13. Adekt

171 30 2
                                    

Wchodziłaś po schodach za wysokim sługą. Zimno ciągnące od kamiennych murów przyprawiło cię o gęsią skórkę.

- Zawsze macie to tak zimno? - zapytałaś

- Tak, panienko - odpowiedział, nie odwracając głowy.

- Lubisz taki klimat?

- Jest mi obojętny, panienko.

- Nie mów do mnie panienko. Mam wrażenie jakbyś mówił to z przekąsem.

- Ależ skąd! - obruszył się.

- W porządku. - uspokoiłaś go - Wasz Morgoth nazywa mnie Noeen, więc ty chyba też możesz.

- Oczywiście.

Weszliście na drugie piętro. Służący otworzył przed tobą drzwi do twojego pokoju i ukłonił się skromnie, po czym uniósł głowę unikając twojego wzroku.

- A ciuchy? - zapytałaś - Chyba nie chcesz, żebym w tym chodziła cały dzień. - i na podkreślenie swoich słów wygładziłaś halkę.

- Oczywiście, że nie! Wszystkie rzeczy powinny już być przygotowane.

- Jeśli tak, to muszę przyznać, że szybkość wykonywanych tutaj obowiązków przekracza moje wyobrażenie. Melkor musi was trzymać twardą ręką.

Nie czekając na odpowiedź weszłaś do środka. Rzeczywiście, na łóżku leżał komplet ubrań. Brązowa tunika z szerokimi rękawami, uszyta chyba na miarę jakiegoś drobnego chłopca, obcisłe spodnie ze skóry bardzo przypominające jeździeckie, oraz wysokie buty które były przystosowane na długie konne jazdy. Dodatkowo na poduszkach leżał pas ze srebrną klamrą. "Widzę, że Melkor lubi dbać o swoich czarodziei" uśmiechnęłaś się. Zabrałaś się do ubierania dość ospale. Nie byłaś zadowolona ze swojego nowego stroju. Ciasne kozaki piły cię w stopy, a szeroka tunika przypominała bardziej worek z dziurami na głowę i ręce. Właśnie zapinałaś skórzany pas, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Melkor.

- Mam świetne wieści! - powiedział pogodnie.

- Musisz się oduczyć wchodzić tu jak do siebie! - zawołałaś - Właśnie się przebieram! Nie przyszło ci do głowy, żeby zapukać?

- Pominę fakt, że to jest jedna z moich, komnat bo mam dla ciebie zadanie.

Melkor wszedł do środka, trzymając w rękach drewnianą skrzyneczkę. Znajdowało się w niej mnóstwo szklanych buteleczek z małymi etykietami. Położył ją na ziemi i popatrzył na ciebie wyczekująco. Podeszłaś bliżej i pochyliłaś się nad nimi.

- Każda z butelek zawiera inną recepturę na trutkę - zaczął - ich podstawą jest taka sama jak w trzecim rozdziale, drugiej księgi o kontroli umysłów. Problem w tym, że każda receptura trwa wyłącznie kilka minut. Twoim zadaniem jest sprawić, aby trwały dłużej.

Spojrzałaś na niego z powątpiewaniem.

- Jesteś pewny? Znaczy, fajnie, że masz taki pomysł, ale do czego ci to posłuży?

- Wszystko ci wyjaśnię, jeśli to zrobisz.

- Ile mam czasu?

- Dzień. - powiedział i wyszedł, zostawiając cię z nieciekawym grymasem na twarzy.

- Dzień?! - krzyknęłaś za nim - W jeden dzień to ja same składniki przygotuję.

Ale nie usłyszałaś odpowiedzi. Zrezygnowana usiadłaś na ziemi i zaczęłaś przeglądać etykiety.

- Adekt i czarny jabbin...Adekt i zioło milligan..Adekt i inne świństwa... - mamrotałaś - Skąd ja to wszystko wezmę?

Bez entuzjazmu wstałaś. Wzięłaś skrzyneczkę pod pachę i ruszyłaś korytarzem w dół, kierując się do laboratorium.

{Preferencje} Melkor- Władca MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz