Rozdział 4

2.5K 176 30
                                    

    Ledwo zdążyłam do pracy! Ally musiała dłużej zostać w pracy, więc nie miałam komu zostawić Chrisa. Na szczęście zjawiła się pani Winchester, która wróciła z sanatorium i wzięła małego do siebie. Do pracy dosłownie biegłam

- Co się stało Lauren? - pyta Normani widząc mnie zdyszaną

- Bie biegłam Mani – dyszę i opieram się o kolana

- Biegłaś? Przecież to 40 minut drogi! – robi przerażone oczy

- Dlatego dyszę, daj mi wody, błagam – wyginam rozpaczliwie brwi. Po chwili dochodzę do siebie. Mam dobrą kondycję. Muszę dużo ćwiczyć aby tańczyć na rurze, więc taki bieg nie stanowił aż takiego wyzwania, co nie zmienia faktu ..

- Powinnaś sobie kupić auto – że powinnam sobie kupić auto ..

- Mani powiedz mi coś czego nie wiem – przewracam oczami – wiesz, że mnie na samochód teraz nie stać – I do klubu i do zajazdu dostaję się autobusem, chyba, że są dni takie jak ten i mój środek lokomocji zwyczajnie ucieka.. - Co masz za minę? Stało się coś? - pytam widząc, że przyjaciółka chce mi coś powiedzieć tylko nie wie jak

- Ta brunetka znów przyszła i siedzi w loży – mówi ze skrzyżowanymi na piersiach dłoń

- To tylko kolejna klientka – wzruszam ramieniem. Staram się zachować obojętny ton- W sumie mam też stałą męską widownię, obecność kobiety nie powinna mnie w żaden sposób stresować – kręcę głową

- Tak, tylko żaden mężczyzna nigdy nie pytał o Twój adres – patrzy na mnie znacząco

- No przecież to nie jest jakaś psychopatka – rozrzucam ręce – a napalona laska! Więc co się może stać? No nic! - dodaję sobie samej otuchy – idę Mani, robię swoje i wracam do domu

- Nie tak prędko Lauren, ona zapłaciła za dodatkowy taniec – wzdycha czarnoskóra a ja zastygam w ruchu

- Więc go dostanie – zagryzam wargi i zaczynam się przebierać

***

Drugi taniec wykonuję w specjalnie do tego przeznaczonej sali. Nie wiem czemu, ale zawsze stresuje mnie to bardziej niż tańczenie dla wielu osób. Dostaję za to jednak duże wynagrodzenie a przecież o to w tym wszystkim chodzi..

Wraz pierwszymi taktami muzyki wkraczam na podest. Chwytam rurkę między dłonie i osuwam się po niej tak, że przebiega między moimi piersiami. Brunetka ponownie się pochyla by lepiej mi się przyjrzeć. Obłapiam rurę stabilnie dłońmi i unoszę się na niej, po czym rozsuwam nogi, zahaczam łydką i okrężnym ruchem schodzę w dół. Wykonuję na niej jeszcze kilka dość skomplikowanych figur po czym ponownie tańczę na ziemi, prężąc się przed brunetką, która zagryza palec między ustami. Cały czas staram się zachować z nią kontakt wzrokowy, choć brązowooka nie jest w stanie. Łapczywie jeździ po mnie wzrokiem. Czemu taka dziewczyna szuka rozrywki w miejscu takim jak to, przecież z łatwością mogłaby mieć każdą. Cieszę się gdy muzyka się wycisza. Obecność tej kobiety sprawia, że czuję się niezręcznie. Schodzę szybko z podestu

- Zaczekaj – chwyta mnie za nadgarstek

- Nie wolno pani mnie dotykać – spoglądam na ochroniarza, który w sekundzie przy mnie stoi

- Przepraszam – puszcza – nie będę już – jak masz na imię? - nie daje za wygraną

- Michelle – odpowiadam beznamiętnym tonem i udaję się ku wyjściu

- A tak naprawdę? - uśmiecha się ślicznie, powodując u mnie jeszcze większą konsternację. Ona tu naprawdę nie pasuje. W tym wszystkim jest coś przerażającego

- Proszę panią. To nie ma znaczenia jak brzmi moje imię – odpowiadam chłodno patrząc w jej brązowe tęczówki

- Dla mnie ma – ponownie się uśmiecha, tak uroczo, że aż nie pasuje do wizerunku kobiety mającej prawdopodobnie co noc inną. Kręcę głową i próbuję ignorować jej zaloty. Nigdy nie miałam takiej sytuacji z żadnym klientem, wiedzą, że jeżeli będą się nam naprzykrzać, zostaną usunięci z klubu i więcej tu nie będą mogli przyjść. Tą albo to nie zraża, albo ma jakieś kontakty z szefostwem. - To może na drinka pójdziemy i tam przełamiesz swoją nieśmiałość..

- Słuchaj – warczę w końcu – Ja nie piję to raz. Ani nie jestem nieśmiała!- celuję w nią palcem i widzę jak bacznie przygląda nam się ochroniarz. Stopuje go dłonią. Już widzę, że to nie kontakty i jedno moje skinienie a brunetka trwale wylatuje z klubu

- U, zadziorna, to lubię – puszcza mi oczko

- Proszę panią. Jestem tutaj tancerką – odpowiadam chłodno – jeżeli potrzebuje pani kurwy na noc, to jednak nie ten adres! – brunetce rozszerzają się oczy, chyba w końcu do niej dotarło

- Wybacz – mamrocze i marszczy brwi. Kiwam głową i wychodzę do szatni

***

- Chryste Mani, ta laska jest pojebana! - siadam w fotelu i zakrywam twarz dłońmi

- Co się stało? - dobiega do mnie natychmiast

- Po tańcu mnie zaczepiła, chciała znać moje imię i iść na drinka – rozrzucam dramatycznie dłonie i rozglądam się za swoimi ciuchami – Dobrze, że Daniel nas pilnował bo bym się chyba rozpłakała ze stresu

- Wpadłaś jej w oko, no nie dziw się Lauren- przewracam oczami na jej insynuacje o moim wyglądzie. Ja wcale jakoś wybitnie piękna się nie czuję, nie wiem o co chodzi tym ludziom, którzy twierdzą inaczej

- Podobam się tu pewnie nie jednemu facetowi a mi takich numerów nie robią. Ta dziewczyna mnie przeraża – kręcę głową , odwracam się tyłem i przebieram stanik

- Przeraża Cię to, że ktoś Ci okazuje takie zainteresowanie, czy to, że spodobałaś się dziewczynie? – śmieje się czarnoskóra

- Nie jestem lesbijką Mani! - piszczę w oburzeniu

- A czy ja coś takiego mówię? - śmieje się z mojego wybuchu dziewczyna – może po prostu od wieków się z nikim nie spotykałaś i czyjeś zainteresowanie Twoją osobą tak Cię przeraża? - Chwilę zastanawiam się nad sensem jej słów

- Tak i miałabym się zainteresować dziewczyną, która prawdopodobnie chce ode mnie jednego – pukam się w czoło pokazując co myślę o toku rozumowania czarnoskórej

- A gdzie ja tam mówię o niej – prycha – zresztą sama mi przed chwilą powiedziałaś ' nie jestem lesbijką' Ally mówiła, że Brad, ten nowy koleś ze stacji benzynowej na Ciebie zerka

- Ten przynajmniej zerka a nie oferuje kasę za moje dane – mamroczę pod nosem – Mam syna i nie potrzebuję nikogo innego

- Syn to nie to samo, wiesz o co mi chodzi – śmieje się zbereźnie

- Ta strefa życia dla mnie nie istnieje. Wyrabia ją za mnie tamta brunetka – prycham

- Widzisz, ona pewnie by ja chciała wyrabiać z Tobą – rzucam jej mordercze spojrzenie – tak tak, wiem, nie jesteś lesbijką – chichocze

***

Wracam do swojego apartamentu. Włączam światło i ustawiam jej na najmniejszą jasność, tak aby nadać temu chłodnemu, przytłaczającemu wnętrzu pozór ciepła i przytulności. Rozglądam się po pustych pomieszczeniach idealnie odwzorowujących moje życie. Pozór bogactwa z zewnątrz i pustkę w środku. Podchodzę do barku i nalewam sobie porządną szklankę tequili. Siadam z nią w wielkim białym fotelu i podwijam pod siebie nogi. Chlupoczę płynem o brzegi, nawet nie mam ochoty tak naprawdę pić. Na nic nie mam ochoty. Najchętniej poszła bym spać, ale wiem, że nie zasnę. Próbowałam brać jakieś tabletki, ale sprawiają, że czuję się jeszcze gorzej, choć o to naprawdę trudno. Z głowy nie może mi wyjść obraz tej szatynki. Tak hipnotyzujące, szmaragdowe oczy widziałam tylko raz w życiu. Chociaż może mi się tylko wydaje. Może to wtedy nie było naprawdę. Może mój umysł płata mi figle? Czasem mi to robi, więc czemu nie w tym przypadku? Unoszę szklankę do ust. Odór alkoholu uderza o moje nozdrza. Skrzywiam się na to i ze złością ciskam szklanką o ścianę. Podnoszę się z fotela, zakładam swoje adidasy i kurtkę i chwytam kluczyki od swojego czarnego, sportowego auta.

More Than ThatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz