Promienie chłodnego wiosennego słońca wpadły do słabo oświetlonej komnaty. Dwie istoty, okryte grubą kołdrą leżały na łożu. Potężna postać Valara, bez wyrazu gapiła się w sufit, prawą ręką gładząc talię czarnowłosej Majarki, której głowa spoczywała na jego nagiej piersi. Oboje oddychali spokojnie, uspokajając wciąż szybko bijące serca. Te kilka godzin spędzili razem nie dbając o nic, ani o nikogo.
Z wyraźnym zadowoleniem wspominałaś miniony czas z Melkorem. Zaskoczyła cię jego czułość i ogromna dbałość, o którą nie posądziłabyś takiego "władcę". Teraz wszystko się zmieni. Należycie do siebie i to jest najważniejsze.
Objęłaś go, jakby na potwierdzenie swoich własnych myśli. Wtem, poczułaś pod palcami jakieś nierówności. Podniosłaś głowę, aby jeszcze raz obejrzeć jego tors.
- To trochę smutne, że twoje ciało jest tak zniszczone. - powiedziałaś wodząc palcem po bliznach na jego muskularnym torsie - Co ci się stało tutaj?
Wskazałaś skazę przechodzącą wzdłuż lewej piersi.
- Usiłowałem poskromić dzikiego wilczura.
- Tego samego co...
- Nie. Tamte są słabe i nie tak potężne jak wilczury z Gór Żelaznych. Wszystkie już zdążyłam wytresować.
- Będę mogła ją kiedyś zobaczyć?
- Może.
- A ta? - dotknęłaś zszytej rany na lewym obojczyku.
Valar drgnął niespokojne. Szeroka dłoń spoczywająca na twojej talii poruszyła się.
- Nie pamiętam. Pewnie z jakiejś bitwy.
- Bitwy z Valarami?
- Najprawdopodobniej.
- Wciąż nie rozumiem - poprawiłaś się w pościeli - Dlaczego w sumie się nie lubicie?
- To długa historia.
Spojrzałaś na niego prosząco i oparłaś brodę o jego klatkę piersiową.
- Uwierz mi, nie chcesz tego słuchać. To bezsensowna walka pomiędzy aroganckimi snobami, a mną.
Uniosłaś brew.
- Spójrz na to z perspektywy Quentich. Mnóstwo napuszonych i potężnych istot, które rzekomo miały ich pilnować, przeniosły się na wyspy mlekiem i miodem płynące. Czy to nie jest szczyt arogancji? W dodatku kiedyś sam chciałem ofiarować tym stworzeniom pomoc.
- Nie możliwe!
- Możliwe. Przebrałem się za podobnego do nich i im zaproponowałem moją opiekę.
- I co?
- Wtedy dowiaduję się, że te snoby uważają się za najlepszych. Nagadali na mnie tyle kłamstw, że przekonali Quentich, że mogę im tylko zaszkodzić. Sama przyznasz, że nie jestem, aż tak zły.
Pokręciłaś głową.
- To faktycznie nie fair. - znów oparłaś głowę o jego pierś.
- Ja w przeciwieństwie do nich jestem bardzo szczery wobec moich najbliższych poddanych - mówił.
- No tak - skrzywiłaś się lekko.
- Ja nie mam przed nimi żadnych tajemnic, o których by nie wiedzieli.
Skrzywiłaś się jeszcze bardziej. To bezdyskusyjnie była aluzja. Czy Melkor zaczął coś podejrzewać? W końcu miał prawo się dowiedzieć zwłaszcza, że teraz łączyła was dość "specjalna" więź.
CZYTASZ
{Preferencje} Melkor- Władca Mroku
RandomJest to już druga część moich preferencji z Śródziemia. Jeśli nie widziałaś poprzedniej, nadrób straty, aby się nie pogubić w tej zawiłej historii: Sauron-Książe Ciemności. Więc jest to ciąg dalszy mojej poprzedniej książki, tyle że po kilku latach...