epilog

391 49 16
                                    

Podniosłem się do siadu będąc cały mokry, głośno oddychając już kolejną noc z rzędu.
Przetarłem twarz dłońmi odchylając głowę do tyłu, próbując unormować oddech.

-Za każdym razem to samo.. - mrucząc pod nosem wstałem z łóżka po ciemku szukając jeansów, które leżały gdzieś na ziemi. Szybko je odnalazłem, wyciągając z kieszeni dobrze znane mi metalowe pudełeczko, kierując się w stronę wyjścia na balkon.
Przekracając próg drzwi moje ciało od razu owiał chłód, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie.
Z pudełka wyciągnąłem papierosa od razu wsadzając go między wargi odpalając go, mocno się zaciągając.
Wiatr zawiał po raz kolejny owiewiając moje praktycznie nagie ciało chłodem, gdy dym laskotał jak i rozgrzewał moje płuca.

-Jutro twoje urodziny i bardzo dobrze wiem, że próbujesz mi o tym przypomnieć.. Nie musisz tego robić.. - zwróciłem moje słowa ku górze ponowie zaciągając się tytoniem- Wiesz co mamo? Brooklyn ułożył sobie na nowo życie, ratując je również osobie, która tak jak ja potrzebowała by ktoś nią  potrząsnął a Brooklyn zrobił to w sama porę.. -mówiłem a moje ręce zaczęły się trząść od temperatury panującej na zewnątrz -Tylko ja nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić.. mimo iż przeprowadziłem się tu z naszego domu, nadal nie mogę odciąć od siebie  tamtej przeszłości.. ona ciągle do mnie wraca..- spojrzałem na panoramę miasta, która rozciągała się aż po horyzont, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy - przepraszam Cię mamo.. tak bardzo Cię przepraszam..- załkałem zasłaniając ręką twarz, kończąc ostatnim pociągnięciem papierosa, wstrzymując powietrze na chwilę dłużej, gasząc go o barierke, odwracajac się do tyłu.
Przyjaciel, kochanek jak i mój narzeczony leżał nagi na sporym łóżku będąc okryty tylko skrawakiem kołdry, z delikatnym uśmiechem na ustach.

-Dlaczego mając coś co daje mi szczęście nie jestem do końca szczęśliwy?- spytałem ponowie spoglądając w gwiazdy, zawiszając wzrok na jednej, która świeciła bardziej niż wszystkie inne.

- Nie odpowiesz mi prawda?- ponowie zwróciłem się do rodzicielki, która niestety nie była w stanie mi pomóc..

- Tak myślałem- kolejna łza spłynęła po moim policzku, a z mojego gardła wyszedł cichy szept

Why’d you leave

Why’d you go

When you leave

Where’d you go

I see you when I look to the stars

Eternal, eternal we are

I feel it right here deep in my heart

-Eternal, eternal we are- usłyszałem szept za sobą, czując jak duże ramiona oplatają moje ciało, dając mi przy tym upragnione ciepło..

-Miałeś nie palić.. -pocałował mnie w szyję, wzmacniając uścisk czując jak na moim ciele pojawia się gęsią skórka

-wiem, przepraszam, ale to jest silniejsze ode mnie

-znowu to samo?-spytał na co pokiwalem głową.

Nic nie powiedział tylko pocałował mnie ponowie w szyję po chwili ciszy szepcząc- nie zajmuj sobie głowy wydarzeniami z  przeszłości, nie możesz się przejmować rzeczami na które nie masz już wpływu.

-Chyba masz rację Rye- odwróciłem  się w jego stronę, wpadając w jego ramiona, ponowie zaczynając łkać jak małe dziecko

-Zabieram Cię stąd.. jesteś cały zimy - wymamrotał pocierając moje plecy, ciągnąć mnie w stronę pokoju, od razu kładąc mnie na łóżku i przykrywając kołdrą.

-Następnym razem mnie obudź dobrze?

-Dobrze.. dziękuję Ryan- odparłem przysuwajac się bliżej bruneta, wtulając się w jego tors

- Nie masz za co kochanie -złożył pocałunek na moim czole na co poczułem jak się rozpływam.
Nie mogłem sobie wyobrazić kogoś lepszego u moim boku jak i w całym życiu niż Rye.

- Jak ja co za to wszystko mam podziękować to nie mam pojęcia- pomyślałem otwierając przymknięte oczy, spoglądając na bruneta z dołu

- Nie musisz Andrew. Wystarczy, że mnie kochasz- odpowiedział na moje pytanie,  które nieświadomie powiedziałem na głos, przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej, gładząc moje ramię, kreśląc na nim dziwne znaki, po chwili dodając- twoja mama była by z Ciebie teraz dumna, bo nie liczy się jakim byłeś człowiekiem, lecz to jaki jesteś teraz

-tak myślisz?- spojrzałem w czekoladowe tęczówki bruneta, unosząc się troszkę wyżej

-Kochanie ja jestem tego pewien..- rzekł delikatnie łącząc nasze usta razem, utwierdzając mnie w tym co powiedział. Poczułem cieplo na sercu wiedząc, że mam przy sobie kogoś, kto mimo tych wszystkich złych rzeczy oraz decyzji jest przy mnie i będzie  już  na zawsze..

Wiem, że informacja o tym ,że nie pojawi się już żadne ff tutaj była już pisana kilkukrotnie, i chyba również pojawi się tu teraz.
Wątpię, że coś tu się jeszcze pojawi, a  nawet jeśli to raz na ruski rok.

Planuje także cofnąć publikację niektórych ff, a dokładniej zostawić tylko Bad reputation, over again, hero oraz never enough. Reszta będzie cofnięta.

Bardzo dziękuję za aktywować, jeśli komukolwiek to się podobało.
Jeśli nie, to też.

Dziękuję za uwagę.xx

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 22, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

BAD THINGS × RANDY ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz