Rozdział 25

2.6K 163 25
                                    

- Mówiłam Ci, że Ty i Twój syn macie się od nich odpierdolić! - widzę zaskoczoną twarz bruneta i to jak uchyla usta by coś powiedzieć, ale moje kolano wbite w jego twarz , skutecznie udaremnia jego zamiar. Słyszę jego zduszone jęknięcie i chrzęst łamanej kości. Puszczam jego głowę, którą przed chwilą gwałtownie przyciągnęłam do swojego kolana. Chłopak upada na ziemie i chwyta się za nos, a spomiędzy jego palcy kapie krew. Ale mnie jest ciągle mało. Jestem w amoku. Przez napływ adrenaliny aż mi szumi w uszach. Mam ochotę go zamordować. Wymierzam mu sierpowego w podbródek, przez co brunet, który przed chwilą klęczał, upada na plecy. Kiedyś obiecałam sobie, że już nikt mnie nie skrzywdzi. Dlatego zaczęłam ćwiczyć Krav Mage i chodzić na siłownie. Dziś nie bronię siebie, ale tych, których kocham całym sercem i nie cofnę się przed niczym dla nich.

- Kurwa o co Ci chodzi? – wyjękuje w końcu chłopak i patrzy na mnie z przerażeniem w oczach ciągle trzymając się za nos, po zarośniętych kilkudniowym zarostem policzkach płynie mu krew

- Kurwa o co mi chodzi ? - syczę aż drobinki śliny wylatują mi z ust – o to mi chodzi, że Twój jebany bachor, wyzywał od lesb matkę Chrisa! - Kucam obok wciąż leżącego chłopaka – pobili się a teraz dzieciak leży nieprzytomny w szpitalu! Czy Ty kurwa rozumiesz, że jak on tego nie przeżyje, to zajebie Ciebie i Twojego gówniarza?! - na wspomnienie bladej twarzy Chrisa i jego podłączonego do aparatury ciała, dostaję ataku furii. Wbijam kolano w brzuch bruneta , na co tamten automatycznie się kuli i syczy z bólu. Po chwili siadam na nim i zaczynam go okładać pięściami po twarzy. Na początku udało mu się zasłonić przed kilkoma ciosami, ale były one na tyle sprawne i silne, że chłopak szybko stracił siłę do obrony i następne ciosy bezbłędnie dosięgały wyznaczonego przeze mnie celu. Widzę, że jego twarz powoli zamienia się w krwawa miazgę ale z tej rozpaczy nie potrafię przestać

- Kurwa Mila! Co Ty robisz!! - czuję czyjąś dłoń mocno zaciskającą się na moim ramieniu, które ponownie jest gotowe do ciosu, i paznokcie wbijające się w mój napięty biceps. Odwracam z morderczą miną na osobę, która mnie powstrzymuje – jeszcze chwila i go zabijesz! - widzę twarz swojej najlepszej przyjaciółki

- Przez jego bachora Chris jest teraz w ciężkim stanie! - warczę i czuję jak łzy rozpaczy i bezsilności wylatują mi z oczu

- Dlatego powinnaś być teraz przy nim i Lauren! Ona Cie teraz bardzo potrzebuje! - dochodzi do mnie racja blondynki. Spoglądam z przerażeniem na nieprzytomnego mężczyznę – Cholera, Mila, on na pewno ma wstrząśnienie mózgu – DJ wyciąga telefon i wybiera jakiś numer – Jedź do szpitala a ja dzwonie po karetkę i zaczekam tu z nim aż przyjadą – kiwam głową i w końcu schodzę z mężczyzny

***

Wchodzę na salę a moje serce na chwilę zamiera. Ten dźwięk pikającej aparatury jest przerażający. Lauren lezy połową ciała na łóżku chłopca, musiała chyba zasnąć, bo nie reaguje na moją obecność. Podchodzę do łóżka chłopca, który jest tak blady jak szpitalna pościel. Z trudem powstrzymuję łzy, które z uporem chcą opuścić moje oczy. To wszystko moja wina! Gdybyśmy nie zaczęły się spotykać nic podobnego nie miało by miejsca. Chris nie wystąpił by w naszej obronie i nie leżał teraz podpięty do aparatury podtrzymującej życie. Wiedziałam, że spotka ich przeze mnie nieszczęście! Ocieram rękawem łzy, których nie potrafię powstrzymać

- Camz- słyszę ochrypły głos zielonookiej i przenoszę z chłopca wzrok na jego matkę. Patrzy na mnie z bólem w oczach i jednoczesnym przerażeniem – co Ci się stało w dłonie? - naciągam rękawki bluzy tak, by zakryć poobijane knykcie – Camila co Ty zrobiłaś? - pyta ale w jej głosie nie ma pretensji. Widzę troskę w oczach. Oczywiście, mało miała problemów. Dołożyłam jej jeszcze ten. Jestem nic niewarta!

More Than ThatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz