29.

5.1K 277 563
                                    

Siedział na podłodze, bezmyślnie gapiąc się w worek treningowy. Nie miał nawet siły, ani ochoty go uderzać, bo wiedział, że i tak nie pomogłoby to w pozbyciu się buzujących w nim uczuć.

- Problemy z dziewczyną? - Usłyszał za sobą kobiecy głos, który od razu rozpoznał.

- Powiedzmy, że dowiedziałem się kilku faktów, o których nie miałem pojęcia do tej pory. Trochę zaburzyło mi to spostrzeżenie na Sarę. - mruknął.

Natasha była ubrana w luźne dresy i za dużą koszulkę. Jej włosy, związane w luźny warkocz, swobodnie opadały na jej ramiona.

Rudowłosa usiadła naprzeciw niego i splotła swoje nogi. Przez chwilę przypatrywali się sobie, tak, jak robili to kiedyś.

Nikt nie wiedział o tym, co ich łączyło do pewnego czasu i nie jest to dziwne. Oboje wiedzieli, że ta krótkotrwała bliskość jest spowodowana jedynie chwilowym załamaniem i osamotnieniem. To dlatego dokładali wszelkich starań, żeby pozostało to tylko między nimi i udało im się to.

O ile po Buckym widać było całe to załamanie, Natasha nie dawała po sobie tego poznać. Ukrywała tą samotność, jaką odczuwała, kiedy tylko pozwoliła sobie na rozmyślania o przeszłości. Wszyscy uważali ją za twardą, ale w głębi duszy czekała na osobę, która pomoże jej uporać się z tym wszystkim. I doczekała się. Nie pomagało to na długo, ale nawet krótkie odetchnienie było dobre.

Tak to się zaczęło. Dwie zranione dusze spotkały się i chciały wypełnić drzemiącą w nich pustkę. Po prostu.

I chodź był to już koniec ich romansu, nadal, od czasu do czasu, mieli chwilę słabości.

- Niech zgadnę: Zataiła przed tobą kilka spraw? - spytała, opierając podbródek na dłoni.

- Można tak powiedzieć. - Bucky nie był zbytnio przekonany do swoich słów. W końcu przecież nawet nie dał szansy jej się wytłumaczyć, a to mogło rzucić nowe światło na całą sytuację.

- Myślałem, że przypomniałem sobie ją w końcu... - kontynuował pomimo niepewności.- ... że wiem, kim jest. Miałem nadzieje, że w końcu znajdę osobę, która mnie zrozumie.

- Pamiętaj, że masz jeszcze mnie. - powiedziała rudowłosa, delikatnie kładąc swoją rękę na dłoni Barnesa. Mężczyzna wzdrygnął się lekko, ale nie odsunął. - Może i nie byłam w HYDRZE, ale poczułam na sobie skutki działań Rosjan i wiem, jak to jest być pod czyjąś kontrolą.

Bucky nie wierzył w to, że Natasha przeżyła ten sam ból. HYDRA bezkonkurencyjnie wygrywała wszystkie konkurencje na najgorsze kary i tortury. Tylko oni mogli odebrać całe człowieczeństwo, wymazać pamięć i pogrążyć w szaleństwie.

Był przekonany, że rudowłosa się myli, ale nie powiedział tego na głos. Zamiast tego położył swoją dłoń na jej i zaczął delikatnie masować. Spojrzeli na siebie i nie musieli już wypowiedzieć żadnego słowa. Oboje widzieli w tych oczach tą samotność, jaka towarzyszyła im w tamtych chwila. Musieli ją zapełnić.

Natasha przywarła ustami do warg Barnesa w spragnionym pocałunku. Nie trwało to długo zanim szatyn pogłębił go i wprowadził do niego więcej agresji. Naparł na nią i już po chwili zawisł nad rudowłosą, przejmując całkowitą dominację. Może i Natasha była twarda, ale w takich chwilach wolała całkowicie poddać się Bucky'emu.

Szatyn obdarowywał kobietę seriami pocałunków po ustach, szyi i obojczykach, a ona dokładnie śledziła linie jego mięśni brzucha dłońmi. Nie trwało długo, jak ręka Bucky'ego wsunęła się pod koszulkę Natashy, by już po chwili leżała ona na podłodze. Pocałunki przerwali tylko na moment, żeby nawzajem dobrać się do swoich spodni.

Już po chwili ich ubrania leżały porozrzucane po całym pomieszczeniu, a całą salę wypełniły stłumione jęki i sapania.

***

W ciszy z powrotem zakładali na siebie ubrania.

Bucky był zły na siebie. Ba! To mało powiedziane! Był na siebie wściekły. Myślał, że zakończył etap z Natashą, a to całe chwilowe uczucie znikło.

Jednak poczucie zdrady, spowodowanej zachowaniem Steve'a, i samotności, której poczuł po odkryciu przykrej prawdy o Sarze, było silniejsze niż zdrowy rozsądek, bo tak to trzeba nazwać.

W ogóle nie pomyślał o tym, jakie mogło to nieść ze sobą skutki dla niego, Natashy i Sary. Jedną chwilą słabości mógł skrzywdzić rudowłosą i stracić dziewczynę.

Wiedział, że to nie zdrada, bo przecież go i Sarę nie łączyły już żadne związki, ale podświadomie czuł, jakby to zrobił. Do tego dochodziło to, jak ją potraktował przed wyjściem. Nie było to miłe uczucie.

- Lepiej już pójdę. Zostawiłem Sarę samą, a zważając na ostatnie wydarzenia powinienem przy niej być. - odparł, starając zachować obojętność w głosie.

- Tak, lepiej już idź. - Usłyszał kobietę, ale nawet na nią nie spojrzał.

Ze wstydem przyznał, że nie miał odwagi spojrzeć jej teraz prosto w twarz, z resztą Natashy nie było to potrzebne. Dobrze wiedziała, że nie powinna liczyć na nic więcej, nawet tego nie chciała, ale pomimo tego poczuła drobne ukłucie poczucia odrzucenia.

- Bucky... - Zatrzymała go jeszcze przed wyjściem. - ... żałuje, że głosowałam za jej zamknięciem.

Szatyn skinął tylko głowa. Nie obchodziło go już to, kto za czym głosował. Dziewczyna była już po części wolna. Wyszedł pozostawiając rudowłosą samą.

Teraz czekało go najtrudniejsze: spojrzeć Sarze prosto w twarz. 

You're not alone || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz