- Jesteś pewna, że chcesz to dodać - zapytał Melkor zaglądając Ci przez ramię.
- Mhm - potwierdziłeś nie wiadomo, który już raz.
Do niewielkiego garnka z pluskiem wpadło pięć pestek pomarańczy.
- A teraz, co weźmiesz - dopytywał.
- Teraz zamieszam tą drewnianą łyżką - wzięłaś ją do ręki - i zapytam ciebie, dlaczego nieustannie patrzysz mi na ręce?
- Chcę mieć pod kontrolą to co robisz, abyś mi przypadkiem nie puściła pracowni z dymem.
- O to się nie musisz martwić. Czy mógłbyś mi teraz podać ten gliniany dzbanek? - zapytałaś, wskazując na swój skórzany worek.
Melkor niechętnie podszedł do torby i wyjął z niej o co prosiłeś.
- Postaw to tu, dziękuję - znów wróciłaś do mieszania.
- Nadal nie pojmuję - zaczął wpatrując się w wywar - jesteś niezmiernie utalentowana. Potrafisz wyczarować ciepły mróz na ścianach, mówić w Czarnym Języku i jeszcze robisz takie... - wziął głęboki wdech - rzeczy.
W powietrzu unosił się słodki zapach miodu i cynamonu. Z uśmiechem na ustach dodałaś do mikstury zawartość dzbanka.
- Znajomość Czarnej Mowy zawdzięczam moim braciom, a ten "ciepły mróz"...
- Masz braci? - uniósł brwi ze zdziwienia.
Jakiś czas zwlekałaś z odpowiedzią. Nie chciałabyś się ot tak dowiedział o twojej rprzeszłości, bo w końcu mogłoby to im w jakiś sposób zaszkodzić. "Ostrożności nigdy dość" pomyślałaś.
- Znaczy wiesz...braci - zaczęłaś, odstawiając naczynie - Zachodni Majarowie to dziwna rasa. My zawsze się nazywamy braćmi i siostrami, a Valarów lub starszych Majarów nazywamy matkami lub ojcami.
Melkor spojrzał na ciebie badawczo, ale twoja mina nie dała nic po sobie poznać.
- Mhm. - wzruszył ramionami - Tego nie wiedziałem. Ale jest coś co mnie bardziej zastanawia, mianowicie, dlaczego mając te wszystkie zalety nie jesteś po żadnej stronie? Czy może jedynie tak twierdzisz?
- Trudno mi to powiedzieć - przerwałaś mieszanie i zanurzyłaś łyżkę w wywarze i spróbowałaś odrobinę. Na twarzy pojawił Ci się błogi wyraz.
- Dobre - powiedziałaś ponownie zanurzając łyżkę - Spróbuj - wysunęłaś ją w jego stronę.
Melkor skrzywił się jak małe dziecko, które odmawia jedzenia warzyw, jednak w końcu się przełamał. Zamlaskał kilkukrotnie po czym znów się skrzywił.
- Słodkie, ale posmak ma gorzki - skomentował z miną krytyka.
- Takie ma być.
- Co to jest?
- To jest grzaniec - uśmiechnęłaś się.
- Czy to na pewno eliksir? - zapytał
- Można tak powiedzieć.
- A na co?
- Na długie, mroźne wieczory.
Valar popatrzył na ciebie z politowaniem.
- No co? Umiem też bardziej praktyczne eliksiry. Winną wodę, wspomagającą krążenie, umiem tworzyć wiele kombinacji z wilczych ziół i wielu innych roślin.
- To są leki, a nie eliksiry - oburzył się.
- Dochodzą do tego jeszcze zaklęcia z twoich książek - wskazałaś na stertę ksiąg leżących w kącie.
- Nauczyłaś się choć jednego? - zapytał wyzywająco.
Uniosłaś lewą rękę na wysokość jego czoła.
- Tara uch-ara - powiedziałaś.
Z twojej dłoni zaczęła się wydobywać popielata mgła. Uniosła się i zatrzymała nad jego głową. Valar podniósł rękę, aby ją rozwiać, ale w tym samym momencie zamarł w bezruchu. Uśmiechnęłaś się złośliwie.
- Baczność! - zawołałaś.
Wyniosły mistrz czarnej magii wyprostował.
- Skacz! - zawołałaś z coraz szerszym uśmiechem.
Melkor zaczął skakać jak ogromny zając.
- Pokłoń się!
Ten, padł na kolana i rozłożywszy ręce dotknął czołem ziemi. Jego duża, ozdobna korona potoczyła się w twoją stronę. Zatrzymałaś ją, stawiając na niej stopę.
- A teraz... - w tym momencie poczułaś ogromny ciężar.
Widocznie silna wola potężnego Valara walczyła z twoim zaklęciem. Jeśli on wygra twoja klątwa zostanie złamana, a to nie mogło dobrze się skończyć. Szybkim ruchem rozproszyłaś szarą mgiełkę. Chwilę to trwało nim Valar uniósł głowę.
- Więc? - zapytałaś, dysząc ciężko, jakbyś właśnie przebiegła porządny maraton - Wciąż myślisz, że niczego się nie nauczyłam?
- Co ty zrobiłaś? - zawołał wstając z podłogi.
- Po prostu ładnie cię poprosiłam abyś mi podziękował za grzańca... - uśmiechnęłaś się niewinnie.
Melkor już otwierał usta by zacząć się kłócić, ale chyba coś do niego dotarło, bo zamknął je i spojrzał na ciebie.
- Chyba muszę przestać się dziwić - powiedział otrzepując spodnie z kurzu - Wiem, że zaklęcie kontroli musi być użyte wraz z adektem, ale skoro tak...
Popatrzyłaś na niego zaskoczona. Byłaś pewna, że będzie wściekły za to, że kazałaś mu przed sobą klękać, ale Melkor wydawał się być w jeszcze lepszym humorze.
- Czy możesz podać mi moją koronę?
Schyliłaś się i oddałaś mu jego własność.
- Jednak by być prawdziwym czarodziejem - zaczął, unikając twojego wzroku - musisz umieć bronić się w walce wręcz...
- Mam ją w małym palcu - parsknęłaś.
- Dobrze. Więc nauczę cię mieć ją w głowie - powiedział poważnie.
Najwyraźniej nie zrozumiał twojego przekazu.
- Wrócę tu za kilka godzin. Wtedy zaczniemy drugi etap nauki. - i założywszy koronę na głowę wyszedł.
"Dziwne" Odwróciłaś się "Pierwszy dzień w nowym miejscu i już mam takie przywileje? Coś tu jest nie tak". Stanęłaś przy blacie i podniosłaś probówkę z jakimś zielonym płynem. "Wiele osób mnie przed nim ostrzegało" przyjrzałaś się jej zawartości "Powinnam stąd wyjechać i to jak najszybciej, nie mogę zapomnieć o tym po co to w ogóle wyruszyłam. Może on będzie coś wiedział o..."
- Właściwie - usłyszałaś za plecami - Czy mógłbym wziąć trochę tego "eliksiru"? - Melkor stał, z bardzo poważną miną - Nie żeby mi smakowało, ale...
- Nie musisz się tłumaczyć - przerwałaś mu i wcisnęłaś w ręce garnek.
Valar ponownie wyszedł. "Dlaczego wszyscy go tak nienawidzą?" Oparłaś się o blat, wciąż patrząc na drzwi za którymi zniknął "Wydaje się wręcz miły" uśmiechnęłaś się do siebie. "Całe szczęście, że nie wykonał trzeciego rozkazu jaki mi przyszedł do głowy. Hmm...Może zostanę tu jeszcze z dwa dni..."
CZYTASZ
{Preferencje} Melkor- Władca Mroku
RandomJest to już druga część moich preferencji z Śródziemia. Jeśli nie widziałaś poprzedniej, nadrób straty, aby się nie pogubić w tej zawiłej historii: Sauron-Książe Ciemności. Więc jest to ciąg dalszy mojej poprzedniej książki, tyle że po kilku latach...