Rozdział 5

2.6K 175 73
                                    

Because I'm happy
Clap along if you feel like a room without a roof
Because I'm happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I'm happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I'm happy
Clap along if you feel like that's what you want to do

  Tańczymy i śpiewamy z Chrisem uderzając się przy tym wzajemnie biodrami, co chwile wybuchamy śmiechem. Normani stoi w drzwiach kuchni, opierając się o futrynę i kręci na nas głową ze śmiechem. Po chwili mój mały gentelman podchodzi do niej, chwyta ją za dłoń i tańczą razem a kuchnie wypełnia nasz wspólny śpiew i śmiech. Gdy piosenka dobiega końca opadamy na krzesła, nie przestając się śmiać. Chris wdrapuje mi się na kolana, przebieram ręką jego spocone włoski po czym instynktownie przykładam dłoń do jego serduszka, oddychając z ulgą, gdy czuję co prawda szybkie lecz równomierne bicie. Nie powinnam mu pozwalać na taki wysiłek, ale przecież mu nie mogę zabronić wszystkiego, tym bardziej, że wiem, jaką radość sprawia mu muzyka. Siedzi teraz rozradowany i z apetytem je kanapkę, którą wcześniej mu uszykowałam.

- Ciociu – zaczyna słodkim głosikiem – smakowała Ci sałatka, którą ostatnio Ci uszykowałem do pracy razem z mamusią?

- Chris, to była najlepsza sałatka jaka w życiu jadłam! Pamiętałeś, że lubię pomidory – puszcza mu oczko a chłopczyk pręży się dumnie. No tak, tych 'bogato krojonych' przez małego pomidorów nie dało się nie zauważyć

- Wiesz na jakiego mężczyznę wyrośniesz jak będziesz tak jadł? - chwalę go gdy widzę jak sięga po kolejną kanapkę

- Wiem, mamuś. Będę Cię bronił – śmieje się do mnie na wpół szczerbatym uśmiechem- Dlatego jem sałatę, chociaż mi nie smakuje

- Mój mały – daję mu całusa w policzek – dzielny – kolejnego – mężczyzna – chłopczyk chichocze i kręci się, bo dodatkowo lekko go gilgam po chudych żebrach – leć umyć jeszcze zęby i wychodzimy do szkoły – przypominam mu po tym jak dojadł śniadanie – spakowany? - pytam zanim wyszedł

- Tylko mi jedzenie dorzuć – krzyczy z łazienki a ja pakuję mu kanapki, jabłko i bidon z piciem

- Czy ja muszę sobie szykować obiad dziś sama? - wygina rozpaczliwie brwi czarnoskóra

- No na to wychodzi Mani -chichoczę – wiem, że kochasz moje żarcie – macham jej brwiami

- Bo masz do tego talent Lauren – przymila się dziewczyna

- Ja nie wiem czy to mój talent czy Twoje lenistwo, kochana – zaplatam dłonie na piersiach i patrzę na nią wymownie

- Hej, może i racja – unosi dłonie w obronnym geście – nie lubię gotować, ale to co Ty szykujesz jest zawsze obłędne – przewraca oczami a ja się śmieję

- Odbierzesz Chrisa ze szkoły? - pytam z miną na szczeniaczka

- Za kolację.. - celuje we mnie palcem

- Obżarciuch – kręcę ze śmiechem głową – ale mają być lekcje odrobione jak wrócę – wymierzam palec w jej kierunku i znacząco unoszę brwi

- Mamy umowę – puszcza mi oczko

***

    Droga do szkoły minęła nam na wspólnym machaniu złączonymi dłońmi i grze w ' dokończ bajkę' Chris jest w tym absolutnym mistrzem i zawsze wychodzą nam z tego niesamowite historie. Dziś zaczęłam od ' był sobie żółw' po czym chłopczyk dopowiedział ' który chciał jeździć na rowerze' W jego główce od razu powstała historia o małym dzielnym żółwiku, który nie bacząc na przeciwności losu oraz swoją budowę anatomiczną nauczył się jeździć na rowerze

More Than ThatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz