Z rana obudził mnie zapach świeżych naleśników. Byłam strasznie głodna. Wstałam i weszłam do kuchni.
- A co tu tak pachnie - zaśmiałam się.
- Kucharz Jughead serwuje dziś pyszne naleśniki z czekoladą.
- Haha z chęcią spróbuje.
Jughead położył mi na talerz z naleśnikami i położył czekoladę w słoiczku.
- Proszę bardzo smacznego.
- Dziękuję bardzo.
Nagle do kuchni wszedł FP
- Jak tam dzieciaki? Anabell gotowa na dziś? - wstałam uśmiechnęłam się i odpowiedziałam.
- Jak nigdy!
- Bardzo dobrze za godzinę wyjdźcie przed przyczepy.
- Dobrze - odpowiedziałam
Podeszłam do Jugheada dałam mu buziaka w policzek i podziękowałam za pyszne śniadanie.
- Lecę się przebrać... czekaj ale w co przecież ja tu nic nie mam.
- Hahaha - śmiał się Jughead
-Jugi chciałbyś może podwieźć na chwile do domu do póki rodziców nie ma?
Jughead nie zdążył nic odpowiedzieć a do przyczepy wparował ojciec Anabell.
- Kogo my tu mamy, Jughead. Jak ty wyrosłeś.
Schowałam się za plecami Jugheada.- Czego tu szukasz Viliam? - odezwał się FP.
- Przyszedłem odebrać córkę.
- NIGDZIE Z TOBĄ NIE IDE! - krzyczała zapłakana Anabell.
- Spokojnie - słyszała szepty chłopaka. Jughead złapał Anabell za rękę.
- Ona nigdzie z tobą nie idzie!
- Jest moją córką nie ma prawa uciekać z domu. - Viliam podszedł do nas pociągnął mnie za rękę.
- Zostaw ją! - powiedział Jughead i odepchnął mężczyznę. Wściekły Viliam zamachną się aby uderzyć Jugheada jednak FP zdążył złapać jego rękę i wypchnąć z przyczepy.
- Żebyś mi tu nie wracał Anabell od dziś jest jedną z nas a Ciebie nienawidzi - powiedział FP i wrócił do przyczepy.
Siedziałam ja kanapie przytulona do Jugheada i płakałam.
- Przepraszam że ściągam na was kłopoty. Wiedziałam że będę dla was ciężarem. Najlepiej będzie jak zniknę z waszego życia. Wyjadę gdzieś gdzie mnie nigdy nie znajdzie.
- Anabell my się tobą zajmiemy. Twój ojciec nie da rady pokonać nas wszystkich. Jesteśmy jednością ,,jeden za wszystkich, wszyscy za jednego ".
- Moglibyśmy przełożyć chrzest na jutro. Źle się czuje muszę obmyślić kilka spraw, zastanowić się.
- Jasne, chrzest będzie wtedy kiedy będziesz gotowa, bez przymusu.
Poszłam położyć się na łóżku. Natychmiast zasnęłam.
***
Jughead Pov.
- Tato martwię się o Anabell. Jej ojciec jest dla nas zagrożeniem? - spytałem FP.
- Jughead, Anabell jest pod naszą opieką my ją chronimy. Viliam nie pokona Serpents.
- Muszę jechać załatwić jedną sprawę - wziąłem kurtkę i wyszedłem z domu.
10 minut później
Podjechałem pod dom Betty.
- Jughead? Co tu robisz? - spytała Betty.
- Mogę wejść na chwile? Mam sprawę.
- Jasne!
- Nie będę długo opowiadał. Chcę abyś pomogła mi dostać się do domu Anabell.
- Ale ja nie mam.. - nie dokończyła a wyjąłem w kieszeni klucze od domu Anabell.
- Masz. Ja zaczekam tu a ty idź spakuj jej ciuchy do tej torby i wróć.
- Nawet nie pytam po co ale zrobię to - powiedziała Betty ruszyła w stronę domu Anabell.
15 MINUT PÓŹNIEJ.
- Już jestem spakowałam jeszcze laptopa i kilka innych rzeczy które zauważyłam z jej pokoju - Betty weszła do domu i podała torbę Jugheadowi.
- Betty bardzo Ci dziękuję ale muszę już lecieć paa - przytuliłem Betty i pojechałem do domu.
Kiedy wszedłem do przyczepy FP nie było a Anabell spała w pokoju. Nie wiem co mnie podkusiło żeby tam wejść. Kiedy już byłem koło jej łóżka położyłem torbę na stolik koło który był koło łóżka. I usiadłem na fotelu zasnąłem.
Anabell Pov.
Obudziłam się a koło łóżka na stoliku leżała torba otworzyłam ją.
- Mój laptop? Moje ciuchy? -szepnełam pod nosem. Podniosłam głowę i zauważyłam Jugheada śpiącego na fotelu. Podeszłam usiadłam na jego kolana i zasnełam.
20 minut później
Jughea obudził się. Złapał mnie za rękę i szeptem zaczął mnie budzić.
- Anabell
Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę że siedzę na jego kolanach on patrzył mi głęboko w oczy. Nasze twarze po woli zbliżamy się do siebie.
---
Ha! I tu Cię mam założę się że pomyślałe/aś że się pocałujemy o nie.
---Nagle usłyszeliśmy takie jakby pęknie sprężyn. Tak fotel na którym siedzieliśmy się zarwał. A my upadliśmy na podłogę. Nie mogłam przestać się śmieć tak samo Jughead. Totalnie zapomniałam o wszystkich złych chwilach. Wstałam i podałam Jugheadowi rękę. On tez wstał.
- Jughead ta torba... To twoja sprawka?
- Tak byłem u Betty i zabrała z twojego domu kilka twoich rzeczy.
- Dziękuję - żuciłam się na jego szyje i mocno przytulilam.
- Halo! Halo! Zapraszamy Nasza pannę Anabell - oznajmił FP
Wyszłam przed przyczepe a tam stał cały gang Serpents. Podszedł do mnie Jughead i założył mi kurtkę. Złożyłam obietnice.
- „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"
W moich oczach zakręciła się łza szczęścia. I powoli spłynęła po moim policzku Jughead podszedł i wytarł mi ją.
Od tamtego momentu byłam pewna co czuję. Po prostu się zakochałam. Pierwszy raz zakochałam się na poważnie. Teraz gdy przy nim jestem nie czuję stresu. Widział mnie jak byłam totalnie nie ogarnięta. Może coś z tego będzie.
CZYTASZ
It's the beginning. / Jughead Jones
FanfictionOpowieść mówi o dziewczynie która zawitała do miasteczka Riverdale. Niespodziewanie zaczynają się tam dziać dziwne rzeczy. Anabell wraz z swoimi przyjaciółmi postanawiają rozwiązać zagadki Riverdale.