14

346 66 17
                                    

POV Andy

Dzisiaj impreza odbywała się u Rickiego, kapianta druzyny koszykarskiej w innej szkole niż moja, lecz mimo to chlopak był  moim naprawde dobrym kolegą biorąc pod uwagę, że nasze szkoły od zawsze ze sobą rywalizowały.
Wchodząc na imprezę przwitałem się z gospodarzem w dłoń dostając trunek, którego oczywiście nie odmówiłem.
Usiadłem  sobie w salonie na kanapie, czekając aż zjawi się Rye, w między czasie obsługując kilkanaście, no może kilkadziesiąt osób.

Wyprzedając cały towar w przeciągu zaledwie półtorej godziny zaczęło mi się nudzić.
Właśnie wtedy dostałem smsa od numeru, który należał do Ryana

Od: Ryan

Przepraszam Andy ale nie mogę przyjść na tą imprezę

Zaśmiałem się pod nosem wiedząc, że chłopak jest na tyle we mnie zapatrzony, że i tak znajdzie sposób żeby tu przyjść, więc po prostu odpisałem

Do:Ryan

Szkoda. Myślałem, że się razem dobrze po bawimy 😊

Nie czekałem długo na odpowiedź, ponieważ nie całe pięć  sekund dostałem numer z adresem, na który błagał mnie bym przyszedł.

Szczerze? Poszło jeszcze lepiej i łatwiej niż myślałem..
Po za tym Alexa nie widziałem dzisiaj ani razu, a wszystko co miałem poszło, więc nie obrazi się, że zrobiłem sobie tak jakby "wolne"

Jak gdyby nigdy nic po prostu wyszedłem z imprezy, kierując się na podany adres. Wklepałem go w telefon nie bardzo oriantując się gdzie znajduje się dana ulica, ale gdy tylko wszedłem w daną przecznice wiedziałem gdzie jestem.
Duże wille z basenami i milionem pomieszczeń oraz drogami autami na pojazdach.. druga strona dzielnicy, na której mieszkał Brook..
Szybko odnalazłem numer dwadzieścia cztery, stając pod chyba największym i najładniejszym domem jak na mój gust.
Jeszcze raz sprawdziłem czy numer się zgadza i zapukałem, drzwi otworzyły  się niemal od razu, a w nich stanął Rye.

On tu mieszka? Japierdole ten to ma życie..

Gestem dłoni zaprosił mnie do środka, a ja próbowałem udawać, że bogate wnętrze mnie w ogóle nie rusza, co było naprawdę ciężkie.

-Naprawdę przepraszam ale mój brat zabrał moje klucze i nie miałem czym zamknąć domu- odparł lustrując mnie  kilkukrotnie,  a ja dopiero teraz zobaczyłem w co brunet jest ubrany.
Dopasowana koszulka oraz cholernie ciasne białe spodnie, które tylko się prosiły by spojrzeć na jego tyłek gdy obracał się do mnie tyłem..

- Nic nie szkodzi- powiedziałem, dodając sobie w myślach- też bym takiej chaty nie zostawił otwartej nawet na dziesięć minut

- Nie wierzę, że na prawdę przyszedłeś- odparł kierując się w stronę kuchni, a ja tuż za nim

-Dlaczego miałbym nie przyjść?- posłałem mu swój najlepszy uśmiech, starając się perfidnie nie gapić na jego tyłek.

- No nie wiem.. umm napijesz się czegoś?- spytał otwierając lodówkę z alkoholami? On miał jebaną lodówkę na alko.. to nieźle..

-Piłem sporo na imprezie ale myślę, że jeszcze jedno piwo nie zaszkodzi- skłamałem na co brunet wyjął po piwie mi oraz sobie.

Korzystając z nie uwagi chłopaka dodałem po jednej tabletce mi jak i jemu do napoju, na rozluźnienie i większą pewność siebie bo wątpię, że dam radę cokolwiek w takim stanie jak jestem teraz.
Gdzieś z tyłu głowy miałem myśli, że robię źle, ale jak tego nie wykorzystać skoro on mało co nie zejdzie na mój widok.

- Tak więc co będziemy robić?- spytałem upijając spory łyk piwa, spoglądając w jego czekoladowe oczy na co brunet się speszył uciekając wzrokiem.

-Liczyłem na to, że skoro mnie  zaprosiłeś do siebie, to będziesz miał coś w planach- kontynuowałem, patrząc jak przechyla swoją puszke, opróżniając ją  do połowy.

-Racja..- mruknął cicho siadając  na krzesle barowym przy kuchennej wyspie.
Rozejrzałem się jeszcze raz po pomieszczeniu czując, że tabletka zaczyna działać.

Nie zastanawiając się już dłużej podszedłem do zdezorientowanego bruneta, siadajac na nim okrakiem, wpijajac się w jego usta.
Niemalże od razu zaczął oddawać moje zachłanne pocałunki, którym towarzyszyły ciche pomruki Ryana.

-Gdzie masz pokój?- wyszeptałem prosto w jego usta a ten bez zastanowienia wziął mnie na ręce, zabierając schodami do góry, stawiając mnie na podłogę dopiero gdy byliśmy na miejscu.

Delikatnie popchnąłem go na łóżko, sam siadając na nim okrakiem.
Normalnie nie wiem czy bym się do tego posunął, ale jak narazie zamiast myśleć wolalem zająć się Ryanem.
Może i byłem prawiczkiem ale myślę, że z moim doświadczeniem z filmami wysoko recezowanymi na pięć  gwiazdek i milionami odsłon oraz zabawy przy pomocy mojej dłoni, ze sprzętem jaki posiadam w bokserkach mam opanowane na zaawansowanym poziomie. Oczywiście doedukowałem się poprzez kilka filmów jak wygląda zblizenie dwóch chłopaków.

Nim się obejrzałem Ryan leżał już pode mną  bez koszulki oraz spodni, w między czasie zaczynając się dobierać do moich.

Nachyliłem sie od nim mocno wpijając się w jego wargi pogłębiając pocałunek, pozwalając mu dominować, przez co przeniósł dłonie na moje pośladki.
Właśnie wtedy dzień dziecka się skoczył. Zdominiwalem go, ręce przybijając do materaca tuż nad jego głową.

Po chwili  siedziałem na nogach Beaumonta lustryjąc jego nagie ciało.
W jednej dłoni trzymałem prezerwatywe, którą  mi dał a w drugą złapałem przyrodzenie chłopaka zaczynając nim poruszać.
Droczyłem się z nim raz przyspieszając a raz zwalniając tepa, przez co zaciskał pięści na prześcieradle.
Gdy poczułem jak penis Ryana zaczyna pulsować zdjąłem z niego rękę i otworzyłem prezerwatywe od razu zakładając ją na swojego nabrzmiałego przyjaciela.
Nie mając przy sobie żadnego żelu nadzwyczajniej w świecie  naplułem na rękę, rozprowadzjąc śline po moim sterczącym członku, po czym lekko naparłem na jego wejście.
Odchyliłem głowę do tyłu, czując jak zaciska się na mnie gdy wychodziłem w niego coraz głębiej.
Przejechałem dłonią po jego podbrzuszu, powodując tym samym napięcie się mięśni chłopaka co wyraźnie poczułem.
Spojrzałem w dół patrząc jak znikam raz po raz we wnętrzu Ryana

-Fo-wler- jęknął gdy trafiłem w jego prostate, wyginajac przy tym plecy w łuk

Wiedząc gdzie mam kierować swoje uderzenia, za kazdym razem trafiałem w to miejsce zarazem przyspieszając  doprowadzając go prawie na szczyt.

-A-andy- ledwo wysapał obejmując mnie nogami w pasie.
Wiedząc dobrze o co chodzi złapałem za jego drżącego, pulsujacego penisa zaczynając rytmiczne przesuwać po nim dłonią

Wystarczyło tylko kilkanaście mocnych pchnięć bym skończył w prezerwatywe, a Ryan na swój brzuch.
Chcąc maksymalnie przedłużyć jego orgazm nie zaprzestawałem ruchów dłoń, dzięki czemu otrzymałem gardłowe jęki, które po złożeniu w jedno słowo tworzyły moje imię.

-czy m-my w-własnie..- zaczął gdy wyszedłem z niego, po prostu zaczynając się ubierać. Było mi  trochę  dziwnie ale niestety nie będzie kolejnego razu.. Sorry Ryan

-Tak Rye- odparłem wciągając na swoje pośladki swoje białe  bokserki, starając się nie odwracać w jego stronę

-Już idziesz?- spytał jeszcze nadal będąc zszokowoany tym co przed chwilą zaszło. Mimo to jego głos powodował u mnie cichy głos z tylu głowy, przez który zacząłem się obwiniać

-Musze ..- odparłem kiedy nagle ku mojemu zdziwniu odwrócił mnie w swoją stronę, wpijając się w moje usta.
Uległem..

-Zostań jeszcze chwilkę- sapnął kiedy przygryzłem jego dolną wargę

- Ale tylko chwilkę.. - zgodziłem się mając wyrzuty sumienia, bo tak właściwie fajny z niego chłopak, szkoda tylko, że taki glupiutki i naiwny

BAD THINGS × RANDY ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz