Rozdział 27 Poświęcenie

5.7K 290 43
                                    


Godzinę później

Ostrożnie zeszłam po schodach na dół, po czym zajrzałam kątem oka do salonu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to spore ilości krwi na podłodze. 

Zebrałam w sobie całą swoją odwagę i weszłam do pomieszczenia.

Widok, który tam zastałam nie był przyjemny. Już rozumiem, dlaczego Devon'owi tak bardzo zależało, abym udała się do swojego pokoju na czas ich tak zwanych testów.

Po wyglądzie otoczenia mogę podejrzewać, że doszło tutaj do brutalnych czynów, ale nie chcę się w to zagłębiać. Wolę nie wiedzieć jakich dokładnie, choć zakrwawione narzędzia oraz mężczyźni dają do myślenia. 

Kyle siedział odkuty z łańcuchów na kanapie i popijał czerwoną ciecz ze szklanki, aby zregenerować swoją utraconą wcześniej energię. Nash wciąż był zakuty w dodatku cały poraniony. Siedział zniechęcony ze spuszczoną głową i nie protestował czynom przyjaciół.

Nie mogę pozwolić im na takie zachowania względem Nash'a. Uważam, że już wystarczy tych tortur, a dalsze są zbędne, gdyż ja nie będę tego dłużej tolerować.

-Dowiedzieliście się tego czego chcieliście, a więc teraz go wypuście - podeszłam pewnym krokiem do bruneta.

-Raven... - przerwałam wypowiedź chłopaka.

-Starczy tego! - krzyknęłam zdenerwowana.

Podeszłam do Nash'a. Wyjęłam wbity w jego nogę nóż przez, który rana nie mogła się zagoić i cały czas krwawiła. Sztylet, który wciąż tkwił w sercu chłopaka również wyciągnęłam, po czym wypuściłam zakrwawione narzędzie z rąk, które upadając wywołały hałas i przerwały ciszę w pomieszczeniu.

Spojrzałam na swoje dłonie, które były w krwi Nash'a, a następnie popatrzyłam się na obecnych w pokoju mężczyzn.

-Co chcieliście osiągnąć jego wykrwawieniem?! - krzyknęłam rozzłoszczona w kierunku wampirów.

Zabrałam kluczyk od kłódki, który leżał nad kominkiem, po czym szybkim krokiem podeszłam do krzesła, na którym siedział Nash. Rozkułam chłopaka z łańcuchów. Z głośnym hukiem opadły na podłogę, wampir był wolny, ale osłabiony.

Stanęłam przed nim. Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Oparłam się prawym kolanem o brzeg krzesła, nachyliłam się nad chłopakiem odgarniając przy tym swoje włosy. Położyłam dłonie na ramionach mężczyzny, po czym wzrokiem próbowałam go nakłonić, aby napił się mojej krwi. Jednakże ku mojemu zdziwienie złapał mnie za nadgarstki i lekko odepchnął od siebie.

-Nie - wstał z krzesełka zataczając się.

-Musisz zregenerować swoją energię - starałam się go przekonać, ale na marne.

-Nie w ten sposób.

-Zapomniałeś, że jesteś wampirem i tylko krew ci pomaga?! - podniosłam nóż z podłogi.

-Raven? - spojrzał na mnie zaskoczony.

Jednym, szybkim cięciem rozcięłam sobie jeden nadgarstek, a potem drugi. Wydobywający się z rany strumień krwi rozbijał się o podłogę. Nash szybko podbiegł do mnie. Wyrwał mi nóż z ręki, po czym spojrzał na mnie z politowaniem.

-Pozwolisz mi się wykrwawić? Chyba przecięłam sobie żyły? - spojrzała z premedytacją na mężczyznę.

Chłopak chciał podać mi swoją krew, a ja odmówiłam.

-Najpierw zregeneruj swoje siły. Potem mnie uratuj - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.

Nie mając żadnego wyboru, zgodził się. Nash ujął moją dłoń, bym po chwili mogła poczuć ugryzienie. Widziałam jak rany chłopaka goją się, aż w końcu znikają. Czułam też, że powoli tracę świadomość. Ledwo stałam na nogach. Moja równowaga została zachwiana, gdyby nie Nash, który objął mnie w talii i uchronił przed upadkiem leżała bym już na ziemi.

Po dwóch, trzech minutach wampir wypuścił moją dłoń ze swojego uścisku. Widziałam jeszcze jak rozcina sobie nadgarstek, a następnie przykłada do moich ust. Na wargach czułam metaliczny smak. Krew Nash'a ponownie znalazła się w moim organizmie. A ja z każdym kolejnym łykiem czułam jak moje ciało nabiera siły. Gdy rany kompletnie zniknęły, a ja znów mogłam otworzyć oczy i wrócić do rzeczywistości Nash dalej trzymał mnie w swoich objęciach.

-Nigdy więcej tak nie rób - skarcił mnie.

-Gdybyś nie był taki uparty nie musiałabym tego robić - uśmiechnęłam się.

-Postąpiłaś nierozważnie. Teraz jego krew jest w twoim organizmie - Cameron zabrał głos.

-Więc nie dam się zabić przez kolejne 24 godziny - puściłam mu oczko.

-Nie żartuj sobie. Tu nie ma nic zabawnego - szatyn zgromił mnie spojrzeniem.

Przez dobre 15 minut słuchałam reprymend od moich wampirzych współlokatorów o tym jak nie rozważnie postąpiłam i czy wiem na jego ryzyko się naraziłam. 

Całkowicie zdawałam sobie sprawę z moich czynów. Doskonale wiedziałem, że jeśli umrę w przeciągu 24 godzin zanim krew Nash'a opuści mój organizm stanę się taka jak oni. Lecz mimo wszystko postanowiłam podjąć ryzyko. Niestety nikt nie rozumiał co mną kierowało, a mi ciężko było to wyjaśnić.

-Jesteśmy wampirami. Przestań się dla nas poświęcać - odezwał się niezadowolony Evan.

-Nash jest wampirem czystej krwi, nie wiemy jak jego krew może działać na twój organizm. Dlaczego postąpiłaś tak nie umyślnie?! - Devon spojrzał na mnie z pogardą.

-Ja... - przerwałam swoją wypowiedź, ponieważ nie wiedziałam jak do końca mam się usprawiedliwiać.

-Myśl najpierw o sobie potem o innych - Ren również nie mógł sobie darować dawania mi kazań.

Miałam już po dziurki w nosie ich rad i narzekań. Każdy jest odpowiedzialny za swoje czyny. Chciałam znaleźć dobrą wymówkę, ale mężczyźnie nie dopuszczali mnie do głosu tylko coraz bardziej się na mnie wściekali.

-Dlaczego poświęcasz się dla niego?! Twoje życie jest ważniejsze! - krzyknął na mnie Devon.

-Bo chyba coś do niego czuję - odrzekłam niepewnie sprowokowana uwagami przyjaciół, po czym kątem oka spojrzałam na Nash'a.

W pokoju zapanowała cisza.


,,Życie to poświęcenie. Jedyne pytanie, to komu albo czemu poświęcisz swoje życie?"

KsiążętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz