Siedziałam w ogrodzie na ławce tyłem do domu i podziwiałam rozgwieżdżone niebo. Przypomniały mi się czasy, kiedy przyjeżdżałam na wakacje do dziadków i zawsze ostatniego dnia mojego pobytu u nich wychodziliśmy nocą na ganek i wpatrywaliśmy się w nocne niebo. Szukaliśmy gwiazd, snuliśmy o nich historie oraz zastanawialiśmy się jak wyglądają z bliska. Na wspólnych rozmowach oraz śmianiu czas mijał nieubłaganie. Nim się obejrzeliśmy zaczynało świtać, nowy dzień budził się do życia, a my wspólnie go witaliśmy.
Pogrążona w swoich myślach nie dostrzegłam jak ktoś do mnie podszedł. Mężczyzna stanął za mną, po czym położył dłonie na moich ramionach składając przy okazji delikatny pocałunek w czubek mojej głowy. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Złapałam Nash'a za rękę i przyciągnęłam do siebie.
Chłopak dosiadł się do mnie, a ja posłałam mu uśmiech.
-Kiedyś lubiłam tutaj siadać i marzyć - powiedziałam, gdy dostrzegłam, że mi się przygląda.
-Teraz już nic ci się nie marzy?
Nash trafił w samo sedno. Przestałam odwiedzać babcię, nie siadałam już na mojej ulubionej ławeczce i nie podziwiałam nocnego nieba. Gdy dowiedziałam się o chorobie mamy przestałam marzyć. Nic już mi się nie marzyło, wszystko wydawało się takie nie realne, trudne do zdobycia. Poddałam się, zamiast walczyć chociaż dla niej ja najzwyczajniej świecie uciekłam dając sobie dość banalną wymówkę. Powtarzanie sobie, że coś jest nie dla mnie, albo uznanie, że Twoje marzenia są nie do zbycia to najbardziej niedorzeczne wytłumaczenie, gdyż wszystko jest możliwe, ale wystarczy w to wierzyć i nie poddawać się tak jak ja.
-Zmieniłam się - odrzekłam nie odrywając wzroku od gwiazd.
-Zniewoliłeś już kiedyś kogoś? - spojrzałam kątem oka na chłopaka.
-Raven...ja... - przerwałam mu.
-Nie zamierzam cię osądzać - wpatrywałam się w Nash'a.
-To było dawno temu - odparł niechętnie.
-Opowiedz - ponownie mój wzrok skupił się na gwiazdach.
-W latach 60 dużo podróżowałem po świecie. Zatrzymałem się w Meksyku na dwa dni. W jednym z okolicznych lokali poznałem pewną dziewczynę imieniem Rosita. Długi czas obserwowała mnie z bezpiecznej odległości. Po długich i żmudnych obserwacjach zebrała się na odwagę by podejść, a gdy to uczyniła przejechała dłonią po mojej ręce, po czym szepnęła mi na ucho, że wie kim jestem. Zaproponowałem jej, abyśmy wyszli z lokalu skoro poznała już prawdę. Bez namysłu zgodziła się. Nie przewidziała tylko, że zaprowadzę ją do ciemnej uliczki, gdzie zniewolę. Rosita była powodem mojego dłuższego pobytu w Meksyku. Spytasz pewnie, dlaczego to zrobiłem? Możliwe, że dla zabawy, a może z innych powodów. Sam tego nie wiem, ale potem powtórzyłem tą sztuczkę z kilkoma innymi kobiety, lecz za każdym razem to kończyło się ich śmiercią - spojrzał na mnie, po czym złapał mnie za rękę.
-Jak to? - przysunęłam się do niego oraz położyłam swoją dłoń na jego.
-Zazwyczaj same odbierały sobie życie, gdyż miłość do mnie przerastała je. Czasem zabijałem ja - zrobił krótką przerwę w wypowiedzi.
-Nigdy nie byłem dobrą osobę i nie możesz ode mnie oczekiwać, że teraz nią będę - spojrzał na mnie.
-Nie oczekuję. Nie przeszkadza mi twoja przeszłość, ani czyny jakich się dopuściłeś, bądź się dopuścisz w przyszłości - przyglądał mi się zaskoczony.
-Nawet jeżeli wyrządziłem dużo więcej straszliwych zbrodni niż opowiedziałem do tej pory - teraz przyglądał mi się podejrzliwie.
-Tak - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Zdajesz sobie sprawę, że jestem bardzo złym wampirem, od którego powinnaś stronić, a nie powinien cię pociągać - objął mnie.
-Jestem tego w pełni świadoma - pocałowałam chłopaka.
-Wiesz, że jestem draniem, a mimo wszystko ci to nie przeszkadza. Interesująca z ciebie osoba - poczochrał mnie po włosach.
-Kobiety kochają drani - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy poprawiając przy tym swoje włosy.
Wstałam z ławki, po czym zbliżyłam się do Nash'a nachylając się przy tym nad nim, aby po chwili skraść mu pocałunek. Następnie złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę lasu.
-Chodź - odwróciłam się do chłopaka posyłając mu tajemniczy uśmiech. A już chwilę później ciągnęłam go coraz głębiej w rozciągającą się przed nami ciemność.
-Dokąd idziemy? - zapytał lekko zdziwiony.
-Pokażę ci, że ja też nie jestem dobrą osobą - odrzekłam poważnym tonem nie odwracając się do niego tylko prowadząc go dalej przed siebie.
CZYTASZ
Książęta
VampireZapanowała noc, kiedy odebrałam telefon, w którym zostałam poinformowana o przeprowadzce. Wszystko zapowiadało się dobrze, ale musiałam się tam przeprowadzić jeszcze dziś nocą... Trafiłam do domu pełnego sekretów, gdzie na miejscu zastałam jego lok...