22. Zapoznanie

162 21 10
                                    

Dzień zaczął się deszczowo i wietrznie. Jechaliście już piętnaście minut, gdy wiatr wreszcie się uspokoił, lecz deszcz wzmógł się na sile. Jechaliście w trójkę, okryci długimi czarnymi płaszczami, które miały na celu ochraniać was przed deszczem, ale marnie spełniającymi swoje powołanie. Melkor, dumny i poważny jechał na brunatnym, ogromnym koniu. Ty, za nim, na młodym, wierzgającym wierzchowcu o czarnej sierści. Niedaleko ciebie, na ciemnobrązowym kucyku jechał Tambün jako usługa i tragarz niewielkiej skrzyneczki z kilkoma eliksirami, oraz przerobionym przez Ciebie Adektem. W milczeniu przemierzaliście szumiące od deszczu pustkowia. Naburmuszona na okropną pogodę naciągnęłaś kaptur głębi na głowę. "Cholerny deszcz..." burknęłaś.

- Panno Noeen - szepnął do ciebie Tambün - Chciałem porozmawiać o naszym celu.

Zwróciłaś na niego dwoje szarych oczu.

- Dostałem rozkazy od Wielkiego Mistrza, że mam przekazać panience wiadomość o zasadach jakie panują w Angbandzie.

Wymownie spojrzałaś w stronę Melkora. Widać wciąż był obrażony i to na tyle, że nie zamierzał samemu ci ich przedstawić.

- Zamieniam się w słuch. - powiedziałaś nie spuszczając z niego wzroku.

- Więc, kazano mi przekazać, że panienka ma być poważna i dostojna, zachowywać się przyzwoicie z etykietą i nie rozmawiać za wiele z niegodnym i sługami, a przede wszystkim z prawym pomocnikiem korony, który jest również dowódcą straży oraz kowalem.

- Któż to taki? - zapytałaś od niechcenia.

- Sauron Gorthaur. - powiedział, a głos zniżył mu się do tonu pełnego uszanowania.

- Dlaczego mam z nim nie rozmawiać?

- Pan Sauron nie należy do wielbicieli bóstw zrodzonych w Śródziemiu. 

- To prawda? Czy kazano ci tak powiedzieć? - spytałaś obojętnie, patrząc na sługę.

Ten spojrzał na jadącego przed wami Melkora, jakby w obawie, że go usłyszy. Zwrócił na ciebie oczy i puszczając widzę, uniósł dwa palce.

- Rozumiem - pokiwałaś głową - Miło, że mi to mówisz, podczas gdy sam "Wielki Mistrz" jest zbyt dostojny by mi samemu to przekazać.

Oboje spojrzeliście na Melkora. Ten nie zwracając uwagi na waszą rozmowę wciąż jechał przed siebie.

- Nie martw się "Mistrzu" - zwróciłaś do niego - Nie będziesz się mnie wstydzić. Wręcz przeciwnie...

Resztę drogi jechaliście w milczeniu. W promieniu kilkunastu metrów nie było nic widać, ponieważ deszcz i mgła zasłaniały cały krajobraz. Zagapiona w ziemię poświęciłaś się monotonnej jeździe przez nudne i ponure pustkowia. Myślałaś nad planami Melkora wobec Quentich, oraz okolicznych osiedli wolnych istot. Jak to będzie wyglądało? Czy nie unikniesz roli mordercy jaką chciał ci przydzielić Valar? I kim jest ten tajemniczy Sauron? Wydawał się być równie ponury co jego władca. Mimowolnie wyobraziłaś sobie kopię Melkora tylko trochę niższą. Uśmiechnęłaś się do siebie i uniosłaś oczy w stronę mglistego w horyzontu.

***
Po jakimś czasie wjechaliście na szeroki kamienny most, tuż przed ogromną czarną bramą. Melkor dał znak, abyście zeszli z koni. Tambün, chyba wiedząc co ma zrobić, złapał za wodzę twojego konia, rumaka Melkora, i razem z tłustym kucykiem poszedł w swoją stronę. Chwilę patrzyłaś za nim, ale zaraz odwróciłaś się do Melkora. Ten stał niewzruszony pod bramą, czekając, aż się otworzy. Gdy stanęłaś obok niego, odezwał się, po raz pierwszy, odkąd opuściliście Utumno.

- Sauron jest moim najwierniejszym sługą. Może być trochę oschły.

- Tak jak ty? - zapytałaś nie patrząc na niego.

{Preferencje} Melkor- Władca MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz