22. Pan Kev.

599 22 2
                                    

     Anabell Pov.

Byłam z siebie dumna po wczorajszych wydarzeniach
Postawiłam się facetowi któremu nikt się nie stawiał. Pff, stawiam się to nic ale jeszcze wygrałam. Wyszło na moje. Betty zostaje w Riverdale. A oto co działo się dziś.

Siedziałam z Jugheadem położyłam nogi na jego kolana i położyłam się na kanapie.

- Wiesz co? Tak sobie myślę. Co jeśli pan Kev jest gdzieś niedaleko a my go szukamy jak tacy idioci?

- Też tak myślę. Wiem że on jest gdzieś tutaj. Zabija. Więc musi tu być.

- Za dużo rzeczy na raz się dzieje. Nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć. Od jutra mają zacząć remont. Będę musiała to nadzorować. Muszę przygotować imprezę w szkole. To chyba był zły pomysł zostać tą przewodnicząca.

- Nadajesz się to tego idealnie. Poradzisz sobie. Ja Ci pomogę, wiesz na mnie zawsze możesz liczyć - Jughead uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.

- Wiesz Jughead - wstałam i usiadłam obok niego - Kocham cię.

- Ja ciebie też - Jughead zbliżył się do mnie i pocałował mnie. Jesteśmy razem już dwa miesiące a powiedziałam mu to pierwszy raz. Zresztą jak on mi. Zawsze potrafił się wymigać od tej rozmowy. Ale teraz poczułam że powiedział to na poważnie. Bynajmniej mam taką nadzieję.

Kiedy tak sobie siedzieliśmy i planowaliśmy już imprezę a szkole zadzwonił telefon Jugheada.

- Halo?

- Dzień dobry, Jughead słuchaj możesz przyjechać na komendę?

- Tak mogę, a coś się stało?

- Nie nic, ale mamy go.

- Będę za dziesięć minut - odłożył telefon.

- Kto to? - spytałam.

- Policja, złapali mordercę. Jedziemy tam - założyliśmy kurtki i pojechaliśmy ma komendę.

Na komendzie

- Od wczoraj siedzi i nie powiedział ani jednego słowa - powiedział policjant kiedy staliśmy obok celi pana Kev.

- Mogłabym spróbować porozmawiać z nim sam na sam? - zapytalam policjanta i wtedy Jughead spojrzał na mnie wzrokiem zwątpięnia.

- Nie wiem czy coś z niego wyciągniesz ale zawsze można spróbować - Jughead i policjant wyszli z pomieszczenia z celą.

- Dzień dobry - powiedziałam a pan Kev spojrzał na mnie z nienawiścią.

- To przez ciebie i twojego głupiego chłoptasia tu siedzę - wstał zdenerwowany - bawicie się w głupich detektywów. Taka rada na przyszłość. Nie donoś na winnego dopóki nie dowiesz się czy ma wspólników - powiedział i odwrócił się do mnie plecami. Do sali wszedł Jughead.

- Musimy już iść - wychodząc cały czas patrzyłam na mordercę. To straszne że stanęłam z nim twarzą w twarz.    
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz. Zrobiło mi się słabo i usiadłam na schody.

- Wszystko w porządku? - podbiegł do mnie Jughead i dotknął ręką mojego policzka - Masz gorączkę. Idziemy do domu - Jughead pomógł mi dojść do motocykla. Nie ukrywałam że było mi słabo. Mój lekarz mówił że takie przypadki mogą się zdarzyć.

W domu

Jughead położył mnie do łóżka. Przyniósł leki i herbatę.

- Nie musisz robić tego wszystkiego... - Jughead nie pozwolił mi dokończyć i już się wtrącił.

- Masz rację, nie muszę. Ale chce, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nie wybaczył bym sobie gdybym się tobą nie zaopiekował.

- Jughead ja muszę ci coś powiedzieć. Kiedy rozmawiałam z panem Kev,  powiedział że nie donosi się na winnych bez świadomości o... Wspólnikach.

- Ktoś mu pomógł to zrobić? - zapytał Jughead i złapał moją rękę.

- Myślę że tak, inaczej nie wspominał by o wspólnikach - Jughead położył się obok mnie ja przytuliłam się do niego.

- Odpocznij, jutro będziemy rozmawiać - pocałowałam go i zasnęłam w jego ramionach.

(sen)                   •---------•

Byłam w więzieniu z panem Kev. Pan Kev siedział na podłodze a wokół niego jacyś mężczyźni w zielonych płaszczach. Śpiewali jakąś dziwną piosenkę. ,, Zabijemy nie wiernych, zabijemy tych którzy krzywdzą ’’ takie były główne słowa. Nagle pan Kev spojrzał na mnie.

- A ty, jesteś wierna? - wstał i powoli zbliżał się do mnie.

- Ja, ja... - nic nie powiedziałam a on uderzył mnie czymś głowę.

                           •---------•

Zerwałam się łóżka pociągając za sobą kołdrę. Moje serce biło tak mocno.

- Co się stało? - Jughead usiadł obok mnie łapiąc moja rękę.

- Miałam straszny sen. Sekta, zielone płaszcze i dziwna rzecz.

- O czym ty mówisz? - Opowiedziałam wszystko Jugheadowi.

Chwilę później.

- Za dużo myślisz o tej sprawie. Przestań na chwilę, pomysł o czymś innych, tym co cię pociesza.

- O tobie? - powiedział pocałowałam go, a on odwzajemnił mój pocałunek. Muszę teraz na poważnie zająć się szkolną imprezą. Cała szkoła na mnie liczy, nie mogę ich zawieść. Narazie zostawię sprawę pana Kev. w rękach policji. W końcu to policja, powinni poradzić sobie z tą sprawą.

It's the beginning. / Jughead JonesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz