5

330 68 15
                                    

Usiadłem w pierwszej ławce  środkowego rzędu,  zaś Sam w tej na przeciw matematyczki.
Kobieta szukała czegoś w dzienniku po czym odwróciła go i ukazała "mojej mamie"

-Widzi pani, Andrew notorycznie się spóźnia.. Nie wspomnę o tym, że nie słucha co się do niego mówi przez czeste zamyślanie się oraz gadanie z kolegami, czasami wręcz przysypia.
Zadania domowe dorabia na stopień dobry a gdy wezmę go z tego do tablicy to nic nie potrafi, więc jestem  zmuszona wstawić mu ocenę niedostateczną, mimo że to same zadanie na kartce rozwiązał prawidłowo.. także dużo nauczycieli się na niego skarży..

- Rozumiem ..- mruknęła spoglądając na mnie

- Nie zrozumie mnie Pani źle, Andy to bardzo mądry chłopak jak i uzdolniony tylko jeżeli dalej nie będzie przychodził na lekcje bądź się spóźniał to..- Tak wiem. Wie pani jak to z nastolatkam1i.. dodatkowo prócz normalnych obowiązków nastolatka przyszedł ten gorszy moment po stracie męż...
-Przepraszam.. Nie miałam pojęcia. Tym bardziej, że po domu chodzi jego młodsza kopia. -odezwała się gdy Sam zaczęła nerwowo bawić się palcami  po czym teatralne pociągnęła nosem.
Do ojca nie byłem w ogóle podobny. Byłem idealną kopią mojej mamy. A ojciec? Nawet nie pamiętam jak wygląda, ponieważ widziałem go może zaledwie kilka razy gdy byłem bardzo mały. A gdy potem  chciałem nawiązać z nim jakiś kontakt to totalnie mnie zlał. Więc z jakiej racji mam go teraz  prosić o pomoc, czy cokolwiek innego? Nawet nie wiem co sie z nim teraz  dzieje.. ale jakoś  nie bardzo mnie to obchodzi .. najważniejsza w moim zyciu jest moja mama..
Tak na marginesie, skoro zostawił moją  mama jak była w ciąży, to po co chciał mnie w ogóle zobaczyć? Po to by jej sprawić jeszcze większą przykrość, że nie chce takiego dziecka jak ja? Chyba tak..

-Dopilnuje Andiego by nie spóźniał się na zajęcia oraz by był przygotowany na następne - odezwała się po chwili niezręcznie ciszy

- Bardzo dziękuję, że przyszła Pani- podały sobie dłoń, a nauczycielka  zwróciła się do mnie -na następnej lekcji będzie  nie zapowiedziana kartkówka z tematu, który przerabialiśmy wczoraj. Przygotuj się proszę- odparła, a ja nie widziałem co mam powiedzieć więc tylko pokiwałem głową

-Mogłabym zwolnić z dzisiejszego dnia syna do domu?- spytała jeszcze nim oboje wyszliśmy z sali

-umm Oczywiście..

-Dziękuję, do widzenia

Kiedy szliśmy pustym szkolnym korytarzem Sam stwierdziła, że czeka nas poważna rozmowa, ale odbędziemy ją w aucie, ponieważ  tu ktoś może nas usłyszeć. W drodze na parking odpisałem Brookowi na smsy  którymi bombardował mnie przez dwadzieścia minut, w trakcie których trwała rozmowa. Napisałem mu, że mama mnie zwolniła do domu i że zobaczymy się potem.
Widząc, że jestem już przy aucie schowałem telefon do kieszeni i po odłożeniu  plecaka na tylnie siedzenie usiadłem z przodu czekając aż Sam cokolwiek powie.

-Andy.. wiem, że robisz to wszystko dla swojej mamy, ale to tak nie może wyglądać.. - zaczęła a ja spodziewałem się na co na rozmowa zejdzie

- Ale musi- szepnąłem najciszej jak potrafiłem

- Nie musi.. przecież  wiesz, że zawsze ci pomogę. Wystarczyło powiedzieć czy potrzebujesz  pomocy czy..-Pieniędzy? Tak. Potrzebuje i tego i tego, ale nie chce litości.. -powiedziałem wkurzony

-Jakiej litości? O czym ty mówisz?

-O tym, że dopiero kiedy wszyscy się dowiedzą jak naprawdę jest robią to z litości..

- Do wczoraj byłam świecie przekonana, że pracujesz tam tylko dlatego, że chcesz mieć na swoje wydatki.. przecież  z tych pieniędzy nie da się utrzymać- mówiła a ja miałem ochotę pogratulować jej oraz zaklaskać.
No co ona nie powie. Dostaje najmniej z nich wszystkich a zapierdalam za trzech. W dodatku tylko na nocki..co dzień

- No jak widzisz..- mruknąłem ponowie a Sam w końcu odpaliła auto

-Zwolnisz się z tej pracy i to jeszcze dziś..

- Ale ja nie mogę..

-Możesz i zrobisz to dziś. Odbierzesz wypłatę i się zwolnisz. Nie możesz zawalić szkoły. Na chwilę obecną jestem ci w stanie tyle pomóc- w dłoń wstadizla mi kilkadziesiąt banktowow, które właśnie  wyciągnęła z portfela dodając- nie słyszę odmowy nawet

A ja? Ja nie widziałem jak na mam im podziękować.. Jej i Brookowi, którzy mi pomagali mimo iż ja tego odmawiałem.. Nie miałem nawet jak spłacić ten dług, upierając się że jest w prezencie..

-Dz-Dziekuje..- zająkałem się zaczynając płakać

- Nie masz za co kochanie.. jesteś silnym i wspaniałym chłopakiem, który sporo przeszedł już w życiu a nie powinien bo jest  za młody na takie rzeczy. Zamiast korzystać z ostatnich lat "młodości" chodzisz do pracy by pomóc mamie. Mieć takiego syna do skarb kochanie..- przytuliła się do mnie, delikatnie gładząc moją  złotą grzywkę, a ja bardziej wybuchnąłem płaczem.

-Już..? - szepnęła odrywając się, spoglądając w moje zaszklone, błękitne oczy, które teraz pewnie były czerwone, a ja przytaknąłem głową na tak

-W porządku- westchnęła wbijając pierwszy bieg, ruszając do zakładu naszej pracy bym oznajmił im, że ja Andrew Fowler odchodzę..

Nie miałem pojęcia jak zdobęde  te pieniądze na to wszystko ale Sam miała rację.. Tak nie może być..
Leki dla mamy w części pokrywane są z pieniędzy jakie dostaje mama. Również z tamtej kasy pokrywane są rachunki a ja ze swoich dokładam drugie tyle do leków oraz robię za nie zakupy do domu. Nie wspomnę już o moich lekach na astmę, które kupuje najgorsze i najtańsze, nie w pełni działające z taka siłą jak powinny być na mój stan zdrowia, a to tylko po to bym mamie mógł kupić te droższe  i lepsze..
Tak więc muszę wziąć się w garść i poszukać innego sposobu by wszystko wróciło do normy.. Tak tak było kiedyś..

Chętni na maraton jutro?

BAD THINGS × RANDY ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz