29

3.5K 137 13
                                    

Jeśli mam być szczera, nigdy nie spodziewałabym się, że Mike zabierze mnie właśnie tu.

Siedzę właśnie na kanapie ubrana w kolorowy kombinezon i ochraniacze, czekając na chłopaka, który w dalszym ciągu próbuje zmieścić swoje bisepsy w kombinezon.

Kiedy on się już zaczyna denerwować na to, że każdy strój jest za ciasny, ja mam z niego niezły ubaw.
Czerwona na twarzy z lekko rozmazanym tuszem pod okiem, próbuję się uspokoić. Brzuch mnie boli od śmiechu, mimo to dalej nie potrafię przestać się śmiać.

- to nie jest śmieszne! - mówi chłopak, jednak można zauważyć na jego twarzy cień rozbawienia.

- uwierz mi, jest. Trzeba było tyle pakować? Teraz się męcz z tym kombinezonem.

- ja nie pakowałem, ja mam te bicki z genów. - uśmiechnął się.

- dobra, ruszaj się, bo inaczej nie zdążymy nawet wejść na hale przed zamknięciem.

- no to mi pomóż łaskawie, nie dam rady sam go naciągnąć.

- jezuuuu... Człowieku jesteś poprostu nie możliwy. - wstałam z kanapy i zaczęłam pomagać mu naciągnąć ten za mały lekko strój.

- wiem - odparł dumnie. - tak samo jak przystojny, inteligentny, błyskotliwy.... - zaczął wymieniać.

- taaa, i skromny, nie zapomnij dodać.

-No, w końcu się udało - krzyknął z entuzjazmem, kiedy kombinezon cudem znalazł się na swoim miejscu.

- no to na co czekasz, ruszaj się - powiedziałam jednocześnie chwytając swoją broń.

- Czekaj jeszcze zakład - powiedział Mike.

- jaki zakład?

- jeśli ja wygram śpisz dzisiaj w moim pokoju w seksownej bieliźnie.

- mogłam się tego spodziewać, dobra, jeśli ja wygram ty jutro idziesz ze mną i Martą na zakupy ale w moich szpilkach, jako nasz osobisty trgasz.

- okey, zgadzam się tylko dlatego, że jestem pewien swojej wygranej.

- oh, to się jeszcze okaże - uśmiechnęłam się .

***

- nie, nie, nie, to jest nie możliwe - krzyczy chłopak, kiedy obrywa kolejna kulką z farbą, prosto w głowę.

- coś mówiłeś? Podobno miałeś wygrać?

- Czekaj, jeszcze wygram to że prowadzisz 3 punktami, nie oznacza jeszcze, że wygrałaś.

- orientuje się Ventura - wołam w jego stronę, kiedy kolejna kulka z czerwoną farbą wystrzeliła w jego stronę trafiając go prosto w sam środek klatki piersiowej.

- no nie! - woła chłopak kiedy orientuje się, że został ponownie trafiony. W dodatku na hali rozległ się dźwięk dzwonka, który zapowiadał koniec gry.

- haa, przegrałeś - mówię jednocześnie wychodząc że swojej kryjówki.

- taa, bo dałem Ci wygrać. Tylko dlatego.

- chciałbyś uwierzyć sam w to co mówisz, prawda? Poprostu musisz się pogodzić, że jestem lepsza.

- powinienem się domyślić, że skoro tak dobrze strzelasz z łuku to z broni też Ci będzie dobrze szło.

- szczerzę? To pierwszy raz w ręce miałam pistolet. Fakt tylko na farbę ale to już coś innego od łuku.

- masz cela. Ale muszę iść jutro w tych szpilkach? Ludzie się będą śmiać.

Ustrzelić Mate Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz