9. Samsara

176 27 8
                                    

Była już godzina po północy. Jasny księżyc wyszedł zza chmur, oświetlając drogę przed nią. Ta odrobina światła naprawdę bardzo pomagała, bo większość dróżki składa się z wysokiej trawy i błota. Lith jechała szybko, jakby bała się, że ktoś zechce ją zatrzymać. Ale Naleah nie mogła galopować bez końca. Koń mimowolnie zaczął zwalniać, aż po chwili zatrzymał się.

- Naleah! - zawołała popędzając ją, lecz klacz jak się zatrzymała tak stała.

Zrezygnowana Lith zeskoczyła z siodła i pociągnęła konia za uzdę. Ruszyła przez mokre trawy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo się nie przygotowała na wyprawę. Co prawda miała przy sobie miecz, ale broń jej nie ogrzeje ani nie nakarmi. "W ostateczności mogłabym coś upolować" pomyślała "Chodź na pewno byłoby prościej gdybym miała łuk i strzały". Wreszcie, chłodny wiatr zaczął dawać się we znaki. Mimo, że jej błękitna sukienka była z grubego, wyszywanego materiału, to jej odsłonięte ramiona zaczynały marznąć. Drżąca Lith już miała się poddać i zawracać, gdy w oddali dostrzegła jakąś osadę złożoną z czarnych, w ciemności, domków, które wyraźnie zaznaczały się na tle granatowego horyzontu. Lith ucieszyła się myśląc, że może tam zastać swoją starą znajomą którą poprosi o pomoc. I nie myliłaby się, choć zamiast niej zastała jej córkę.

Nieśmiało zakołatała do jednego z domków, stojącego trochę na uboczu. Otworzyła jej wysoka, blond włosa elfka w długiej białej szacie.

- Lithia! - zawołała zaskoczona - co tutaj robisz o tej porze? 

- Wszystko wam opowiem, jak tylko napoicie mojego konia, a mi pożyczycie jakiś koc. - powiedziała drżąc z zimna - jest może Nuinela?

Dziewczyna zwiesiła głowę.

- Nie. Wyszła.

- To niech lepiej się pospieszy, bo jutro wypływacie do Valinoru.

- Jak to "wy"? Nie płyniesz z nami?

- To długa historia. Zajmij się koniem, a potem pogadamy.

Po 10 minutach siedziały razem w prowizorycznym saloniku. Na szerokiej ławie, obłożonej poduszkami, siedziała Lith, owinięta grubym kocem, wpatrzona w kilka świeczek, postawionych na stoliku, pijąc jakiś wywar z ziół. Mimo, że Samsara nie chciała jej poganiać, to wierciła się niespokojnie, chcąc się dowiedzieć co Majarkę tu sprowadziło. Gdy dziewczyna wreszcie odłożyła drewniany kubek, zaczęła mówić.

- Postanowiłam jechać na wschód, aby odnaleźć swojego ojca.

Te słowa wywarły na elfce wielkie wrażenie.

- Jak to?

- Tak to. To może być moja ostatnia szansa, by go poznać. Nasza matka ma się coraz gorzej i jeśli Valarowie jej nie pomogą... - głos dziewczyny załamał się - po prostu ona musi tam płynąć. Jednak ja nie zamierzam tam zamieszkać dopóki nie poznam prawdy o ojcu!

Samsara powoli pokręciła głową.

- Nie powinnaś go szukać.

- A niby dlaczego?

- Gdyby był kimś dobrym znała byś go od początku. Może to lepiej jeśli twoja matka postanowiła to zataić?

- Tą śpiewkę słyszałam już wiele razy - Lith szczelniej owinęła się kocem - "To dla twojego dobra", "to lepsze dla ciebie", "tak będzie lepiej"...

Przez chwilę nastała cisza. Wiatr przybrał na sile i uderzał w drewniane okiennice.

- Chciałam tylko poznać prawdę - podjęła - myślałam, że Nuinela mi coś powie, ale skoro jej nie ma, może ty coś wiesz?

Samsara zawiesiła wzrok na przeciwległej ścianie. Trwała tak przez kilka minut, aż Lith zaczęło się zdawać, że nigdy nie odpowie.

- Niewiele - odezwała się wreszcie - jedynie z opowieści matki. 

Odwróciła jasne, błyszczące oczy w jej stronę.

- Kiedyś w nocy miała koszmar. Zbudziła mnie swoim krzykiem: "Mairon! Ocal nas!". Od razu pobiegłam sprawdzić co się stało, a gdy trochę się uspokoiła zapytałam "Kim jest ten Mairon?". "To dowódca wojsk wschodnich" odpowiedziała "Kiedyś miałam z nim wiele do czynienia, i z jego rodziną." Wtedy pogłaskała mnie po głowie i dodała "Jeśli to prawda co nas czeka, to tylko jego bunt może nas uratować". Nigdy więcej już do tego nie wróciła.

Majarka zamyśliła się głęboko.

- Jesteś pewna, że to o moim ojcu?

Elfka pokiwała głową, ale bez wyraźnego przekonania.

- Wiesz gdzie konkretnie go znajdę?

- Jedź na wschód...

- Wszyscy mi to powtarzają - przerwała jej z oburzeniem - jakby nie istniało nic innego oprócz wschodu.

- Wybacz mi, ale tyle wiem.

Lith spojrzała na nią markotnie.

- Lithia - zaczęła Samsara trochę ostrzej - jedyne osoby jakie miały z nim doczynienia to moja i Twoja matka. Jeśli one postanowiły zatrzymać te informacje dla siebie, nie powinniśmy kwestionować ich wyboru.

- Może i racja - Lith oparła się o stertę poduszek.

- Musisz zacząć działać na własną rękę - ciągnęła dalej - Dam ci wszystko czego potrzebujesz, płaszcz? pożywienie? wodę? dam ci wszystko, tylko powiedz mi co postanawiasz dalej zrobić? 

Ponownie zaległa cisza. Głośny świst wiatru ustał, przez co cisza wydała się jeszcze głębsza i mroczna.

- Pojadę! - Majarka zerwała się z ławy, strącają kilka poduszek - Nie wiem jak go znajdę, ale to zrobię. Będę jechać na wschód dotąd, aż nie znajdą czegoś godnego uwagi.

- Jest tam wiele rzeczy godnych uwagi - powiedziała niewesoło Samsara, zbierając z ziemi poduszki - choćby sam Morgoth.

- Morgoth?

- Władca najgorszej części wschodu. Pamiętaj! Jeśli jakimś okropnym nieszczęściem zdołała byś go spotkać, uciekaj! Uciekaj jak najdalej! 

- Mhm - zbyła ją Lith, po czym szepnęła do siebie - Może jednak uda mi się załatwić to inaczej, niż tchórzliwą ucieczką.

Spojrzała na swoje drobne, białe dłonie.

- ...Może nawet powinnaś przybrać inne imię na tą podróż? - trajkotała elfka - Wiem co na pewno nie powinnaś robić! Mówić kim jesteś. Chodź by cię sam Iluvatar pytał, masz kłamać! Nie wiadomo co tam na ciebie czeka.

- To są przestrogi dla małych dzieci. - Lith zwinęła koc w kłębek.

- Dla dzieci, ale mają na celu uchronić - potwierdziła Samsara.

- Dobrze, dobrze. Mam jeszcze jedną prośbę Czy mogłabyś nie mówić Nuineli, że tu byłam? Nie chcę, żeby moja matka się dowiedziała.

Samsara ze zmartwioną miną pokiwała głową, ale jeszcze mniej pewnie niż przedtem.

- Świetnie - zawołała Lith, krzyżując ręce na piersi - A teraz Opowiedz mi więcej o tym całym Morgothcie. Wolę wiedzieć czego mogę się spodziewać...

Hej, tak się ostatnio zastanawiałam, skoro Córka Nocy odpłynęła do Valinoru, czy nie byłoby ciekawiej, gdybym zaczęła pisać z perspektywy Lith/Noeen, jako "ty" (2.osoba licz.poj)? Nie zrozumcie mnie źle, nie wyrzucam Córki Nocy gdzieś na wyspę! *uwaga spoiler* Planowałam nawet, aby wróciła, ale wtedy zwracałabym się do niej po prostu "Córka Nocy" lub "[T.I]". W przyszłości mogę trochę skakać z tej perspektywy "Ty" do "on, ona" (3 os.licz.poj) Ale tylko po to, aby móc pokazać obie strony: I Twoją i Melkora. To tylko luźna propozycja, Mi byłoby łatwiej pisać, a Wam się wczuć. Czekam na wasze odpowiedzi :3

- Pozdrawia Zarobiona Tasza <3

{Preferencje} Melkor- Władca MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz