Jeśli mam być szczera, nigdy nie spodziewałabym się, że Mike zabierze mnie właśnie tu.
Siedzę właśnie na kanapie ubrana w kolorowy kombinezon i ochraniacze, czekając na chłopaka, który w dalszym ciągu próbuje zmieścić swoje bisepsy w kombinezon.
Kiedy on się już zaczyna denerwować na to, że każdy strój jest za ciasny, ja mam z niego niezły ubaw.
Czerwona na twarzy z lekko rozmazanym tuszem pod okiem, próbuję się uspokoić. Brzuch mnie boli od śmiechu, mimo to dalej nie potrafię przestać się śmiać.- to nie jest śmieszne! - mówi chłopak, jednak można zauważyć na jego twarzy cień rozbawienia.
- uwierz mi, jest. Trzeba było tyle pakować? Teraz się męcz z tym kombinezonem.
- ja nie pakowałem, ja mam te bicki z genów. - uśmiechnął się.
- dobra, ruszaj się, bo inaczej nie zdążymy nawet wejść na hale przed zamknięciem.
- no to mi pomóż łaskawie, nie dam rady sam go naciągnąć.
- jezuuuu... Człowieku jesteś poprostu nie możliwy. - wstałam z kanapy i zaczęłam pomagać mu naciągnąć ten za mały lekko strój.
- wiem - odparł dumnie. - tak samo jak przystojny, inteligentny, błyskotliwy.... - zaczął wymieniać.
- taaa, i skromny, nie zapomnij dodać.
-No, w końcu się udało - krzyknął z entuzjazmem, kiedy kombinezon cudem znalazł się na swoim miejscu.
- no to na co czekasz, ruszaj się - powiedziałam jednocześnie chwytając swoją broń.
- Czekaj jeszcze zakład - powiedział Mike.
- jaki zakład?
- jeśli ja wygram śpisz dzisiaj w moim pokoju w seksownej bieliźnie.
- mogłam się tego spodziewać, dobra, jeśli ja wygram ty jutro idziesz ze mną i Martą na zakupy ale w moich szpilkach, jako nasz osobisty trgasz.
- okey, zgadzam się tylko dlatego, że jestem pewien swojej wygranej.
- oh, to się jeszcze okaże - uśmiechnęłam się .
***
- nie, nie, nie, to jest nie możliwe - krzyczy chłopak, kiedy obrywa kolejna kulką z farbą, prosto w głowę.
- coś mówiłeś? Podobno miałeś wygrać?
- Czekaj, jeszcze wygram to że prowadzisz 3 punktami, nie oznacza jeszcze, że wygrałaś.
- orientuje się Ventura - wołam w jego stronę, kiedy kolejna kulka z czerwoną farbą wystrzeliła w jego stronę trafiając go prosto w sam środek klatki piersiowej.
- no nie! - woła chłopak kiedy orientuje się, że został ponownie trafiony. W dodatku na hali rozległ się dźwięk dzwonka, który zapowiadał koniec gry.
- haa, przegrałeś - mówię jednocześnie wychodząc że swojej kryjówki.
- taa, bo dałem Ci wygrać. Tylko dlatego.
- chciałbyś uwierzyć sam w to co mówisz, prawda? Poprostu musisz się pogodzić, że jestem lepsza.
- powinienem się domyślić, że skoro tak dobrze strzelasz z łuku to z broni też Ci będzie dobrze szło.
- szczerzę? To pierwszy raz w ręce miałam pistolet. Fakt tylko na farbę ale to już coś innego od łuku.
- masz cela. Ale muszę iść jutro w tych szpilkach? Ludzie się będą śmiać.
CZYTASZ
Ustrzelić Mate
WerewolfOstrzegam błędy. Nie czytaj jeśli Ci one przeszkadzają. -powiedz, że chcesz tego tak samo jak ja - wyszeptał żarliwie. Złote oczy wpatrywały się teraz we mnie z oczekiwaniem. -ja.. - przerwałam na moment bo wszystko co do tej pory się działo międ...