1. Wiosna

447 34 10
                                    

 Twierdza Angbandu, najciemniejsze i najmroczniejsze królestwo w całym Śródziemiu. Było ono wręcz skupiskiem tego co najgorsze i najpodlejszych świecie, lecz pół roku temu w tej właśnie twierdzy pojawiła się iskra światła. Przybyła tam Córka Nocy, Córka Gwiazdy, Córka Elly, która rozświetliła kąty tego zamczyska. Najwierniejszy sługa Mistrza, władającego w Angbandzie, został wręcz obezwładniony jej światłem. Natchnęła go i nauczyła miłości której nigdy nikomu nie okazał w takim stopniu, jak jej. Niestety w każdym, nawet najbardziej złotym w sercu zawsze na dnie znajduje się odrobina złośliwości i upodlenia. Tym bardziej serce które od lat tkwiło w samym środku mroku nie mogło długo zachować jasności i dobroci. Książę Ciemności, mimo ogromnego uczucia, które wiązało go z Córką Nocy, zerwał z nią wszelki kontakt. Poniekąd przyczynił się do tego sam władca. Nie potrafił znieść widoku jego podwładnego "staczającego się" ze szczytu jaki osiągnął, jako jego prawa ręka. Jakakolwiek byłaby przyczyna, Sauron, Majar pod władzą Melkora znów stał się mu posłuszny i chcąc zapomnieć o tej, niezaprzeczalnie pięknej przygodzie jaka go spotkała oddał się ciężkiej pracy.

***

Sauron za pomocą ogromnych żelaznych obcęg wyjął z pieca rozgrzany do czerwoności złoty pręt. Położył go na kowadle i z wielką siłą uderzył młotem. Głośny trzask rozległ się w całej kuźni. Po nałożeniu na dłonie grubych, kowalskich rękawic wziął do ręki krótszy koniec metalu i zgiął, za pomocą małych szczypiec. Okręcił go wokół kamiennego stojaka, szlifowanego na wzór palca wskazującego, i zaczął wygładzać nierówności.

Tak właśnie wyglądały ostatnie lata. Przestał już liczyć dni od rozstania ze swoją ukochaną, traktował to teraz jako coś co kiedyś miało miejsce, lecz dawno temu. Mimo to wiosna była dla niego czasem refleksji i pełnym melancholii. Często wracał myślami do przeszłości, ale starał się tego unikać. Wciąż tkwił w wirze monotonii, rutyny, ale nie nudy. Melkor był dumny z postępów Saurona, lecz sam nie dawał mu żadnych konkretnych instrukcji. Mimo, że w wyrobie ozdób Majar przewyższył swoją normę niemal 3 razy, to była to dla niego nie wymagająca wysiłku rozrywka. Dzięki temu mógł oderwać myśli, i nie zadręczać się pytaniami z rodzaju: "A gdyby...".
Wtem po kuźni rozniosło się echo kroków, które zbliżały się coraz szybciej. Sauron zrazu nie zwrócił na nie uwagi, pochłonięty pracą. Nagle podbiegł do niego jego służący.

- Panie! - zawołał zdyszany.

- Nie teraz Tambün. - powiedział Sauron, całkowicie poświęcając uwagę pierścieniowy.

- Panie to pilne!

- Powiedziałem "nie teraz"! - powtórzył poirytowany.

- To od pani [T.I]!

Sauron zamarł w bezruchu.

- Przysłano kopertę z czerwonym znaczkiem, nie z niebieskim, jak zazwyczaj.

Majar nawet nie drgnął.

- Może to coś ważnego - Tambün podsunął mu zapieczętowana kopertę, tuż pod nos.

Co miesiąc do Saurona przychodziły listy. Oczywiście, były od [T.I]. Elegancka czarna koperta z błękitną pieczęcią, przedstawiającą gwiazdę i duże E na środku. Treść tych listów była do siebie bardzo podobna. Pisała w nich jak się czuje i jak się mają chłopcy. Przez pierwsze 2 miesiące Sauron trzymał je w ukryciu i wyczekiwał ich z niecierpliwością, lecz 3 miesiąca jeden z listów dostał się w ręce Melkora. Majar był pewny, że się wścieknie i zabroni mu je odbierać, lecz Valar powiedział jedynie "W ten sposób na pewno nie pogodzisz się ze stratą", i oddał mu kopertę. Od tamtej pory Sauron przestał je czytać, ale nie ze względu na te słowa. Doszedł do wniosku, że gdyby nie przestał to Melkor byłby w stanie zrobić coś głupiego. "Mógłby ich skrzywdzić." myślał "Bo jeśli [T.I] już nie będzie, nie będzie już czego rozpamiętywać." Tym tokiem myślenia kierował się mówiąc kolejne słowa do Tambün'a.

- Spal go. - powiedział nie odrywając wzroku od swojego projektu.

- A-ale - zaciął się - To chyba ważne...

- Spal go, mówię.

- Nie chce pan wiedzieć co jest w środku?

- Nie - odpowiedział krótko.

- Ja bym chciał wiedzieć. - mruknął Tambün.

Sauron spojrzał mu w oczy tak złym wzrokiem, że, aż ciarki przeszły mu po plecach. Tambün spuścił głowę.

- Wedle rozkazu - ukłonił się nerwowo i skierował ku wyjściu.

- Tambün! - zawołał za nim - Reszty też się pozbądź!

- Wszystkich? - zdziwił się.

- Tak.

- Nawet tych nie otwartych?

- Czy nie wyrażam się jasno?! - warknął poirytowany.

- Tak, oczywiście. - sługa znów się ukłonił i wyszedł.

"Co za bezczelność" pomyślał i wrócił do pracy. Niestety błądzące do tej pory myśli zaczęły się skupiać na pytaniu: Co mogło być w liście z czerwoną pieczęcią? "Czy to mogło być coś ważnego?" myślał "Może coś się stało? W ostatnich lista [T.I] pisała tylko, że miewa zawroty głowy i częste nudności, ale to pewnie tylko przez klimat i tamto jedzenie od którego odwykła".

Sauron przerwał szlifowanie. Wstał i przyjrzał się swojej robocie.

"A może poważnie zachorowała? Może coś się stało chłopcom? A co jeśli zmarła a to koperta z wiadomością o jej pogrzebie?" potrząsnął głową, chcąc wyrzucić z niej tą okropną myśl. "A co jeśli stało się coś gorszego? Co jeśli popłynęła do Valinoru? Tego przeklętego miejsca pełnego kłamców i potężnych oszustów...

W tym momencie Sauron podjął decyzję. Już chciał biec, by powstrzymać Tambün'a przed zniszczeniem wiadomości, gdy na jego ramię spadła ciężka dłoń. Wzdrygnął się, ponieważ nie słyszał jak Valar podszedł do niego, a tym bardziej, że w ogóle wszedł do kuźni.

- Witaj Sauronie - powiedział - Co dziś robiłeś?

Majar z cichą rezygnacją odwrócił się do niego i pokazał mu złotą obrączkę.

- Cieszę się że mimo wszystko nie próżnujesz. Zima była dla nas dość ciężkim okresem, ale widzę, że wciąż wykorzystujesz swoje wiosenne wakacje.

Sauron skinął głową.

- To dobrze.

Wysoki i dostojny Valar przeszedł obok stanowiska z niedbale rzuconymi nań materiałami, po czym odwrócił się.

- Sam również mam coś ciekawego. Powstał nowy projekt broni. Może nie jest zbyt nowoczesna, ale za to będzie zaskakująco skuteczna. Pokażę ci ostatnie szkice.

Mimo jego poważnej i wyprostowanej postaci w oczach pojawiły się błyski, oznaczające ekscytację jak zawsze wtedy, gdy tworzył coś (według niego) wspaniałego. Nie czekając na sługę, skierował się w stronę wyjścia. Szeleszcząc długim płaszczem, zniknął w bocznym korytarzu. Majar ponuro zerkając w jego stronę udał się za nim...

{Preferencje} Melkor- Władca MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz