30

3.2K 122 1
                                    

Zakupy to ostatnia rzecz jakiej w tej chwili pragnęłam, jednak ja zawsze słowa dotrzymuje. Oczywiście Marta zalewała mnie serią pytań dotyczących mnie i Mika, chciała  wiedzieć dokładnie jak to się stało, że się sparowaliśmy. Oczywiście nic jej nie powiedziałam bo po pierwsze,  to tylko moja i Mika sprawa, a po drugie, sama do tej pory nie wiem, jakim cudem się na to zgodziłam, mój mózg po randce się chyba wyłączył a kontrolę nad ciałem przejeła więź ale czy żałuję? Odpowiedź jest na to prosta. Nie. Z każdym dniem moje uczucia do niego się nasilają.
Nie jest to jeszcze miłość bezwarunkowa i wieczna, ale dużo do niej nie brakuje.
Nie mam już zamiaru uciekać od  niego, ja sama pragnę zagłębić się w to uczucie do samego końca.

Z zakupami udałam się prosto do pokoju Mike. W sumie to już do naszego.  Włożyłam do szfy nowe nabytki i w jakim szoku byłam, kiedy okazało się, że wszystkie moje rzeczy zostały już przeniesione. 

Następnym celem na dzisiaj jest spotkanie się z Elesmerą.
Tylko ona może mi teraz pomóc okiełznać moje nowe zdolności.
Nie ufam jej jeszcze  w stu procentach, dlatego też, poproszę Mika by mi towarzyszył.

Wchodząc do gabinetu Alfy poczułam lekkie skrępowanie, wywołane prawdopodobnie naszą wspólną nocą.

-hej - odezwałam się nie śmiało, zwracając na siebie jego uwagę.

Oderwał swój wzrok od papierów, które walają się po całym biurku, a następnie  przeniósł go na mnie, posyłając jednocześnie swój powalający z nóg uśmiech.

-  cześć słoneczko

- Mike, masz chwilę? Chcę się wybrać nad jezioro.

- dla ciebie zawsze go znajdę.  Chcesz porozmawiać z kuzynką?

- taa,  chce by mi pomogła zapanować nad nowymi zdolnościami a przynajmniej by mi podpowedziała jak to zrobić, bo ja się w tej chwili stałam bez radna.  Skupienie się nad nimi nic nie daje, więc musi być jakieś inne rozwiazanie.

- w takim razie możemy iść nawet teraz, jeśli jadłaś już obiad.

- jeszcze nie.

- to zjemy razem a po ten ruszamy - Mike wstał z fotela i stanął obok mnie - nawet nie wiesz jakie to wkurzające, że nie mogę cię teraz dotknąć.

- a masz coś do ukrycia? - zapytałam z prowokacyjnym uśmiechem.

- przed tobą nie ma......

Jego wypowiedź została przerwana przez moje usta, które przylgnęły  do jego ciepłych i tak cudownie miękkich warg. Niestety i tym razem w mojej głowie zaczęły pojawiać się różne obrazy, które nasilały się z każdą sekundą. W pewnej chwili obraz w głowie był na tyle ciekawy, że wygrał nad moją kontrolą i przerwałam pocałunek, zastępując go zwykłym złapaniem za dłoń by wizja trwała dalej.
Promienie słońca odbijają się od tafli jeziora, a delikatny ciepły wiatr roznosi piękny świeży zapach kwiatów i drzew. Na brzegu jeziora siedzi on, złoto Oki chłopak, plecami skierowany w moją stronę. Zbliżałam się do niego z każdym krokiem, a w chwili kiedy stanęłam kilka centymetrów za nim, dostrzegłam coś co wprawiło mnie w osłupienie.
Na jego nogach siedziała, piękna mała blondyneczka, która podczas snu wtuliła się ufanie w jego tors. Dziewczynka na oko miła może dwa latka a z samego wyglądu przypominała mnie.
-Mike? - szeptem prubuje zwrócić jego uwagę.
- Mike? - próbuje jeszcze raz, trochę głośniej, ale i tym razem nie reaguje.
Wyciągam rękę do przodu, w chwili kiedy dotykam jego ramienia, obraz robi się lekko rozmazany, wtedy dopiero do mnie dociera, że jestem tylko obserwatorem, osobą która nie bierze w tym udziału.
- moja mała Ana- odezwał się cichutko chłopak, delikatnie głaszcząc główkę dziewczynki. - jesteś tak podobna do swojej matki, była by z ciebie dumna. Musisz pamiętać, że kochała cię najmocniej na świecie. Oddała swoje życie, by ratować twoje.
A ja.... Nie ma dnia bym za nią nie tęsknił.

W tej chwili oderwałam dłoń od Mika, a obrazy w głowie zniknęły.
W ułamku sekundy zbladłam, a w moich  oczach zapewne widać strach i ból.  Usiadłam szybko na kanapie, by uspokoić się chociaż trochę.
Jeśli to była wizja przyszłości, to nie  spodobała mi się ona. 

-Maya? Co jest grane? Nic ci nie jest - zapytał z troską Mike.

- Mike... Ja widziałam coś, czego bym wolała nie widzieć - odpowiedziałam z łamiącym się głosem.

- co widziałaś?

- ciebie i chyba naszą córkę.... - przerwałam na moment, kiedy reszta zdania nie mogła przejść przez moje gardło.

- nie rozumiem, nie chcesz mieć dzieci? Boisz się tego, czy może chodzi ci o mnie? Że to ze mną będziesz je mieć?

- nie, nie o to chodzi Mike. Wy byliście, ale ja nie .

- pewnie byłaś w innym miejscu może....

- nie, Mike! - przerwałam mu podnosząc załamany głos - ja nie żyłam, nie ma przyszłości dla mnie. - z moich oczu wypłynął strumień łez. Raczej nikt by nie chciał wiedzieć, że już nie długo odejdzie z tego świata, zostawiając na nim coś najcenniejszego.

- ej, mała... Spokojnie, pamiętaj że to my sami kształtujemy naszą przyszłość. To od nas zależy jak ona będzie wyglądać i zawsze może się zmienić. Co kolwiek twoja wizja oznaczała, zrobimy wszystko by się nie spełniła.

- słabe pocieszenie Mike, muszę iść w tej chwili nad jezioro. Elesmera będzie wiedziała jak ujarzmić te wizję i może powie coś więcej na ich temat.

- w takim razie obaid poczeka, ruszajmy.




Krótki, ale jest. Jak pisałam w poprzednim rozdziale, brak weny w pisaniu mi  nie pomaga.
Ale mimo to nie poddam się tak łatwo i w tym tygodniu pojawi się jeszcze jeden rozdział. Niestety nie jestem w stanie obiecać tego, że będzie on dłuższy, ale spróbuję.

Ustrzelić Mate Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz