Schodami udałam się na wyższe piętro. Wchodząc po nich słyszałam jeszcze cicho słowa Devon'a, ale nie zatrzymałam się, poszłam dalej przed siebie.
-Zejdź na dół, gdy się rozpakujesz. Musimy ustalić kilka zasad.
Na pierwszym piętrze w końcu korytarza mieścił się mój pokój. Otworzyłam ciemnobrązowe drzwi, popchnęłam je, po czym weszłam do środka. Moim oczom ukazał się dość duży pokój z łazienką. Brązowe ściany, szara drewniana podłoga, a na niej czarno-szary dywan we wzory. Czarne meble, duże łóżko nakryte brudnoczerwoną pościelą oraz ciemne zasłonki, którymi zakryte były okna. Gdzieniegdzie można było dostrzec również inne czerwone, czy złote akcenty. Na przykład czerwone świeczki, bądź pojedyncza czerwona róża, która stała na toaletce obok łóżka. Czy też złote wykończenia, albo ramki od obrazów, które widniały na ścianach. Łazienka wyglądała już bardziej zwyczajnie niż mój pokój i była chyba jedynym pomieszczeniem w całym domu, gdzie jeszcze można było nie zwariować. Utrzymana w białych kolorach ze złotymi zdobieniami.
Po rozpakowaniu mojego nie dużego dobytku zeszłam na dół jak wcześniej mnie poproszono. W salonie zastałam szóstkę mężczyzn. Dwóch z nich siedziało na kanapie bacznie przyglądając się mojej osobie. Nash siedział na parapecie i wyglądał przez okno. Devon praktycznie cały czas krążył po pokoju z telefonem przy uchu starając się z kimś porozumieć. Natomiast pozostała dwójka stała w drugim końcu pomieszczenie rozmawiając między sobą, lecz gdy mnie dostrzegli podeszli bliżej.
-Jeśli naprawdę masz z nami mieszkać musisz wiedzieć kilka rzeczy - przemówił jeden z nich, a Devon odłożył telefon na bok dołączając do nas.
-Przede wszystkim jesteśmy ciekawi jak się dowiedziałaś o tym miejscu? - głos zabrał Cameron.
-Musiałam wyprowadzić się z mojego aktualnego do tej pory mieszkania, a mój tata miał mi załatwić nowe mieszkanie - spojrzeli na mnie podejrzliwie.
-Interesujące - wtrącił się Devon.
-Zdążyłaś zauważyć, że twoi współlokatorzy znacząco różnią się od ciebie - teraz do rozmowy przyłączył się Kyle. Mówił do mnie spokojnym i łagodnym głosem jakby nie chciał mnie przestraszyć. Zatem ja tylko nie śmiało skinęłam przytakująco.
-Nie podejrzewasz kim jesteśmy? - zaprzeczyłam.
-Wampirami - wypowiedział ledwo słyszalnie.
-Wampirami? A czy one nie istnieją tylko w książkach oraz filmach? Niemożliwe!
-Niemożliwe nie istnieje, istnieją ci co nie wierzą - przemówił Nash wstając od okna i podchodząc bliżej nas.
Odnoszę wrażenie, że śnię. Mam rozumieć, że wprowadziłam się do domu pełnego wampirów? W dodatku to miejsce zaproponował mi ojciec, który nagle dostał zaćmienia mózgu i zapomniał mi wspomnąć o szóstce nadprzyrodzonych istot, o których słychać w mitologii, książka, czy też filmach, ale w prawdziwym życiu?
-Żartujecie sobie ze mnie? Jeśli padłam ofiarom żartu to jest on mało śmieszny - zrobiłam kilka kroków w tył.
-Ofiarą możesz dopiero zostać, ale któregoś z nas - Evan błysnął mi kłami.
Ciężko było mi uwierzyć, że wszystkie opowieści jakie słyszałam do tej pory o wampirach stały się nagle prawdą. Niestety nie miałam powodu, abym im nie uwierzyć. Szczególnie w tym momencie, gdy wszystko zaczęło łączyć się w całość. Czerwone tęczówki, blada cera, nieskazitelna uroda. Zbyt piękni i idealni, aby mogli być prawdziwi.
-Mogłaś nam uwierzyć na słowo, ale wy śmiertelniczki zawsze musicie stawiać opór i nie słuchać co do was mówimy. Teraz będziesz musiała przekonać się na własnej skórze - westchnął Ren.
Chciałam jeszcze trochę cofnąć się w tył, ale wtedy wpadłam ciałem na postać stojącą za mną. Mężczyzna położył swoje zimne dłonie na moich ramionach, lecz wcześniej odgarnął moje włosy odsłaniając przy tym całą szyję.
Stałam nieruchomo. Mogłam próbować wyrywać się, ale w tamtej chwili nie przyszło mi to go głowy. Strach za bardzo mnie sparaliżował, abym mogła jakkolwiek ruszyć się. Choć stałam tyłem do mężczyzny widziałam w swojej głowie jak powoli nachyla się nade mną, aż w końcu poczułam jego zimny oddech na skórze.
-Teraz zaboli - zaśmiał się szepcząc do mojego ucha.
Kły przebiły skórę, a ja miałam wrażenie jakby ktoś wbijał igły w moją szyję. Sam ból był do zniesienia, ale kiedy Devon zaczął pić moją krew myślałam, że tego nie wytrzymam. To uczucie jest tak nieprzyjemne i bolesne, że naprawdę zastanawiam się jak można tak lekko opisywać to doświadczenie jak zazwyczaj przedstawiają nam reżyserzy.
Po kilku chwilach mężczyzna zaprzestał. Odsunął się do mnie, lecz wciąż trzymał mnie w objęciach.
-Wytrzyj to, a potem opatrz bo przez ciebie zwariujemy - Nash rzucił mi chusteczkę.
-Teraz nam wierzysz? - zapytał jeden z nich.
-Tak - niechętnie, ledwo zauważalnie skinęłam głową.
-Zatem sama wywnioskuj co czeka śmiertelniczkę w domu pełnym wampirów - Devon zaśmiał się, po czym wyprzedził mnie i stanął obok swoich przyjaciół przede mną.
CZYTASZ
Książęta
VampireZapanowała noc, kiedy odebrałam telefon, w którym zostałam poinformowana o przeprowadzce. Wszystko zapowiadało się dobrze, ale musiałam się tam przeprowadzić jeszcze dziś nocą... Trafiłam do domu pełnego sekretów, gdzie na miejscu zastałam jego lok...