Słońce sięgnęło zenitu, gdy w upalne popołudnie wojska stanęły w szyku. Sauron siedział, wyprostowany na czarnym koniu, patrząc w przestrzeń przed sobą. Czarna zbroja okrywająca jego ciało nagrzewała się stopniowo, a powiewająca peleryna była teraz najgłośniejszym dźwiękiem jaki słyszał. Przed nim stały wojska przeciwnika. Rzędy Quentich w srebrzystych zbrojach i wąskich hełmach zakrywających twarze. Sauron zza swojej maski widział jak wiele ich było. Powoli i obojętnie obrócił się za siebie, by zobaczyć całe mnóstwo pokraczny żołnierzy na których czele stał On.
Znów popatrzył przed siebie. Między nim, a najbliższym rzędem żołnierzy elfów, była szeroka, pusta przestrzeń na którą wystąpił dostojny Elf na koniu. Sauron już go znał, jeszcze tak niedawno pertraktował z nim jak powinna się odbyć wojna. Dowódca Straży zatrzymał się kilkanaście kroków od niego.
- Nasz Pan i Władca - zaczął oficjalnie - jest rozczarowany postawą Morgotha, pana wszelkiego plugastwa.
Sauron nie odpowiedział.
- Wiedząc, że złamie On obietnicę i pojawi się w obecności wojsk, sami również postanowiliśmy przybyć ze wsparciem.
Sauron cmoknął przez zęby. "Tsk. To po co była ta cała gadka o walce i niechcianych trupach?" pomyślał.
- Otóż nasz pan daję wam ostatnią szansę na wycofanie się i poddanie naszym żądaniom. - zakończył elf.
Sauron uniósł do góry dłoń, drugą zaciskając wodzę konia. Na ten znak całe wojsko Melkora podniosło głośny okrzyk. Chaotyczne i głośne wrzaski postawiły sprawę jasno. Posłaniec bez słowa zawrócił i stępem wtopił się w szeregi swoich żołnierzy.
Sauron sięgnął prawą dłonią po miecz i szerokim ruchem wyciągnął go z pochwy, unosząc w górę. Za jego plecami podniósł się jeszcze większy wrzask. Trębacze zadęli w rogi, tak, że cała dolina Utumno i okolice zabrzmiały ich echem. "Na stanowiska!" krzyknął ktoś z tłumu przeciwników. Łucznicy napięli łuki i skierowali strzały ku Czarnym Wojskom. Sauron niewzruszony skierował miecz przed siebie. Pierwsze kilka rzędów ruszyło biegiem na nieprzyjaciela. Strzały sypnęły się z przeciwnej strony. Majar nawet nie drgnął, gdy kilka z nich uderzyło w czubek jego zbrojonego hełmu.
Zazwyczaj w takich momentach umysł i ciało Majara przepełniła adrenalina, podniecenie i emocje związane z walką na śmierć i życie. Lecz teraz? Sauron siedział wyprostowany na koniu, patrząc pustym wzrokiem przed siebie. Nie wspierał swoich żołnierzy, nie kierował skomplikowaną strategię, którą zazwyczaj planował przed bitwą. Obserwował ruchy przeciwnika bez większego zainteresowania. Przesuwając wzrok na horyzont zauważył dwóch rosłych elfów trzymających chorągwie. W tym momencie przypomniało mu się o tych dwoch postaciach, ktore dostrzegl. Myśli Saurona skierowały się ku dwóm Majarom. Zastanawiał czy to co widział to faktycznie prawda, czy moze tylko przywidzwnie. Próbował ich wypatrzyć w to tłumie, lecz prócz rzędów lśniących hełmów Quentich, nie zobaczył nikogo. Sauron spuścił wzrok, spoglądając na swoich żołnierzy.
Jego uwagę przykuł niewielki ork w poszarpanej, skórzanej kurcie. Przebiegł tuż obok niego, wrzeszcząc wniebogłosy "Śmierć ścierwom!". Sauron powiódł za nim wzrokiem, patrząc jak z furią rzuca się na Quentich. Uśmiechnął się krzywo "Każdy elf powiedziałby to samo o nim" pomyślał "Ciekawe czy istnieje na świecie taka siła, która zdołała by pogodzić Czarne siły z resztą świata? Nie. To radykalne."
Wreszcie Sauron wybudził się ze swoich rozmyślań. Zauważył, że linia jego żołnierzy wyraźnie przesunęła się naprzód, zmuszając elfów do walki wręcz. Sauron westchnął głęboko i poprawił hełm. Pociągnął za wodze, kierując konia w stronę twierdzy. Rumak ruszył przed siebie, leniwie. Majar uniósł głowę, zawieszając wzrok na twierdzy.
CZYTASZ
{Preferencje} Melkor- Władca Mroku
RastgeleJest to już druga część moich preferencji z Śródziemia. Jeśli nie widziałaś poprzedniej, nadrób straty, aby się nie pogubić w tej zawiłej historii: Sauron-Książe Ciemności. Więc jest to ciąg dalszy mojej poprzedniej książki, tyle że po kilku latach...