36.

4K 254 16
                                    

Ocknął się po kilku minutach. Pierwsze, co zobaczył to Sarę, usilnie podtrzymującą coś nad jego głową przy pomocy swojej mocy. Spojrzał w górę i już wiedział, co to było. Wielki kawał sufitu zawisł nad nim. Gdyby nie ona na pewno by go przygniótł i nie byłoby kogo ratować.

W tym momencie odzyskał trzeźwość umysłu. Błyskawicznie odskoczył z narażonego miejsca, dzięki czemu Sara mogła odpuścić. Z sapnięciem opuściła beton na podłogę.

- Nic ci nie jest? - spytał Bucky, łapiąc ją w tali, kiedy zauważył jak nogi się pod nią załamują.

- To HYDRA. - szepnęła, wspierając się na ramieniu Barnesa. Jej głos lekko drżał, a gdy Bucky spojrzał w jej oczy, dostrzegł strach pod postacią rozszerzonych źrenic. - Wrócili po mnie i po ciebie.

- W takim razie ich powstrzymamy. - mruknął i spojrzał na drzwi wyjściowe, a raczej to, co z nich pozostało. Cała ściana zawaliła się, pozostawiając ogromny otwór.

Chwytając Sarę za rękę, wyszedł z pokoju, przenosząc się do głównego salonu. Dziewczyna nie opierała się, bo strach przed organizacją paraliżował jej umysł.

Teraz, kiedy odzyskała emocje, odczuwała je podwójnie. Może i nauczyła się nad nimi panować w krótkim czasie, ale ostatnie wydarzenie nie było jej przychylne i nadal była tym zbyt mocno zdezorientowana. To dlatego nie mogła tego opanować i wziąć się w garść, a szczególnie swojej mocy.

Salon, tak samo jak całe piętro, był zmasakrowany. Kawałki sufitów i ścian leżały wszędzie. Wyglądało jak pobojowisko.

-Zaczekaj tu. - nakazał Bucky. Im udało się przeżyć zawalenie, ale co z innymi?

Kiedy Sara tak stała, ze splątanymi rękoma, z całych sił starając się opanować wszystkie emocje, Bucky panicznie biegał od pokoju do pokoju wszystkich Avengersów. Za każdym razem prosił, aby nikogo tam nie znalazł i żeby wszyscy byli cali. Na szczęście nie zastał, żadnego ciała, ani nawet kogoś żywego. Tylko pustka.

- Tylko my byliśmy na tym piętrze, kiedy wszystko zaczęło się walić. - poinformował dziewczynę, kiedy upewnił się już, że wszystkie inne pomieszczenia są puste.

- No jasne. - szepnęła Sara, odzyskując powoli panowanie nad sobą, a tym samym trzeźwy umysł, który teraz był potrzebny im najbardziej. - Nie zaatakowaliby od razu. Musieli ich w jakiś sposób stąd wyciągnąć, dać im powód, żeby zostawili nas samych. Dali HYDRZE czyste pole manewru. - szeptała do siebie, a szatyn marszczył brwi.

To było prawdopodobne, nawet bardzo, ale dlaczego nie poinformowali go? Zrozumiałby, gdyby musiał zostać z Sarą, ale mogli mu chociaż powiedzieć, że jadą na jakąś misję, dać znać. Wystarczyło przecież tylko kilka słów.

- Sprawdź, czy ktoś jeszcze jest w budynku. - nakazała nagle dziewczyna, przerywając gonitwę myśli Barnes'a.

- Po co?

- Sprawdź. - powtórzyła, tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Szatyn zrozumiał, że sprawa jest poważna skoro nie ma czasu nawet na wyjaśnienia, więc bez dłuższych oporów podszedł do elektronicznego panelu obok windy. Wystukał coś i zaczął mówić.

- Tu Barnes, jest tu ktoś? - spytał, a odpowiedziała mu cisza. Powtórzył pytanie jeszcze kilka razy, ale z takim samym skutkiem.

- Nie jesteśmy... w Avengers Tower. - wydukała. Jej oddech stał się płytki, a głos łamał się. Objęła swoje ramiona i panicznie zaczęła rozglądać się po całym pomieszczeniu.

- O czym ty mówisz? - spytał Bucky, totalnie gubiąc się w jej wszystkich słowach. Nie miało to dla niego żadnego sensu.

Kiedy dziewczyna nie odpowiadała, podszedł do niej, i obejmując jej twarz, spojrzał prosto w oczy.

- Sara, weź głęboki wdech i wytłumacz mi, o co w tym wszystkich chodzi. - powiedział, stanowczo.

Dziewczyna zapatrzyła się w jego oczy, odzyskując stabilność i zdrowy rozsądek, który kolejny raz zatraciła przez emocje. Zabawne, jak Bucky, pomimo tego, co jej zrobił, nadal potrafił uspokoić ją jednym spojrzeniem. W tym momencie nie przeszkadzały jej nawet jego dłonie na jej twarzy, chodź wiedziała, że dotykał inną tak samo. Skinęła głową, jednak jej źrenice nadal były nienaturalnej wielkości.

- Jest o wiele gorzej, nić myślałam. Jesteśmy w samym środku bazy HYDRY. - Słowa z trudem przechodziły jej przez gardło. Starała ukryć drżenie głosu i skupić swój wzrok na Bucky'm, przez którego przeszły ciarki. Była to najgorsza sugestia, jaką mógł od niej usłyszeć. - Wymyślili to już dawno, kiedy oboje byliśmy więzieni. Nie mówili nam o tym, a ja sama dowiedziałam się dopiero, kiedy uciekłeś. - tłumaczyła. - HYDRA tworzy kopie otoczenia, w którym byłeś zanim straciłeś przytomność po tym, jak podali ci specjalny środek. Zazwyczaj są one bardziej dopracowane przez, co przez wiele godzin, dni, a nawet zdarzały się i tygodnie, myślisz, że jesteś uwięziony w jednej przestrzeni. Błąkasz się, a HYDRA obserwuje cię, sprawdzając twoje wszystkie słabe i dobre strony. Liczy czas, w jakim uda ci się stąd wydostać, a na końcu tworzy kartotekę, która pomoże im w zamienianiu ciebie w Zimowego Żołnierza.

- Zimowego Żołnierza? - spytał, nie ukrywając swojego wielkiego zdziwienia. - Wszyscy Zimowi Żołnierze nie żyją. - powiedział stanowczo, jakby sam przekonywał się do swojej racji. - Widziałem to na własne oczy.

Sara zacisnęła wargi w wąską linie.

- Tak, ale zaczęli tworzyć nowych, lepszych, a ja im w tym pomagała. - przyznała, a w jej kącikach oczu stanęły łzy. Było jej za to wstyd.

- Chcesz mi powiedzieć, że tworzyłaś nowych Zimowych Żołnierzy? - prychnął, nie kryjąc się ze złością. - W jaki sposób? - warknął

- Nie miałam na to wpływu. - Z całych sił starała się powstrzymać łzy. Nie chciała, żeby szatyn myślał o niej źle, że na prawdę jest oddana HYDRZE, dlatego postanowiła mu wszystko wyjaśnić, nie zaważając na ból wywołany tymi wspomnieniami. - Zamykali mnie z osobami, które przeszły wszystkie testy pomyśle w jednym pomieszczeniu i robili okropne rzeczy, żebym tylko wypuściła z siebie swoją całą moc. Naładowywałam ich tak, przez co stawali się silniejszy, jak po serum. - wyszeptała, patrząc w podłogę. Nie mogła spojrzeć Bucky'emu w oczy, nie po tym, co mu wyznała. - Na prawdę nie chciałam tego robić, ale zrozum, że byłam w tamtym czasie zdruzgotana twoim odejściem i łatwo było mną manipulować. -wypłakała.

Zapanowała między nimi cisza, w której każdy był pogrążony w swoich myślach.

- Nie płacz, to nie twoja wina. - wyszeptał w końcu szatyn, zrozumiawszy, że na prawdę nie miała na to wszystko wpływu. - HYDRA wykorzystuje każdego i ma gdzieś to, jakie piętno odbije się na ich żołnierzach po zdaniach, jakie im przydzielą. - mówił, samemu także się tym podnosząc na duchu. Nadal prześladowały go swoje czyny z przeszłości. - Nie byłaś w tedy sobą, więc nie powinnaś się za to obwiniać.

Sara odetchnęła z ulgą. Nie znienawidził jej, a nawet stwierdził, że nie miała na to wpływu i nie powinna się o to obwiniać. Z poczuciem winy nie mogła się z nim zgodzić, bo zawsze istniało inne wyjście niż bezmyślne poddanie się i mogła się sprzeciwić, ale zaczęła zastanawiać się na tym, czy nie powinna mu wybaczyć jego zdrady, bo tak odebrała jego romans z Natashą. W końcu nie tylko ona czuła się samotna po jego ucieczce.

- Mam nadzieje, ze potrafisz stąd uciec. - mruknął Bucky, wyrywając ją z zamyślenia i dokładnie rozglądając się po pomieszczeniu. Dopiero teraz, kiedy wszystko wiedział, dostrzegał coraz więcej błędów w całym otoczeniu.

Sara dobrze to wiedziała i miała zamiar wykorzystać całą swoją wiedzę, żeby HYDRA pożałowała tego, że ich tu zabrała. 

You're not alone || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz