15.

6.4K 380 36
                                    

Ostrze noża pędziło prosto na Buck'ego, z zabójczą prędkością przecinając powietrze. Poczuł, jak ociera się o jego metalową rękę tworząc iskry i wbija się w ścianę za nim. Zdezorientowany spojrzał na swoje ramię, a następnie na broń, którą został ugodzony. Fioletowe szkło tak nagle rozpłynęło się, pozostawiając za sobą purpurowy dym. Zaraz potem, jak za sprawą teleportacji, ostrze pojawiło się z powrotem w ręku dziewczyny. Było to jej pierwsze ostrzeżenie.

Przez chwile obaj mężczyźni byli zdezorientowani. Co chwila spoglądali na dziewczynę lub na zabójcze noże. Jednak po chwili Barnes'a oświeciło. Ostrożnie, zachowując czujność, sięgnął do swojej maski. Wolnym ruchem ściągnął ją, ani na chwile nie spuszczając wzroku z kobiety.

- Kara. - szepnął. Było to pierwsze słowo, jakie przyszło mu do głowy po zobaczeniu jej. Tak nagle uderzyły w niego wspomnienia.

Widział, jak dziewczyna siedzi unieruchomiona na metalowym krześle. Dookoła niej chodzą agenci HYDRY powtarzając w kółko dwa słowa: "Jesteś Kara, jesteś Kara, jesteś Kara...", ale kiedy pytali ją o imię zawsze odpowiadała inaczej. Nie podobało się im to, dlatego za każdym razem sprawiali jej ból.

Krew kapała z jej rozciętych warg i łuku brwiowego oraz rozwalonego nosa i spływała po policzkach. Na całym jej ciele widniały ogromne sińce lub poparzenia, bał się przypomnieć od czego. Chciał coś zrobić, ale nie mógł. Czuł, że obiecał jej w tamtym momencie, że nie zareaguję i tak zrobił, mając ogromne wyrzuty sumienia.

Spróbował do niej podejść. Ostrożnie stawiał każdy krok. Wyciągnął rękę, chcąc ją dotknąć. Ostrza w dłoni dziewczyny zaczęły powili blednąć, znikając. Ostrożnie zaczęła wyciągać w jego stronę rękę, która lekko drżała. Nie potrafiła tego powstrzymać, jak zawsze w jego towarzystwie. Kiedy już mieli się dotkną na korytarzu wybuchł zamęt, co spowodowało natychmiastowe cofnięcie ręki dziewczyny. Kilkunastu żołnierzy HYDRY biegło w ich kierunku uzbrojonych w elektryczne pałki. Wszyscy troje jak na zawołanie spojrzeli w tamtą stronę.

- Poradzę sobie z nimi, ty zajmij się dziewczyną. - powiedział Steve, biegnąc w stronę wroga. Już po chwili pomieszczenie wypełniły odgłosy walki.

Bucky z powrotem spojrzał na dziewczynę. Tym razem same jej dłonie świeciły fioletem, a całe ciało miała napięte, gotowe do ataku.

- Kara... - zaczął ponownie, wyciągając rękę w jej stronę, gwałtowniej niż zamierzał. - Przyszedłem cię uratować.

- Nie pamiętasz mnie. - szepnęła przytłumionym i ledwo słyszalnym głosem. Musiał wysilić swój słuch, żeby ją usłyszeć.

Barnes spróbował zaprotestować, ale szybko weszła mu w słowo.

- Gdybyś mnie pamiętał, nigdy byś mnie tak nie nazwał.

Nie wiedział, co odpowiedzieć. Jedyne, co przychodziło mu do głowy to tylko to jedno imię. Miała rację, nie pamiętał jej i to znacznie wszystko utrudniało.

- Barnes pośpiesz się. Mam złe przeczucie, co do tego miejsca. - usłyszał głos Natashy w słuchawce i już wiedział, że jak najszybciej muszą uciekać.

Bez namysłu chwycił za nadgarstek kobiety i pociągnął lekko ku wyjściu, co było złym pomysłem. Dziewczyna błyskawicznie wyrwała swoją rękę z jego dłoni i z całych sił kopnęła go w podbrzusze. Zdezorientowany szatyn poleciał do tyłu z impetem uderzając o ścianę. Kiedy spojrzał na jej nogę fioletowe światło już stopniowo przygasało. Spojrzał na nią zdziwiony. Kompletnie się tego nie spodziewał.

- Nie zostawię cię tu. - powiedział stanowczym głosem, podchodząc do niej szybkim krokiem i ponownie łapiąc ją za nadgarstek. Znów spróbowała go kopnąć, lecz spodziewając się tego, Bucky chwycił za jej nogę unieruchamiając ją. - Idziesz ze mną.

- Nie mogę. - szepnęła, ponownie wygrywając rękę i robiąc zamach drugą nogą na wysokości jego głowy. Mężczyzna zrobił unik odruchowo puszczając dziewczynę, która upadła na plecy.

- Kara... - zaczął, ale kobieta już nie słuchała. Podniosła się z łatwością z ziemi podcinając mu nogi.

- Idź, to jest ostatnie ostrzeżenie. - powiedziała, a na jej dłoniach znów pojawiła się fioletowa poświata. Bucky podniósł się twardo stając przed dziewczyną.

- Bez ciebie się stąd nie ruszam. - Przez chwilę widział jak na twarzy dziewczyny maluje się smutek.

Nie wiedziała już jak ma go przekonać, że musi uciekać bez niej, żeby był bezpieczny. Trwało to jednak krótką chwilę i zaraz potem dziewczyna wróciła do swojego obojętnego wyrazu twarzy.

- Będziesz musiał. - powiedziała i zaczęła biec w jego kierunku.

Zaczęła zadawać mu niekończącą się serie szybkich i mocnych ciosów, dodatkowo spotęgowanych jej mocą. Coraz trudniej było Bucky'emu odpierać jej ataki, nie krzywdząc przy tym dziewczyny. W pewnym momencie w dłoni kobiety znalazło się małe ostrze. Zamachnęła się i wykonała średnich rozmiarów, płytkie cięcie na policzku Barnesa. Dopiero w tedy dziewczyna zaprzestała ataku.

Odsunęła się jak najdalej, stykając się prawię ze ścianą. Jej klatka piersiowa gwałtownie się unosiła i opadała. Mężczyzna całkiem zdezorientowany dotknął swojego policzka. Spojrzał na swoją dłoń, na której znalazły się plamki krwi i z zawodem stwierdził, że nie wydawało mu się i naprawdę go zraniła.

Nie spodziewał się takiego rozwoju sprawy, właściwie nie wiedział, czego oczekiwał. Miała rzucić się mu w ramiona i od zaraz wszystko mu opowiedzieć? Może jednak nie znaczyli dla siebie tak dużo jak myślał, ale nawet jeśli tak by było, chciał odzyskać wspomnienia, a ona mu w tym pomoże. 

You're not alone || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz