35.

3.9K 254 90
                                    

Jeszcze nigdy tak szybko nie biegł. Czuł, jakby walczył z czasem, a każda sekunda oddalała go jeszcze bardziej od Sary. W pewnym sensie tak było, bo dziewczyna z każdą minutą zatracała się coraz bardziej w złych myślach i traciła nad sobą kontrolę, ale z drugiej strony, tego czasu już nie miał. Skończył się on w momencie, kiedy Sara ich przyłapała. Zniszczył już wszystko, co się dało między nimi.

Do pokoju dotarł w zaledwie kilkanaście sekund. Otworzył gwałtownie drzwi i zaczął panicznie rozglądać się po pokoju w celu znalezienia dziewczyny. Dostrzegł ją w tym samym miejscu, co zaledwie dzień temu. Przy oknie, zapatrzoną w panoramę miasta.

Tak na prawdę Sara nie miała pojęcia, gdzie może się ukryć. Mimo tego, jak cierpiała i jak bardzo skrzywdził ją Bucky, chciała pozostać wolna i nie chciała nikomu podpaść, dlatego zdecydowała się na pokój Barnesa, chodź wiedziała, że nie ominie jej spotkanie z nim.

Jednak w głębi duszy chciała z nim porozmawiać. Wykrzyczeć mu wszystko, co w niej siedzi. Uwolnić się od tych skrywanych uczuć i dać losowi decydować. Szczerze, to mało ją teraz obchodziło, do czego doprowadzi ją zdradzenie uczuć.

- Sara? - szepnął, powoli zbliżając się do dziewczyny, aż w końcu mógł ją zobaczyć.

Cała jej twarz błyszczała od łez, które cały czas leciały strumieniami. Oczy, nawet po tak krótkim czasie, zdążyły napuchnąć i stać się czerwone dookoła.

- To nie tak, jak myśli... - zaczął, łapiąc ją delikatnie za dłoń. Było to błędem, bo już po sekundzie Sara odsunęła się od niego, jak oparzona i spojrzała pełnym bólu wzrokiem.

- Nie dotykaj mnie, nigdy więcej. - syknęła, z powrotem oplatając rękoma swoje nogi.

- Dobrze, przepraszam. - odpowiedział Bucky, czując, jak złość na siebie coraz bardziej wzrasta. - Sara, to nie było tak jak myśli. - Próbował tłumaczyć, na co dziewczyna wydała z siebie prychnięcie, ale nie zraziło go to. - Miałem z Natashą romans, przyznaje, ale o wiele wcześniej zanim się pojawiłaś. Nie mogłem poradzić sobie z tym wszystkim. Potrzebowałem kogoś, kto tak samo jak ja cierpi, a ona tym kimś była.

- Kiedy pokłóciliśmy się, poszedłeś do niej, prawda? - Bardziej spytała niż stwierdziła. Chciała wiedzieć wszystko.

Po wpływem jej palącego wzroku nie potrafił skłamać, ale słowa ugrzęzły mu w gardle, dlatego skinął jedynie głową. Dziewczyną wstrząsnęła kolejna fala płaczu.

- Ale tej nocy chciałem to wszystko zakończyć, bo zrozumiałem, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza. - dodał szybko, ponownie próbując jej dotknąć, ale Sara znów się odsunęła.

Wstała gwałtownie i zaczęła chodzić gorączkowo po całym pokoju. Co chwila wycierała to nowe łzy, albo przeczesywała dłoniom włosy, które teraz swobodnie opadały jej na plecy i prawie dotykały podłogi.

Bucky dostrzegł, jak wokół jej całego ciała, pojawiła się blada poświata fioletowego światła. Błyskawicznie zrozumiał, że ona także może stracić nad sobą kontrolę z tą różnicą, że skończyłoby się to o wiele, wiele gorzej niż w jego przypadku. Nie mógł do tego dopuścić.

- Chciałeś to zakończyć? - prychnęła po chwili. - Nie wyglądało to tak.

- Wiem, ale uwierz mi, że tak nie miało być. - Ponownie próbował panicznie się wytłumaczyć, choć sam sobie nie wierzył. - Po prostu, po tym, jak mnie odrzuciłaś, myślałem, że nic już do mnie nie czujesz...

- Nic nie czuje? - warknęła, ponownie przerywając mu. Fioletowe światło nagle przybrało na sile, a jej wzrok zatrzymał się na Barnesie. - Wiesz, co uświadomiłam sobie zaraz po tym, jak odrzuciłam cię? Że cię kocham, Bucky. W końcu pogodziłam się z tą myślą i już nie bałam się, co może nam zrobić HYDRA, bo byłam pewna, że obronimy się nawzajem. Chciałam jak najszybciej ci to powiedzieć, więc pobiegłam cię szukać, narażając się, że ktoś mnie przyłapie i będę miała problemy. Chciałam wyznać ci wszystko, a szczególnie to, jak bardzo cię kocham, od samego początku. - mówiła łamiącym się głosem, a światło przybierało na sile. - Ale ty wolałeś inną. Zobaczyłam was i pękło mi serce. Nie wiesz, jaki to ból stracić kogoś, kogo kochasz całym sercem, bo ty go nie masz. Dałeś mi fałszywe nadzieje na odwzajemnioną miłość, a później ją odebrałeś w najgorszy możliwy sposób.

Nie potrafiła się już utrzymać na nogach. Upadła na kolana i schowała twarz w dłonie. Tego było już za wiele. W życiu nie czuła tak okropnego bólu, a pamiętajmy, że była w samej HYDRZE.

Nieodwzajemniona miłość jest o wiele gorsza niż najgorsze tortury. Niszczy cię od środka i pozostawia ślad do końca życia.

Nagle w Bucky'm obudziła się nagła, niepohamowana nienawiść do siebie. Kochała go, całym sercem, a on tak ją potraktował. Dlaczego wcześniej nie uświadomił sobie, jak ważna dla niego jest, jak bardzo ją kocha? Stracił jedyną osobę, która mogłaby go naprawić. To tak, jakby stracił świat. I już go nie odzyska, bo takich rzeczy się nie wybacza.

- Zniszczyłeś mnie gorzej niż HYDRA, Zimowy Żołnierzu... - wychlipała po chwili, przez łzy.

W tym momencie w Bucky'm coś pękło. Pamiętał, że nigdy go tak nie nazwała. Nigdy nie przyjęła do siebie ich drugich tożsamości stworzonych przez organizację, a szczególnie jego. Zrozumiał, że potraktował ją, jak swoje ofiary, a nawet gorzej. Potraktował ją tak, jakby nadal był Zimowym Żołnierzem.

- Sara... - zaczął słabym głosem i pierwszy raz poczuł, jak w jego oczach stają łzy.

Niedane jednak mu było dokończyć. Nagły wybuch wstrząsnął budynkiem. Oboje upadli jak dłudzy na ziemie i zanim zdążyli się pozbierać rozległa się kolejna eksplozja, już o wiele mocniejsza. Sufit nad nimi zaczął się walić.

Bucky z trudem przeczołgał się do Sary i panicznie zaczął podnosić ją z podłogi. Musieli stąd jak najszybciej uciec. Nastąpił trzeci wybuch. Nie zdążyli dotrzeć do drzwi, bo sufit nie wytrzymał.

Zapanowała ciemność.

You're not alone || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz