33.

4.2K 246 363
                                    

Ważna notka na dole!

Oboje zmachani opadli na łóżko w pokoju Bucky'ego.

- Muszę przyznać, że nadal jesteś lepszy ode mnie w walce. - przyznała Sara, unosząc się na łokciach i patrząc na niego.

- Nie trać wiary. Może dorównasz mi kiedyś - prychnął Bucky, co wywołało lekki uśmiech na twarzy dziewczyny. Mężczyzna również na nią spojrzał.

Ich oczy spotkały się. Przyciągali się nawzajem nie mogąc od siebie oderwać wzroku. Oboje byli sobą zafascynowani, zupełnie jak kiedyś.

- Jesteś tak... piękna - szepnął Bucky, wierzchem dłoni gładząc jej policzek.

- Kłamiesz. Nie widzisz tej okropnej blizny? - mruknęła dziewczyna, próbując uspokoić szalejące w jej wnętrzu emocje.

- Widzę i uważam, że jest cudowna. - oznajmił, a jego twarz niebezpiecznie zaczęła zbliżać się do jej. - Tylko pokazuje, jak bardzo silna i niezwykła jesteś.

Ich usta dzieliło już zaledwie kilka centymetrów. Jeden ruch i połączą się w delikatnym, stęsknionym pocałunku. Jeszcze chwila i na nowo się połączą. Wystarczy jeszcze sekunda i...

Sara gwałtownie wstała, odsuwając się od mężczyzny jak najdalej mogła.

- Nigdy więcej tego nie rób. - warknęła ostro i szybko zniknęła za drzwiami łazienki, zamykając je na klucz.

Bucky głęboko westchnął. Wiedział, że pośpieszył się, ale widząc ją szczęśliwą nie potrafił się powstrzymać. W jakiś sposób ciągnęło go do niej nie zależnie od tego, co łączyło ich kiedyś.

Spojrzał na zegar nocny.

Już czas. - Pomyślał.

Chciał z nią zostać, przeprosić i powiedzieć, że posunął się do tego tylko dlatego, że coś do niej czuję (Chodź jeszcze do końca nie wiedział co.), ale wiedział, że najpierw musi zakończyć wszystko z Natashą. Nie wytrzyma dalszego rozdarcia między nimi dwiema.

Cicho otworzył drzwi i wymknął się z pomieszczenia. Nie czuł się za dobrze z tym, że znowu ją zostawia, ale musiał to zakończyć.

Pod osłoną nocy, niezauważenie dostał się do siłowni, która była miejscem ich spotkań. Natasha już tam była. Siedziała, opierając się o ścianę, a gdy tylko go zobaczyła raptownie wstała.

- Myślałam, że już nie przyjdziesz. - Podeszła do niego i zatrzymała się, pozostawiając między nimi metr odległości.

- Musimy to zakończyć. - odparł bez zbędnych przywitań, czułości lub czegokolwiek. Chciał jej powiedzieć tylko to i wrócić z powrotem do Sary.

- Znów jesteś na coś zły. - stwierdziła kobieta, ignorując jego słowa i powoli przysuwając się do mężczyzny.

- Nie jestem. - odparł szybko, zbyt szybko, bo rudowłosa od razu zdołała wyczuć jego kłamstwa.

- Bucky, zbyt wiele razy widziałam cię u kresu wytrzymałości, żeby teraz tego nie poznać. - odparła. Stała już tak blisko niego, że z łatwością mogła dosięgnąć jego twarzy. Nie wahała się tego zrobić.

Jakaś jej część nadal go pragnęła. Wiedziała, że już wybrał, ale nie mogła się powstrzymać, żeby go nie dotknąć.

- Może i jestem, ale to niczego nie zmienia. - syknął oschle, spychając jej dłonie ze swojej twarzy i odsuwając się na krok. - Nie chce już tego. To koniec, już na zawsze.

Powiedział to tak poważnie, a Natashę ścisnęło coś w żołądku. Takie odrzucenie zabolało nawet ją. Od początku była pewna, że nic z tego nie wyjdzie, ale pomimo to zatraciła się w tym udawanym związku. To w nim mogła chodź przez chwilę poczuć się kochana. Nawet, jeśli było to złudne, jej wystarczało.

Barnes poczuł zupełnie co innego niż rudowłosa. Nagła ulga opanowała jego ciało. W końcu to powiedział. Zakończył to i mógł w pełni oddać się Sarze, jednak coś nadal męczyło jego myśli.

Widok Natashy, która stała przed nim zaszokowana i jakby przybita tym wszystkim, zmiękczył jego serce i przyczynił się do jego dalszych wyborów.

- Ten ostatni raz. - szepnęła kobieta, podchodząc do niego błyskawicznie i opierając dłonie na jego klatce piersiowej.

Po chwili zbliżyła swoje usta do mężczyzny. Musnęła je delikatnie, jakby bała się jego reakcji. Próbowała jakoś pobudzić go do pocałunku, ale Bucky nadal stał sztywno, poddając się jedynie jej dotykowi. Co się dziwić skoro tego nie chciał, ale w jakiś sposób nie potrafił też przerwać.

Nagle rozległ się hałas. Oboje oderwali się od siebie jak poparzeniu i spojrzeli w stronę drzwi wejściowych. W jednym momencie Bucky wszystkiego pożałował.

W progu stała Sara. Jej wzrok wbity był w mężczyznę i ani na chwilę nie spojrzała na Natashę. W jej oczach Bucky zauważył ból, ogromny ból. Jej niemiłosierny wzrok palił go, pod jego naciskiem wszystkie wyrzuty sumienia powiększyły się.

Stracił ją. Spieprzył wszystko i już tego nie naprawi. Zranił osobę, której na niemu zależy. Zranił osobę, która znaczy dla niego więcej niż inni. Dopiero teraz to poczuł.

Sara była osobą, na której zależało mu najbardziej. Osobą, za którą oddałby wszystko, nawet własne życie. Te wszystkie uczucia wróciły. Już pamiętał, co ich łączyło. Kochał ją, a teraz ją stracił.

- Sara. - szepnął. Chciał za nią pobiec, przeprosić i błagać o wybaczenie, ale jej już nie było.

Sara wybiegła z pomieszczenia, a z jej oczu strumieniem płynęły łzy. Nie potrafiła ich powstrzymać, bo zbyt bardzo bolał.

Jutro jadę na dłuższą wycieczkę, dlatego chce odpocząć trochę od Wattpada i zająć się zabawa, dlatego nowy rozdział, jak dobrze pójdzie, pojawi się w weekend lub ostatecznie dopiero w poniedziałek.

You're not alone || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz