021 - Powrót "uciekinierów"! Puste oczy.

1.5K 130 48
                                    

"Zero dni do TEGO"

Czas zacząć wprowadzać plan w życie.

Stanęliśmy za naszym „mistrzem". Zacisnąłem mocniej dłoń na rękojeści czarno-czerwonej katany. Uniosłem ostrze i przyłożyłem je do szyi Wężowego Sannina.

- Konbinēshon: Raiton to Futon [Kombinacja: Błyskawica i Wiatr]

Wokół Orochimaru pojawiło się tornado, a dookoła niego powstała klatka z piorunów. Naprawdę lubiłem techniki Konbinēshon. Łącząc dwa żywioły byłem w stanie stworzyć silną technikę. Szkoda tylko, że niektóre odmiany atakują wykonującego. No i zabierają tak sporo czakry.

Po kilkunastu minutach z "więzienia" wyskoczył zdrajca Konohagakure. Jednocześnie z Uchihą zablokowałem cios mieczem Kusanagi. Sannin zaczął atakować ze wszystkich stron. Prawo, lewo, góra, prawo, prawo, po skosie z dołu... Za każdym razem blokowałem jego ostrze, co chwilę zerkając na użytkownika Sharingana.

- Katon: Bakufū ranbu [Dziki Taniec Podmuchu Ognia].

Odskoczyłem do tyłu, abym nie został spalony żywcem. Szkoda, że nie posiadam czakry ognia, która jest jedyną słabością Węża. Gdy płomienie zgasły nie zauważyłem żadnego ciała. Przyjąłem pozycję i stanąłem plecami do Uchihy. Rozglądaliśmy się po pomieszczeniu, szukając naszego przeciwnika. Wyczułem jego energię.

- Oddala się w stronę północnego wyjścia - oznajmiłem, po czym ruszyliśmy za uciekinierem.

Dogoniliśmy go na końcu korytarza. Na przemian atakowaliśmy go różnymi technikami. To kule ognia, to wietrzne senbon'y*. Po pewnym czasie Orochimaru przyzwał swoje węże.

- Idiota - mruknąłem pod nosem. - Kuchiyose no Jutsu [Technika Przyzwania] - w białym dymie pojawiły się w wilki. - Ohayō Gin. Ohayō Gan. Moglibyście zająć się gadami? Dzięki.

Nie przejmując się już przyzwańcami, podbiegłem do wroga. Atakowałem go Taijutsu, czekając aż Uchiha skończy składać pieczęcie do techniki. Kiedy usłyszałem jak wypowiada nazwę jutsu, odskoczyłem do tyłu.

- Torikago no Jutsu [Technika Zamknięcia]

Orochimaru został zamknięty w klatce. Podszedłem do niego i poraziłem go elektrycznością.

- To powinno wystarczyć - powiedziałem, odpieczętowując pojemnik i wsadzając do środka bezwładne ciało. - Wracajmy zanim się obudzi. Ta nieśmiertelność jest wkurzająca.

Przywiązałem dziwną skrzynkę do pleców i wyszedłem z kryjówki. Gdy przeszedłem parę metrów, poczułem drobne ukłucia na policzku i szyi. Już tego doświadczyłem...

- Niech to szlag trafi.

- Co jest? - usłyszałem pytanie czarnowłosego.

- Nieważne.

Nikt nie może się dowiedzieć o mojej prawdziwej tożsamości. Nie dzisiaj. Nie jutro. Nie za rok. Powiem im dopiero w dalekiej przyszłości.

*KILKANAŚCIE GODZIN PÓŹNIEJ*

Staliśmy pod wschodnią bramą naszej rodzinnej wioski.

- Idziemy, czy będziesz tak stał?

- Idę, idę - odpowiedziałem rozbawiony. - Tak się zastanawiam... Które miejsce mógłbyś nazwać domem?

- O co ci chodzi? To chyba oczywiste, że dzielnicę mojego klanu - oznajmił zdziwiony. Przeszliśmy obok śpiących strażników.

- Ech... Ale takim prawdziwym domem. Takim, do którego wracałbyś z radością.

Cień Mędrca - Naruto FF ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz