- Musimy ją zamknąć. - powiedział Steve, ale jego słowa jakby nie docierały do Bucky'ego.
Przez dłuższą chwilę patrzył się tępo na blondyna. Otworzył kilka razy usta, ale nie wypłynęły z nich żadne słowa. Okłamał go. Miał mu pomóc ją uratować, a nie sądził, że zamknięcie ją w czterech ścianach jest częścią jego planu.
- Żartujesz sobie ze mnie, Steve? - spytał z resztkami nadziei w głosie, że się przesłyszał. Rogers nie odpowiedział. Miał poczucie winy, że nie wywiązał się z obietnicy.
Bucky ze zdziwieniem stwierdził, że nie czuje złości, a rozczarowanie. Nie tylko jego najlepszy przyjaciel go oszukał, a chciał mu jeszcze zabrać osobę, która na nowo stawała się dla niego ważna.
- Zawiodłem się na tobie. - mruknął rozżalony, kręcąc zrezygnowanie głową.
Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny, czując jak żal zastępuje złość. Nie mógł pozwolić na jej zamknięcie.
- Idziemy. - warknął wprost do jej ucha, łapiąc dziewczynę z ramię. Udał się w stronę drzwi, ale drogę zatarasował mu Nick.
- Byłeś żołnierzem, więc wiesz, co to są rozkazy. Zamykamy ją, czy tego chcesz, czy nie. - oznajmił, typowym dla siebie władczym tonem.
- Nie. - warknął stanowczo Barnes, zauważając poruszenie ze strony Kary.
Dziewczyna niespokojnie wyrwała się, co spowodowało mocniejsze zaciśnięcie się kajdanek na jej dłoniach. Syknęła cicho, ale nie zaprzestała próby ucieczki. Musiała jakoś się stąd wydostać, bo każda minuta spędzona tu narażała, nie tylko Bukcy'ego, a wszystkich obecnych w budynku, na poważne kłopoty.
- Bucky, to nie ma sensu. Nic się jej nie stanie, zapewnimy jej bezpieczeństwo. - Tłumaczył spokojnie Steve, jednak na szatyna to nie zadziałało, jak miało to w zwyczaju.
Wręcz przeciwnie, głos blondyna jeszcze bardziej spotęgował jego złość. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo jest wściekły na przyjaciela.
- Nie opowiadaj mi tu bzdur Steve! Nie zależy wam w ogóle na niej, tylko na informacjach, które może wam dać, a w taki sposób ich nie zdobędziecie. - warknął, puszczając ramię dziewczyny, które nagle zrobiło się lodowate.
Bucky, swoją agresją, ściągnął na siebie całą uwagę mścicieli, dlatego Kara mogła rozpocząć swoją ucieczkę. Zamknęła oczy i skupiła się na swojej mocy, która stopniowo wypełniała jej całe ciało, dlatego temperatura jej skóry znacznie spadła. Zacisnęła zęby, gdy poczuła jak metal kajdanek coraz bardziej wpija się w jej nadgarstki, ale nie przestała. Musiała stąd uciec.
- A co za różnica jak je zdobędziemy? - prychnął Stark, przewracając oczami. - Każdy w końcu się przełamie, a twoja rozmowa, którą pewnie chcesz to załatwić, nic nie da. Z takimi... - Zawahał się na moment, szukając odpowiedniego słowa. - ... potworami, nie da się inaczej. - mruknął już ciszej.
- Nie wasz się o niej tak mówić! - krzyknął szatyn, szybkim krokiem podchodząc do Tony'ego i grożąc mu palcem. - Nie przetrwałbyś w HYDRZE trzech dni, a ona była tam latami. Nie wiesz jak tam jest i jak zmieniają ludzi.
- Mogła przecież uciec. Ty tak zrobiłeś. - zauważyła Natasha, przypominając tym mu ucieczce bez niej i przywracając poczucie winy. Kolejny bodziec potęgujący jego złość, lecz nie na mścicieli, a na samego siebie.
Bucky już otwierał usta, by wytłumaczyć to, kiedy rozległ się przeraźliwy krzyk dziewczyny.
W jednym momencie wzrok wszystkich powędrował na nią. Cała skóra dziewczyny stała się prawie że biała, tylko jej nadgarstki były czerwone. Trochę im zajęło, zanim dotarło do nich, co jest powodem jej krzyków.
Kara, całą swoją moc, przekierowała do rąk, które świeciły żywym fioletem. Kajdanki coraz bardziej zaciskały się i wydawało się, że zaraz zmiażdżą jej dłonie. Jednak stało się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Kajdanki nagle pękły, przy głośnym krzyku dziewczyny. Kara, ciężko dysząc, upadła na kolana, przyglądając się swoim żywo czerwonym nadgarstkom. Uśmiechnęła się lekko, udało jej się.
Bucky, jak najszybciej, odbiegł do dziewczyny. Chciał objąć ją ramieniem, ale odsunęła się gwałtownie. Spojrzała na niego gniewnym wzrokiem, a w jej źrenicach dojrzał fioletowy błysk. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, Kara podniosła się na równe nogi.
- Nie dopadniecie mnie. - warknęła wściekle, a na jej dłoniach pojawiła się fioletowa poświata.
Dalsze wydarzenia działy się z zabójczą prędkością. Wyminęła Barnesa i wielkie, fioletowe światło, zostało rzucone na pozostałych mścicieli. Na szczęście zdołali odskoczyć, a pocisk wypalił tylko ogromną dziurę w ścianie, przed którą chwilę temu stali. Rozległo się wycie alarmu i krzyki Nicka, mówiące Avengersom, co mają robić. Nim się obejrzeli kolejny pocisk Kary leciał w ich stronę. Tym razem nie udało się wszystkim uciec.
Stojąca najbliżej Natasha oberwała w ramię. Wydała z siebie przeraźliwy krzyk.. Na skórze, w tamtym miejscu, powstała podłużna ranna, przypominająca poparzenie.
- Barnes, zrób coś! I zabierzcie stąd, do cholery, Natashe! - krzyknął Nick, próbując opanować całe zamieszanie.
Barnesowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Nadal stał blisko Kary, dlatego widząc, jak chce oddać kolejny pocisk, złapał za jej dłoń.
- Nie rób tego. - poprosił, patrząc głęboko w jej oczy. - Chcemy ci tylko pomóc, ja chce ci pomóc.
- Za późno na to. - szepnęła. Jej oczy błysnęły, jakby kryły się w nich łzy.
Bucky nie dowiedział się do końca, co widział w jej oczach, bo jego i Kary wzrok, po chwili spowiła ciemność.
CZYTASZ
You're not alone || Bucky Barnes
FanfictionCzęść pierwsza Bucky Barnes nie był jedynym Zimowym Żołnierzem. Istniała jeszcze jedna osoba, która tak jak on, była sterowana przez HYDRĘ. Pomimo, że zapomniał o niej, już niedługo miał przypomnieć sobie wszystko. Jej wygląd, charakter i uczucie ja...