Planowałam dyskretnie wymknąć się z podziemi oraz przedostać do swojego pokoju, gdzie opatrzę ranę i postaram się ją ukryć. Jednakże w tym domu słowo dyskrecja nie istnieje. Ponieważ wystarczyło zaledwie wejść do salonu, w którym czekała już na mnie czwórka mężczyzn.
-Gdzie byłaś? - zapytał ze spokojem w głosie Cameron.
-Przewietrzyć się - szukałam po pomieszczeniu wzrokiem najlepszej drogi ucieczki.
-I nie wiesz skąd masz ranę na szyi, tak? - Kyle zbliżył się do mnie.
-Nie - odparłam niepewnie.
-Co z nią zrobimy? - Ren zwrócił się do Evan'a.
-Kyle? - brunet spojrzał na chłopaka stojącego przede mną.
-Pozbędę się jej! - podniósł swój głos.
-Wiesz co ty właśnie narobiłaś?! W dodatku myślałam, że się o tym nie dowiemy?! Masz nas za idiotów?! - krzyczał szatyn powoli idąc w moim kierunku.
Przyznam, że w tamtym momencie przestraszyłam się swojego współlokatora. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Ostrzegali mnie przed Nash'em i Devon'em, ale obecnie nie wiem, czy to Kyle nie jest najstraszniejszy z tej całej szóstki. Nikt nic o nim nie wiem, a mi powiedziano tylko, że jest inny niż nas się wydaję. Cameron najwidoczniej przewidział, że kiedyś uda mi się wyprowadzić chłopaka z równowagi, dlatego tamtego dnia powiedział mi te słowa.
-Do mnie macie pretensje? A w porządku było więzienie kogoś w piwnicach pod domem? Jak można kogoś najpierw związać, a potem powoli upuszczać z niego krew? Nie uważacie, że to nawet zbyt brutalne jak na was? - lekko podniosłam swój głos.
-To nie był byle wampir?! - do salonu dołączył Devon.
-Uwolniłaś pierwszego! Alucard był pierwszym wampirem, która stąpał po ziemi. Myślisz, że łatwo było złapać tysiącletniego wampira? Teraz przez ciebie jest wolny, a nas skazałaś na surowe konsekwencje. Jak się czujesz z tym, że prawdopodobnie właśnie nas uśmierciłaś? - brunet zbliżył się do mnie kontynuując swoją wypowiedź.
-Uśmierciłam? - powtórzyłam przerażona.
-Tak! Myślisz, że ten kto nam to zlecił będzie dla nas łaskawy? Nie bądź naiwna. Z tobą i tak będzie najgorzej. My jesteśmy wampirami, jeden odpowiedni cios i po nas, a ty jesteś śmiertelniczką, która będzie umierać w bólach. Chyba, że sam cię wcześniej zabiję za to w co nas wpakowałaś, ale nie martw się spróbuję być delikatny - Kyle złapał mnie za nadgarstek.
-Przestańcie ją straszyć! - do salonu wszedł Nash, który stanął za mną oraz położył swoją dłoń na moim lewym ramieniu odciągając mnie tym sposobem od szatyna.
Wszyscy obecni spojrzeli z zaskoczeniem na mężczyznę, ale nie powiedzieli nic. Wyczekiwali reakcji z jego strony.
-Zrobiła źle i zostanie za to ukarana, ale w tym momencie musimy zastanowić się nad jakimś rozwiązaniem - położył drugą dłoń na moim prawym ramieniu i delikatnie przyciągnął do siebie.
-Ukarana? - powtórzyłam w myślach słowa chłopaka.
-Osobiście wymierzę ci karę - Nash szepnął mi na ucho lekko rozbawiony.
Nash'owi udało się załagodzić sytuację, a piątka przyjaciół nie chciała już mojej głowy. Niestety nie zmienia to faktu, że nieźle nabałaganiłam. Lecz skąd mogłam wiedzieć kim jest ten mężczyzna oraz nie mówiąc już o tym jak mogłabym pozostawić go tam w takim stanie? Zgodzę się z moimi współlokatorami, że świat wampirów nie jest światem odpowiednim dla mnie. Jednakże nie zapominajmy, że zostałam w niego wplątana bez mojej zgody. Chociaż podejrzewam, że mojej pojawienie tutaj nie było przypadkowym. Mój tata może nigdy nie był dobrym ojcem, a po śmierci mamy stara mi się wynagrodzić lata, kiedy go nie było. Co prawda robi to w dość specyficzny sposób, ponieważ pieniądze wszystkiego nie rozwiążą, ale jednej rzeczy jestem pewna. Nigdy bez powodu nie naraził by mojego życia, a doskonale wiedział jak może skończyć śmiertelniczka sama w domu pełnym wampirów. To wszystko ma sobie drugie dno do, którego jeszcze nikt się nie dokopał, ale ja zamierzam tego dokonać.
Mężczyźni dość długo rozmawiali nad rozwiązaniem, ale nie doszli do porozumienia w tej kwestii. Każdy z nich proponował plan, który nie podobał się drugiemu i tak w kółko.
-Zawiniłam i ja to naprawię - Podeszłam ostrożnie do dyskutujących ze sobą przyjaciół, po czym nie pewnym głosem przerwałam ich rozmowę.
-Ty? Jak chcesz to niby zrobić? - spojrzeli na mnie zaskoczeni.
-Pójdziesz i przeprosisz?- Kyle drwił ze mnie.
-Nie. Wyjedziemy - odpowiedziałam stanowczo.
-Dokąd? Nie mamy, gdzie się ukryć - Ren przyglądał mi się podejrzliwie.
-Zbyt zwracamy na siebie uwagę. Gdziekolwiek byśmy nie wyjechali zaraz wszyscy będą wiedzieli, że obcy jesteśmy, a ten kto nam zlecił ten rozkaz z łatwością nas odszuka - Nash wtrącił się do rozmowy.
-Nie prawda - wszyscy obecni spojrzeli na mnie ze zdumieniem, a ja dalej kontynuowałam swoją wypowiedź.
-Znam jedno miejsce, gdzie nikt nie będzie was szukać - skinęłam delikatnie głową, a mężczyźni odpowiedzieli mi tym samym gestem.

CZYTASZ
Książęta
VampireZapanowała noc, kiedy odebrałam telefon, w którym zostałam poinformowana o przeprowadzce. Wszystko zapowiadało się dobrze, ale musiałam się tam przeprowadzić jeszcze dziś nocą... Trafiłam do domu pełnego sekretów, gdzie na miejscu zastałam jego lok...