28. Wątpliwości

155 22 5
                                    

Stojąc przy wąskim okienku, w swojej komnacie wyglądałaś na rozległą równinę. Ciepłe powietrze unosiło pył i kurz z ziemi, którą podeptały szeregi wojsk, już dawno opuściwszy koszary. Spojrzałaś w czarne niebo. Nie było na nim ani jednej gwiazdy, wszystkie zostały zakryte przez ciężkie burzowe chmury. Patrzyłaś na te mroczne pustkowia z ponurą miną. "To wszystko przestaje mi się podobać." pomyślałaś "To wszystko obraca się wokół jednego tematu. Co powinnam zrobić? Wierzyć i temu Majarowi?" Zdjęłaś z twarzy metalową maskę i spojrzałaś na nią ze smutkiem. "Dlaczego nazwał Mairona "Zdrajcą"? Czyżby przez to, że zdradził Valarów?" Zadawałaś te pytania, obracając ją w palcach "To by wyjaśniało dlaczego Melkor mówił, że się ukrywa. Ale jeśli ich zdradził..." przerwałaś "...To znaczy, że on również zostanie stracony po wygranej Melkora." odłożyłaś maskę na parapet "O ile to prawda...kto wie czy Irdamas nie powiedział tego tylko po to, aby mnie wystraszyć."

Ponownie spojrzałaś w niebo. Ogromne kłębiaste chmury nagromadziły się jeszcze bardziej. Gdzieś w oddali usłyszałaś przytłumiony grzmot. Burza deszczowa zbliżała się wielkimi krokami. "Muszę z nim o tym porozmawiać" postanowiłaś "Może to nie najlepsza pora, ale mam już dość czekania. Wojna już się rozpoczęła."

Odwróciłaś się od okna i żwawo pomaszerowałaś w stronę wyjścia. Przeszłaś przez korytarz i zeszłaś po schodach. Odrobinę przygnębiona, wyjrzałaś z przejścia. Zobaczyłaś go. Melkor siedział na tronie z rękami opartymi na podłokietnikach i ze wzrokiem utkwionym w dal. Cicho podeszłaś bliżej, lecz tamten nie zwrócił na ciebie uwagi. Przyjrzałaś się dostojnej postaci Valara. Patrząc na niego można było powiedzieć, że jest zdolny do czynienia niemoralnych rzeczy. Postawna sylwetka przypominała żołnierza, gotowego na wszystko. Czarne, długie włosy, kontrastowały z bladym odcieniem skóry, a jasne oczy, wpatrzone w przestrzeń przed nim, pozbawione były w blasku jakie w nich zazwyczaj widziałaś. No i korona. Srebrna korona z trzema diamentami. Korona króla, który potrafi rządzić twardą ręką, a mimo to nigdy nie zaznałaś niego krzywdy, ani większej urazy. Być może właśnie to sprawiało, że nie do końca wierzyłaś w wersję samsary, czy nawet samego im Irdamas'a. Podeszłaś jeszcze bliżej. Miałaś jedynie dwa kroki do tronu, a Melkor wciąż się nie poruszył. Podeszłaś tuż przed tron i usiadłaś po jego prawej stronie, opierając brodę o szeroki podłokietnik. Z głębokim westchnięciem, zerknęłaś w stronę, gdzie Valar zawiesił wzrok. Nie było tam nic, oprócz przeciwległej ściany, lecz gdy znów spojrzałaś na niego, wpatrywało się w ciebie dwoje jasnych oczu.

- Wróciłeś? - zapytałaś, uśmiechając się słabo.

Jego reakcja cię zaskoczyła. Nic nie mówiąc uśmiechnął się, ale w taki sposób jaki nigdy do tej pory nie widziałaś, bo uśmiech ten miał w sobie coś co sprawiało, że ciepło rozlewało się w sercu, a co ważniejsze wyglądał na szczery.

- Czy teraz spełnisz obietnicę i znajdziesz mojego ojca?

Niesamowity uśmiech zniknął, rozpłynął się w powietrzu.

- A skąd ten pośpiech? - zapytał.

- Po prostu mam wrażenie...a raczej przeczucie, że to moja ostatnia szansa.
Melkor spojrzał na ciebie dobrotliwie i z czułością pogłaskał po włosach.

- Lith - zaczął spokojnie - Twój ojciec nie jest kimś z kim powinnaś trzymać. Twoja matka dobrze zrobiła, że cię od niego odsunęła.

Te słowa zabrzmiały trochę dziwnie. Najwyraźniej musiałaś się, nieumyślnie skrzywić, bo Melkor, widząc twoją reakcję, dodał szybko.

- Bo jak się domyślam to ona postanowiła się przenieść na zachód.

Wzruszyłaś niedbale ramionami.

{Preferencje} Melkor- Władca MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz