9.

7.6K 406 237
                                    

Mówią, że czas leczy rany i że pozwala nam zapomnieć, ale to kłamstwo. Minął tydzień i może nie jest to długi okres, ale powinien coś zdziałać, a tym czasem Bucky Barnes wcale nie posunął się na przód.

Cały czas trwał w jednym punkcie nie mogąc się z niego wydostać. Widział tylko i wyłącznie jej twarz, nic innego nie mógł sobie przypomnieć. Przez ten tydzień nie wydarzyło się też nic, co mogłoby mu pomóc. Cisza ze strony HYDRY była rzadkością. Od razu powinni przeprowadzić kolejny atak, a tym czasem nic nie robili.

Nie miał pojęcia, że Steve szukał jakiś informacji na temat tej kobiety, dopóki nie wparował z impetem do siłowni, w której akurat ćwiczył.

- Bucky!

- Co znowu, Steve? - wydyszał ciężko. Od godziny nieustanie maltretował worek treningowy. Zadawał cios za ciosem, kopnięcie za kopnięciem. Przypominał sobie to wszystko, co go męczy, wyobrażał sobie osoby, jakie się najbardziej nienawidził i ciągle uderzał. Był to jego najlepszy sposób na odreagowanie.

- Wiemy gdzie może być ta dziewczyna z nagrań sprzed tygodnia.

Entuzjazm, z jakim to powiedział Rogers nie udzielił się Barnes'owi, ale nagle znieruchomiał. Jego pięść zawisła w połowie drogi. Jeszcze bardziej napiął mięśnie i przez chwilę nawet nie wiedział jak się oddycha.

Raz, dwa, trzy, cztery... Uspokój się, to tylko informacja. Nie stoi przecież tu, przed tobą. - Pomyślał i znów: cios za ciosem, kopnięcie za kopnięciem.

- Gdzie jest? - Jego ciosy stawały się coraz silniejsze. Nie było już to niewinne uderzanie na rozluźnienie, a naprawdę mocny atak z wciąż wzrastającą złością. - Paryż, Budapeszt, Wiedeń, Argentyna, Alaska? Gdzie ją ukryli, co?

- Tu, w Nowym Yorku. - Przerwał mu spokojnie Steve, widząc, jak powoli nakręca się. Nie mógł pozwolić na jego wyjście z równowagi. Znacznie pokomplikowałoby to wszystko.

- No jasne, schowali ją tam, gdzie byśmy nie szukali. Jak ją znalazłeś?

- Tony i Bruce to zrobili. Trochę to zajęło, ale w końcu im się udało. - Z jego początkowego entuzjazmu nie pozostało już nic. Rogers zaczął mieć wątpliwości, czy powinien mówić to Bucky'emu. Widział narastającą w nim złość i obawiał się jej.

- Muszę sobie ją przypomnieć! - wykrzyczał Barnes, uderzając z całej siły w worek, który poszybował i uderzył z hukiem na końcu sali. - Podaj mi dokładny adres Steve, idę po nią.

- To nie jest dobry pomysł działać bez planu. Pamiętaj, że to HYDRA... - Próbował go jakoś uspokoić, lecz bez skutecznie. Bucky przerwał mu gwałtownie.

- Wiem, że to HYDRA, nie musisz się o to martwić. Mam gdzieś jakiś plan, na który stracimy tylko czas. Idę po nią, teraz. - Przepchnął się obok blondyna zatarasowującego mu przejście, a przed wyjściem z sali dodał: - Skoro ty nie chcesz mi powiedzieć, wyciągnę to z Tony'ego, albo Bannera.

Trzasną za sobą drzwiami pozostawiając Steve'a samego. Rogers żałował, że mu tyle powiedział. Mógł bardziej wyczuć moment lub ułożyć plan działania przed powiedzeniem mu. Wiedział, że to on będzie musiał go zatrzymać i przekonać do poczekania, a to nie będzie takie łatwe.

Barnes chciał pamiętać wszystko. Większość wolałoby zapomnieć, ale nie on. Chciał wiedzieć, jakie krzywdy wyrządzał będąc pod kontrolą HYDRY i co mu tam robili. To dlatego, kiedy czegoś nie pamiętał myślał cały czas o tym, a gdy pojawia się coś, co mógłby mu pomóc od razu musi to mieć. I tak było w tym przypadku. 

You're not alone || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz