22

3.6K 142 1
                                    

Maya:

Rano obudziłam się wypocząta.
Spojrzałam na zegarek ścienny, który wskazywał siódmą, dlatego postanowiłam wstać z łóżka.
W moje oczy rzucił się "kopiec kreta" wykonany z kilku kartonów, stojących obok drzwi wyjściowych z pokoju.

- no tak... - westchnęłam.

Zupełnie zapomniałam o wczorajszym kurierze, dopiero stosik kartonów mi o nim przypomniał.
Pierwsza przesyłka przyszła o godzinie dwudziestej pierwszej, później poszłam spać. Policzyłam szybko kartony było ich dziewięć co oznacza, że nie przyszła jeszcze paczka z godziny siódmej.

I jak na zawołanie, jedna z omeg cicho uchyliła drzwi  i położyła kolejny karton z prezentem. Chyba się nie zorientowała, że już nie śpię i przyglądam się jej poczynaniom, bo po chwili wyszła z pokoju tak szybko jak weszła.

Ruszylam w kierunku garderoby, wyciągnęłam  z niej czystą bieliznę i teraz was zaskocze, pierwszy raz postanowiłam ubrać na siebie krutkie szorty ale czarny top został.

Zrobiłam poranną toaletę, szybki makijaż i niechlujny kok a następnie skierowała się do wyjścia z pokoju.

Wchodząc do kuchni poczułam na sobie wzrok każdego kto siedział już przy stole. Hym... Ciekawe o co im chodzi.

-Maya, ale ty masz  zgrabne nogi- powiedziała Iza z ogromnym bananem na twarzy.

- oh, daj spokój,bo się zarumienie- odwzajemniłam jej uśmiech - gorący dzień się zapowiada, nie będę przecież parzyć tyłka w długich spodniach.

- masz rację, no i przy okazji nacieszysz oczy niektórym panom. To tak jakby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Oczywiście załapałam jej aluzje.
O tuż, to chyba wiadome, że mój ubiór wzbudził sensacje. Mika zaleje krew, kiedy każdy samiec będzie patrzył się na moje nogi.

- w sumie to masz rację - mój uśmiech w tej chwili stał się jeszcze większy jeśli jest to wogóle możliwe.

Siedząc przy stole czułam na sobie palące spojrzenie Mika. Za każdym razem, kiedy próbowałam przełknąć kęs tosta on stawałam mi w gardle.
W końcu nie wytrzymałam.

- możesz przestać się tak gapić, nie mogę już nawet śniadania w spokoju zjeść. - spojrzałam na niego z pod byka.

Chłopak widocznie dopiero teraz zorientował się, że mi tym natarczywym wzrokiem przeszkadza. Odrazu spuścił głowę w dół, patrząc na swój talerz, nawet słowem nic mówiąc .

Po śniadaniu miałam udać się do pokoju razem z Izą, w celu otworzenia tych wszystkich prezentów. Oczywiście nasze plany zrujnował dzwonek do drzwi a raczej przybyli goście.

Mike podniósł sie z krzesła i szybko poszedł otworzyć drzwi. I mogłabym przysiąść, że jego humor odrazu uległ poprawie.

Zaciekawiona jego nagłą zmianą nastroju stanęłam w korytarzu obok Izy.

- siema stary - powiedział jakiś chłopak witając się z Alfą męską piątką.

- no siema bracie

Kiedy panowie skończyli się witać w progu drzwi zauważyłam jeszcze jedna osobę. Była nią dziewczyna na oko osiemnastoletnia, czyli w moim wieku.

- pamiętasz Martę? Opowiadałem ci o niej przez telefon. - powiedział chłopak. Czyli wszystko jasne, to on jest Rafael. Przyjaciel z czasów dzieciństwa i jak widać aż do dziś.

- pamiętam- odpowiada krótko- a to moja mate, Maya - wskazuję na mnie.

-luno- Marta i Rafael skineli głową w moją stronę.

- jaka z nowu luna, Maya, poprostu Maya. - posłałam im swój szczery uśmiech.
Na twarzy dziewczyny zakwitł równie szczery uśmiech co na mojej.

- to wy, może panowie porozmawiajacie na osobności  a ja zabiorę Martę na babskie pogaduchy.

Nie czekając na odpowiedź że strony męskiej, chwyciłam Martę za dłoń i pociągnęłam ją w kierunku Izy.

- proponuję udać się do mojego pokoju, tam spokojnie porozmawiamy - powiedziałam.

- ja jestem za, trzeba otworzyć przecież te wszystkie prezenty. - przypomniała Iza.

- prezenty? Ktoś ma urodziny? - za pytała Marta.

- nie, zaraz ci wszystko opowiemy, chodź za mną.

Już po chwili Izabella, Marta i ja byłyśmy w pokoju luny. W skrócie opowiedziałam dziewczynie, cała historie związana ze mną i Alfą. Była w ogromnym szoku.

- no to teraz już wiesz z kąd te prezenty. Pomożecie mi je otworzyć? - zapytałam

- oczywiście - obie chóralnie odpowiedziały.

Już po Dziesięciu minutach na łóżku leżały dwie pary kolczyków , dwie bransoletki, dwa pierścionki, dwa wisiorki, wielki czarny wilk maskotka, nowe piękne czarne botki.
Biżuteria oczywiście była z białego złota. Do każdego prezentu była przyczepiona kartecza z dużym napisem "przepraszam". Było o jeden prezent więcej, kiedy wychodziłam z pokoju, więc ktoś musiał donieść kolejny.

- chyba faktycznie jest mu przykro i żałuję - cichy głos Marty przerwał ciszę.

- na to wygląda,  ale nie odpuszczę mu tak łatwo, te prezenty to tylko próba przekupstwa. Musi się bardziej postarać, ja nie chcę rzeczy materialnych, chce by mi pokazał jak bardzo mu zależy na tej więzi ale całym sobą a nie tym - wskazuję palcem na prezenty.

- szczerzę podziwiam twoją decyzję, co do ratowania waszej więzi, wasza historia jest całkiem pogmatwana.

- a jak było z tobą i Rafaelem? - pytam zaciekawiona tym faktem.

- nic szczególnego, u nas nie było żadnych uprzedzeń co do drugiej osoby. Przyjechał do naszej watahy w jednym celu. Miał on tylko pomóc trenować w walce młode wilki. Traf tak chciał, że już drugiego dnia jego pobytu, spotkaliśmy się. Kiedy nasze spojrzenie się skrzyżowało, poczułam dziwne przyciąganie, od razu poddałam się temu uczuciu. Kiedy mnie przytulił, między nami przeskakiwały przyjemne iskierka, było tak cudownie, poczułam się bezpieczna w jego ramionach.
Tego dnia spędziliśmy cały czas, tylko w swoim towarzystwie, żeby się lepiej poznać. A kilka dni później byliśmy już nie rozłączni. Sparowaliśmy się przy pierwszej pełni, to było zaledwie dwa tygodnie po tym jak się poznaliśmy. Każdego dnia oboje pokazujemy i mówimy sobie o swoich uczuciach.

- to wydaje się takie zwykłe a zarazem  piękne - mówię - to nie to samo co w moim przypadku.

- ale wasza historia jest bardziej ciekawa - za śmiała się Marta. - jak w telenoweli, jest akcja i reakcja. Zawsze się coś dzieje. Jestem ciekawa zakończenia waszej historii.

- szczerzę mówiąc to nie jestem w stanie przewidzieć tego, co nam przyniesie czas. Mike jest nieprzewidywalny, ma zmienne humorki jak baba w ciąży co się gryzie z moim charakterem.

- słońce, potrafisz pokazać pazurek - powiedziała Izabella - tak jak powiedziała Marta, bywa bardzo ciekawie.

Przepraszam za nieobecność. Grypa mnie dopadła. Ale już wracam do pisania. Dzisiaj trochę krótszy ale następny obiecuję już normalny.  Chcę was jeszcze poinformować, że jestem w trakcie pisania kolejnej książki o tematyce  zwyczajnego romansu. W dodatku staram się tam bardziej wszystko opisywać. Kiedy będziemy zbliżać się do końca tej książki, zacznę publikacje książki pod tytułem "Melody"

Ustrzelić Mate Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz