Rozdział 20 W poszukiwaniu rozwiązania

6.4K 338 16
                                    


Dwa dni później

Długo rozmyślałam nad słowami Kyle'a. Historia jaka mu się przytrafiła jest ciężka do zapomnienia, a przede wszystkim bolesna. Podziwiam go, że tak doskonale sobie z tym poradził. Teraz opowiada o tym z taką lekkością, że aż troszkę jest to przerażające. Ale każdy inaczej radzi sobie z bólem, a mnie cieszy, że mój przyjaciel uporał się z przeszłością.

Nie powiedzieliśmy pozostałym, że Kyle prawdopodobnie widział i miał styczność z mężczyzną, który sprowadził ich wszystkich do domu, gdzie mieli zyskać bezpieczeństwo oraz odzyskać swoją dawno utraconą wolność, lecz okazało się to kłamstwem.

Najpierw muszę sama wszystko przeanalizować. Nie chcę wprowadzać nie potrzebnego zamieszania i doprowadzić do niepotrzebnych nieporozumień między szóstką przyjaciół. Kiedy będę mieć już pewność, bądź chociaż jakieś dowody, podejrzenia opowiemy im o wszystkim. Na razie zachowam to w tajemnicy, gdyż tak będzie najbezpieczniej.

Doprowadziłam dom do stanu funkcjonalności. Choć przyznam, że nie należało to zadanie do najłatwiejszych. Oczywiście nie mogłam liczyć na pomoc wampirów, zatem sprzątanie zajęło mi zaledwie prawie dwa dni. Nie dawno skończyłam porządki i właśnie relaksowałam się na bujanej ławeczce w ogrodzie na tyłach domu. 

Liczyłam, że choć na 15 minut będę mieć ciszę i spokój, ale przeliczyłam się. Devon oraz Evan przysiedli się do mnie. Natomiast reszta bandy stanęła przede mną. 

-Czego? - spytałam znudzona już ich narzekaniami.

-Musimy zaspokoić nasze pragnienie bo dłużej tak nie pociągniemy - odezwał się Cameron.

-Nie tutaj. Chodźmy do domu - zabrałam mężczyzn do środka.

Wolałam nie ryzykować, że jeszcze ktoś podsłucha naszą rozmowę i zaraz wszystko się wyda, dlatego zaprowadziłam przyjaciół do środka, aby razem wymyślić jakiś plan.

Weszliśmy do salonu. Devon z Nash'em usiedli na kanapie przed kominkiem, przy którym stałam ja, a pozostała czwórka stanęła obok nich.

-Kiedy ostatnio się pożywialiście? - spojrzałam na mężczyzn.

-Z tydzień temu - Devon spojrzał na Nash'a.

-Przez ciebie i problemy jakie nam przysporzyłaś nie mieliśmy nawet czasu udać się na polowanie - odezwał się Kyle.

-Mogę oddać dwóm z was moją krew - Nash skarcił mnie spojrzeniem.

-Nie będziesz ciągle udostępniać nam siebie - dodał po chwili cały czas zabijając mnie wzrokiem za moją wcześniejszą propozycję.

-W takim razie udajcie się na polowanie, dlaczego mi o tym mówicie?

-Nie myśl sobie, że prosimy o pozwolenie bo nic z tych rzeczy. Znasz to miasto, prawda? - przytaknęłam - Powiedz nam, gdzie możemy niezauważeni zapolować i nie ściągnąć na siebie żadnych podejrzeń - dokończył swoją wypowiedź Cameron.

-Za centrum miasta na ulicy Ontario St. znajduję się niewielka knajpka czynna do 3 w nocy. Jest to jedyny lokal w mieście otwarty tak długo, który łączy ze sobą mała restaurację, w której można zjeść oraz bar, w którym można się napić. Nijako, że lokal znajduję się przy wylocie z miasta przychodzi tam dużo młodych dziewczyn chcących zapoznać przejezdnych, którzy zatrzymuję się w tym miejscu na krótką przerwę w dalszej trasie. Tam zdobędziecie to czego szukacie, przecież w końcu kto oprze się takim przystojniakom - zaśmiałam się puszczając im przy tym oczko.

-Dzięki, jednak na coś się przydajesz - rzucił Ren w moim kierunku.

-Tylko uważajcie na takiego jednego barmana. Wyjątkowo wścibski człowiek wrogo nastawiony do przyjezdnych. Nie dajcie mu wzbudzić w sobie żadnych podejrzeń, gdyż na pewno będzie nas bacznie obserwował, gdy podejdziecie do jakiś dziewczyn. Nie przepada za takimi jak wy, dlatego nie zróbcie nic głupiego bo już on sobie zapamięta, który z was, z którą dziewczyną z baru wyszedł - skinęli głową.

Mężczyźni udali się w stronę wyjścia.

-Zaraz, zaraz, tacy jak wy? Co ty miałaś przez to na myśli? - Devon odwrócił się w moją stronę.

-Na luz nerwy panowie, nic złego na myśli nie miałam. Chodziło mi, że nie przepada za bogatymi, przystojnymi, wytatuowanymi chłopakami z kolczykami, biżuterią i nieprzeciętnymi fryzurami - spojrzeli na mnie podejrzliwie, a ja tylko westchnęłam - Jesteście zbyt idealni, wyróżniacie się z tłumu - ponownie westchnęłam kręcąc przy tym głową.

Czy oni zawsze muszą podejrzewać, że przy każdej lepszej okazji zamierzam ich obrazić. Kiedyś dam im nauczkę.

Wszyscy opuścili dom, prócz Nash'a, który uznał, że dotrzyma mi towarzystwa. Najchętniej wykorzystałabym wolny czas od wampirów na swój upragniony odpoczynek, który przy nich nie jest mi dany. Ale z drugiej strony chętnie spędzę czas z Nash'em i dowiem się o nim czegoś więcej. Sprawia wrażenie tajemniczej osoby w dodatku dość istotnej wśród wampirów. Gdyż z tego co widzę nikt nie odważy się podważyć słów Nash'a. Przyznam, że lekko mnie to intryguje.

-Raven - chłopak powoli zaczął iść w moim kierunku?

-Tak? - stałam i wyczekiwałam reakcji z jego strony.

-Nie składaj więcej takich propozycji - złapał mnie za podróbek i delikatnie uniósł moją głowę do góry, aby nasze spojrzenia mogły się skrzyżować.

-Dlaczego? - spytałam z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.

Nash westchnął, pokręcił głową, po czym zgromił mnie spojrzeniem i zaczął się do mnie coraz bardziej zbliżać. Uświadomiłam sobie, że jednak mogłam nie zadawać tego pytania. Odruchowo zrobiłam kilka kroków w tył i jak to bywa w takich sytuacja, główna bohaterka zawsze musi się przewrócić, albo wpaść na ścianę, aby oprawca mógł ją dopaść.

W moim przypadku wpadłam na przeszkodę w postaci ściany. Nash zbliżył się, oparł prawą rękę tuż na wysokości mojej głowy. Natomiast drugą ręką objął mnie w talii, po czym przyciągnął bliżej siebie. Spoglądałam niepewnie na chłopaka, a on posłał mi tylko ten swój łobuzerski uśmieszek. 

-I co teraz zrobisz? - zaśmiał się.

-Nash - starałam się odwieść chłopaka od pomysłu, który siedział mu w głowie.

-Cicho - przyciągnął mnie jeszcze bliżej, po czym nachylił się.

KsiążętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz