Rozdział 20

2.5K 174 18
                                    

    Budzi mnie krzyk. Przez chwilę nie wiem co się dzieje ani gdzie jestem. Spostrzegam śpiącego spokojnie obok mnie Chrisa. Uświadamiam sobie, że jestem u Camili i to, że to najpewniej ona tak krzyczała. Biegnę do jej sypialni

- Camz! Co się stało? - staję w drzwiach i z przerażeniem patrzę jak dziewczyna zanosi się płaczem

- Nic nic Lo, idź spać! - macha na mnie ręką nawet nie spoglądając w moją stronę. Ignoruje to, że w zasadzie mnie wygania. Podchodzę do niej i kucam przed nią podczas gdy ona chowa twarz w dłoniach

- Camzi – mówię spokojnie i cicho po czym delikatnie ją chwytam za kolano. Na mój dotyk podskakuje jak oparzona – przepraszam! - cofam rękę i patrzę na nią wielkimi oczami. Łzy jej wylatują bez końca, cała się trzęsie – Camz.. - patrzę na jej rozpacz i nawet nie wiem jak zareagować – śniło Ci się coś złego? - kiwa głową – Już dobrze Maleńka – mówię spokojnie i patrzę z troską w jej zapłakane oczy – to tylko sen, wiesz o tym? - zagryza usta, kręci głową a z oczy wylatuje jej nowa porcja łez i znów chowa głowę w dłoniach – Słuchaj mnie, hej! Sen, rozumiesz! - skoro nie chce być dotykana to ja to uszanuję, ale nie mam zamiaru jej takiej zostawić – Camila, patrz na mnie! - mówię władczo a ona zaskoczona unosi na mnie oczy – Obudziłaś się już i jesteś tu ze mną. Nie dam Ci zrobić krzywdy, rozumiesz!? - Kręci głową i szlocha, nic do niej nie dochodzi, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że dalej tkwi w swoim koszmarze. Postanawiam zrobić to samo co robię z Chrisem gdy śni mu się coś złego

Remem­ber those walls I built?
Well, baby they're tum­bling down
And they didn't even put up a fight
They didn't even make a sound
I found a way to let you in
But, I never really had a doubt
Stan­ding in the light of your halo
I got my angel now

Zaczynam śpiewać a dziewczyna unosi na mnie swoje brązowe tęczówki. Widzę, że w końcu łapie kontakt, że wychodzi z tej traumy jaką zgotowała jej własna głowa. Patrzy na mnie zaskoczona, łączy brwi, usta jej drżą

It's like I've been awa­ke­ned
Every rule I had you bre­akin'
It's the risk that I'm taking
I ain't never gonna shut you out

Eve­ry­where I'm looking now
I'm sur­ro­un­ded by your embrace
Baby, I can see your halo
You know you're my saving grace
You're eve­ry­thing I need and more
It's writ­ten all over your face
Baby, I can feel your halo
Pray it won't fade away

- La Lauren.. - odzywa się w końcu

- Lepiej? - uśmiecham się czule do niej a ona powoli kiwa głową – Pośpiewać Ci jeszcze? - uśmiecham się do niej czule. Zagryza usta i kiwa głową – To się kładź – Patrzę jak niepewnie to robi, jak naciąga na siebie kołdrę. Wygląda jak małe, przerażone dziecko

Hit me like a ray of sun
Bur­ning thro­ugh my dar­kest night
You're the only one that I want
Think I'm addic­ted to your light

I swore I'd never fall again
But this don't even feel like fal­ling
Gra­vity can't for­get
to pull me back to the gro­und again

And It's like I've been awa­ke­ned
Every rule I had you bre­akin'
It's the risk that I'm taking
I'm never gonna shut you out

Eve­ry­where I'm looking now
I'm sur­ro­un­ded by your embrace
Baby, I can see your halo
You know you're my saving grace

Nie wiem ile razy jej to śpiewam, w końcu usypia, ale przez sen jeszcze chyłka i co chwile dziwnie oddycha. Jest mi jej tak żal. Patrzę na nią z taką troską i coraz bardziej się zastanawiam jakie tajemnice kryje w sobie ta kobieta. Nie jestem w stanie jej zostawić. Kładę się po przeciwnej stronie wielkiego łóżka. Jest na tyle duże, że nie naruszę jej intymności a pozwoli mi to być szybko przy niej na wypadek gdyby koszmar powrócił. Nie chcę jej zostawiać. Nie mogę

***

Boli mnie głowa. Przypomina mi się noc. Kolejny koszmar. Mój płacz. I Lauren, która przybiegła mnie uspokoić. Śpiewała mi. A może to nie była prawda. Może nie żyję, a mój ból koił jakiś anioł. Bo nie możliwe, żeby człowiek miał taki głos. Niemożliwe jest także to, aby ktokolwiek utulił moją rozpacz.

- Wyspałaś się już? - słyszę ochrypły głos i otwieram gwałtownie oczy. Widzę biały sufit swojej sypialni. Żyję więc najpewniej, chociaż nie, patrzy na mnie zielonooki anioł i czule się do mnie uśmiecha

- Spałaś ze mną?! - piszczę gdy sobie to uświadamiam, uśmiech jej znika z ust, robi się zakłopotana

- Prze przepraszam Camz.. - unosi brwi – nie chciałam Cię zostawiać samej..

- W porządku Lo .. Ja ja.. – biorę głęboki wdech – ja nigdy z nikim nie sypiam, dlatego tak reaguje – tłumaczę się, bo nie chcę by dziewczyna poczuła się źle

- Oh – mówi wyraźnie zaskoczona – mam iść?

- Chyba nie – kręcę głową a wyraz twarzy szatynki znów robi się pogodny

- Dobrze Camz – leży bez słowa po swojej stronie łóżka. Serce mi tak szybko bije na obecność dziewczyny, że postanawiam zrezygnować z porannej kawy. Jestem wystarczająco przebudzona. W chwili gdy cisza między nami przeciąga się w niezręczną, do pokoju wpada zaspany Chris i gramoli się na moje wielkie łóżko w sam środek, między mnie a szatynkę. Zielonooka rozpromienia się i w momencie tuli do chłopca z rozradowaną miną. Widać po nich, że to ich stały poranny rytuał

- Chodź Camila do nas – słyszę cienki głosik chłopca. Część mnie chce uciec. Serce tak bardzo mi wali w piersi, a w głowie mam mętlik myśli. Nie wiem co mam zrobić. Pokonuję w sobie tę część osobowości, która dąży do mojej autodestrukcji. Nieśmiało pokonuje dzielącą nas odległość i lekko dociskam się do pleców chłopca obejmując go dłonią w pasie. Chce mi się płakać. Tylko nie wiem dlaczego. Co to jest to, co teraz czuję? Oddycham szybko i ocieram tą jedną łzę, której nie umiałam powstrzymać. Po chwili zaczynam chichotać

- Czy Ty mruczysz Lauren? - pytam gdy słyszę dziwny dźwięk

- Mhm – słyszę w odpowiedzi i jestem skłonna przysiąc, że szatynka się uśmiecha

More Than ThatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz