Przed tobą była ciemność, za tobą była ciemność, nad tobą była ciemność. Czarna przestrzeń rozciągała się wszędzie, gdzie okiem sięgnąć. Głębia tej nicości zaczęła cię przerażać. Było w niej coś niepokojącego, coś strasznego. Chciałaś iść w głąb, lecz nie byłaś w stanie się ruszyć. Chciałaś się cofnąć, lecz nie byłaś w stanie się ruszyć. Chciałaś się obejrzeć, ale było to niemożliwe. Zupełnie jakbyś utknęła w jednej pozycji w nicości, nie mając nad niczym kontroli.
Nagle poczułaś coś innego. Całe twoje ciało ciało ogarnęło przyjemne uczucie ciepła rozchodzącego się po kościach. Ciemność rozjaśniła się i stała odrobinę przejrzysta. Byłaś już w stanie poruszyć głową. Poczułaś jak życie wraca do twoich palców. Wreszcie całe dłonie i stopy się rozgrzały. Usłyszałaś głos. Nie rozróżniłaś słów, o ile były to słowa. Skierowałaś twarz, skąd doszedł cię ten dźwięk. Głos powtórzył się zdołaś się zrozumieć dwa słowa. Zacisnęłaś oczy i momentalnie je otworzyłaś.
Zobaczyłaś przed sobą bladą twarz wpatrującą się w ciebie z wyczekiwaniem. Rozejrzałaś się dookoła. Znajdowałaś się w dziwnym pomieszczeniu. Był to duży namiot w kolorze szafiru. Dookoła leżało wiele rzeczy rozrzuconych jakby ktoś przeszukiwał to miejsce; miecze, szpady, sznury i kilka narzędzi. Twoje ciało grzała gruba bordowa suknia, którą na dodatek okrywał ciepły koc z owczej wełny. Nie był zbyt przyjemny w dotyku ale za to ogrzewał bardzo dobrze. Wreszcie zwróciłaś uwagę na twarz . Po chwili skupienia zdołałaś ją rozpoznać.
- N-Narvi? - szepnęłaś cicho.
- Dzięki Illuvatarowi! Żyjesz! - zawołał uradowany - Już się bałem, że do nas nie wrócisz!
- Gdzie byłam..? - zapytałaś, przecierając oczy.
Ale Narvi nie odpowiedział. Porwał cię w ramiona i zaczął ściskać.
- Żyjesz! - powtarzał nieustannie - Nie wybaczyłbym sobie..!
- Ostrożnie z nią - usłyszałaś kolejny głos za plecami - Pewnie jeszcze nie odzyskała sił.
Tym razem rozpoznałaś go od razu.
- Ricar - zawołaś, odwracając się.
W rzeczy samej w przejściu stał Ricar. Miał na sobie czarne szaty przepasane białą szarfą. Twoją uwagę przykuła jego twarz. Cała prawa strona była owinięta bandażem, a lewa dłoń niknęła w grubym opatrunku. Patrząc na Narviego i jego granatowy strój, również zauważyłaś, że oprócz długiego zielonego płaszcza jest on w paru miejscach jest obowiązany bandażami.
- Co się wam stało? - zapytałaś patrząc to na jednego do drugiego.
- Drobne stłuczki podczas drogi powrotnej - powiedział Ricar, wzruszając ramionami, i podchodząc bliżej - Dobrze cię widzieć na nogach.
- A co...
- Pozwól - przerwał ci Narvi - że zaprowadzimy cię do polowej jadalni, gdzie coś zjesz i odpoczniesz, a później zajmiemy się odpowiadaniem na twoje pytania.
***
Po gorącym posiłku, spędzonym towarzystwie innych żołnierzy, wymknęłaś się z namiotu. Z niedopowiedzianych słów i pogłosek, dowiedziałaś się, że wojna się skończyła się dzień temu. Sam przebieg bitwy nie był się do końca jasny. Słyszałaś, że podobno pojawiali się tam Valarowie, ale nie byłaś do tego całkowicie przekonana. Całe wspomnienie bitwy było zamazane, prawie zapomniane. Wspięłaś się na najbliższy pagórek, z którego mogłaś dostrzec większą część krajobrazu. Obóz został rozbity na skraju doliny, gdzie między górami otwierało się przejście, prowadzące do opuszczonej twierdzy.
Patrząc na pustą przestrzeń widziałaś jak całą dolina była zadymiona, brudna i zniszczona. Wszędzie pełno było orkowych trupów i innych ciał sług Melkora. Patrzyłaś na twierdzę z pewnym współczuciem. W końcu spędziłaś tam sporo czasu. Chłodne powietrze wiejące z północy przyprawiło cię o gęsią skórkę. Ciaśniej opatuliłaś się kocem i przeczesałaś włosy.
- Jak się czujesz? - usłyszałaś głos Narviego.
- Dobrze. Tylko trochę głowa mnie boli - uśmiechnęłaś się.
Majar podszedł do ciebie i objął prawą ręką.
- Dlaczego nic nie pamiętam? - zapytałaś, tuląc się do niego.
- Pewnie dlatego, że pod koniec walki zemdlałaś.
- Walki?
- Teraz wreszcie możemy porozmawiać co faktycznie stało się w wieży. Choć powinienem ci najpierw powiedzieć, że dziś wieczorem odbędzie się sąd.
Spojrzałaś na niego pytająco.
- Melkor został pojmany, tak jak przewidywaliśmy. Jest teraz trzymany w podziemiach, ale przeniesiemy go do Valinoru, gdzie zostanie finalnie osądzony.
Przez chwilę nastała między wami cisza.
-...Co się z nim stanie? - zapytałaś wreszcie.
Narvi wzruszył ramionami. Poczułaś przejmujący chłód. Nie było to jednak przez wiatr, lecz przez nastawienie twojego brata do Melkora. Prawda była taka, że nikt go nie szanował, mając go za krętacza i potwora. Nie dziwiłaś się im, lecz mimo to nie potrafiłaś w jednej chwili całkowicie go znienawidzić. W końcu gdybyś nie odkryła jego kłamstw, wciąż byś...darzyła go...tym uczuciem...Ale czym jest "to uczucie"? Czy to miłość? Czy chwilowe zauroczenie? Tak czy siak przejdzie...Musi przejść...
Spojrzałaś na brata i uśmiechnęłaś się słabo.
- Co z mamą? Jest w Valinorze?
- Nie...przyjechała tutaj razem z nami. Miała spotkać się z... - zaciął się.
- Z ojcem. - spuściłaś oczy - Mam nadzieję, że go znajdzie...
Majar zetknął w twoją stronę.
- Matka chce uciec. - powiedział poważniejąc.
- Uciec?
- Jeśli Mairon się zgodzi, razem znikną w głębi Ardy.
- Dlaczego?
- Jeśli on się pokaże, podzieli los Morgotha...
- R-rozumiem...
Zawiesiłaś wzrok na twierdzy. Czy Sauron mógł by być na tyle głupi by się nie zgodzić? Musi się zgodzić! Musi....A Jeśli nie? Stracisz dopiero co zyskanego ojca...
Znów spojrzałaś na Narviego.
- Zimno mi. Wrócimy do obozu, a w międzyczasie, opowiedz mi co się działo przez ten czas..?
CZYTASZ
{Preferencje} Melkor- Władca Mroku
RandomJest to już druga część moich preferencji z Śródziemia. Jeśli nie widziałaś poprzedniej, nadrób straty, aby się nie pogubić w tej zawiłej historii: Sauron-Książe Ciemności. Więc jest to ciąg dalszy mojej poprzedniej książki, tyle że po kilku latach...