13

316 74 32
                                    

POV Rye

Obudziłem się około godziny dwunastej zaskakując tym samego siebie, ponieważ z reguły nie jest mi dane po spać dłużej niż do dziewiątej, bez względu na to czy położyłem się o dwudziestej drugiej czy trzeciej w nocy, bądź rano jak kto woli.. mój organizm po prostu był jak zegarek, a dzisiejszy dzień był miłą odmianą.

Moim zadaniem numer jeden na dziś było wzięcie długiego prysznica, więc nie zastanawiając się dłużej wstałem z łóżka i biorąc jeszcze czyste ciuchy skierowałem się do łazienki, w której spędziłem następne czterdzieści minut.

Zadanie numer dwa to porządne śniadanie, bo jeśli nie zjem go teraz to w ciągu dnia nie zjem już prawdopodobnie nic.. zawsze znajdzie się milion zajęć, które muszę zrobić, nie mając czasu by usiąść na tyłku i zjeść ciepły obiad.
Tak wiec ruszyłem schodami na dół, kierując się do kuchni gdzie zrobiłem sobie porządne, typowe angielskie śniadanie, popijając w między czasie moją ulubioną herbatę z mlekiem.

Dochodziła już godzina czternasta a bliźniaki jeszcze nie wrócili ze szkoły, co było naprawdę bardzo dziwne..
Dopiero w tamtym momencie zauważyłem karteczkę na lodowce, oznamiającą, że moja mama wraz z najmłodszymi zrobili sobie długi weekend przez przymusowy urlop dla tej pracoholiczki, tak więc zabrali się razem i pojechali do taty..

-Robb też?- spytałem na głos odkładając karteczkę na miejsce skąd ją wziąłem, w trakcie kiedy drzwi wejściowe trzasnęły

- Co ja?- zapytał mój irytujacy i głupi brat, a nawet mógł bym rzec, że dziwny.. był kompletnie inny, a czasami zachowywał się jak.. ahhh szkoda gadać.

-Nic.. myślałem, że pojechałeś z mama do taty..

- Nie, ale mnie też nie będzie na weekend- odparł z szerokim uśmiechem na ustach, na co mimowolnie również i ja się uśmiechnąłem wiedząc, że w końcu nikt nie będzie mi truł dupy

-Jedziemy z Alexem nad jezioro, wrócę może w poniedziałek

-Taaa z Alexem..- mruknąłem już wiedząc jak ten ich wyjazd będzie wyglądał

-O chuj ci chodzi? Ciągle coś do niego masz

-Bo potraficie tylko wymieniać się śliną w trakcie pożerania swoich twarzy, nic więcej

-Przyznaj się, że zazdrosny jesteś bo nie wezmę Cię ze sobą!

-pff ja mam być zazdrosny? - zapytalem zaczynając się śmiać- nie mam ochoty słuchać jak się pieprzycie dwadzieścia cztery godziny na dobę

-Coo,żal dupe ściska? Znalazł byś sobie kogoś a nie jak taka pizda, w dodatku prawiczek. Nie mam pojecia dlaczego ty jesteś  BEAUMONT- wyśmiał mnie i obraził trącając mnie z bara, idąc do góry do swojego pokoju.

Miałem go już kurwa dość.. całe szczęście, że wyjechali nad do jezioro już o piętnastej więc miałem tyle spokoju..

Mówiąc jeszcze sporo czasu postanowiłem, że pobiegam. Dawno tego nie robiłem z braku czasu a skoro go mam to czemu by nie? Wyładuje się chociaż jakoś..
Nie kłopocząc się z przebieraniem w sportowe ciuchy ruszyłem w stronę mojej domowej siłowni, którą zrobiłem sam.
Zrzuciłem z siebie t-shirt zostając w samych niebieskich dresach, stając na bieżni i włączając ją, po chwili zaczynając bieg od truchtu by potem znacznie przyspieszyć.
Finalnie zrobiłem ponad osiem mil w całkiem dobrym czasie, mieszcząc się w jednej godzinie, nie dając z siebie tak naprawdę sto procent.
Trening kardio postawiłem uzupełnić "krótkim" treningiem siłowym by po prawie dwóch godzinach wyjść z pomieszczenia  cały mokry.

Ponowie wziąłem prysznic, a czas do imprezy mijał coraz szybciej.
Spojrzałem na godzinę i stwierdziłem  że to dobra pora żeby się ubrać.
Na nogi założyłem białe spodnie, zaś na górę zwykły, idealnie dopasowany czarny t-shirt, który podkreślał mięśnie mojego brzucha.
Ułożyłem jeszcze włosy i byłem gotowy do wyjścia. Miałem jeszcze około dwadzieścia minut, więc na spokojnie zdążę stąd dojść do miejsca gdzie ma się odbyć dzisiejsza impreza.

Po pryskałem się jeszcze perfumami, w kieszeń pakując telefon oraz kilkanaście funtó, będąc gotowy do wyjścia.

-Jeszcze tylko zamknąć  drzwi- powiedziałem  na głos , sięgając  na półkę gdzie  zawsze leżą moje klucze

- Co jest?- spytałem sam siebie nic nie czując pod palcami, na co spojrzałem w tamtą stronę. Nie było ich..

Zacząłem przeszukiwać cały przedpokój, salon kuchnie, mój pokój a nawet łazienkę.. nigdzie nie było kluczy..

-Robbie.. - wysyczałem przez zęby  ze złości.. Wiedziałem, że zrobił to specjalnie

Wyjalem telefon ponowie spoglądając na czas, szeroko otwierając oczy.
Szukanie kluczy których o tak nie ma w domu zajęło mi ponad godzinę, a przecież byłem umówiony z Andym..

-Kurwa.. - przeklnąłem nie wiedząc co mam robić..
Przecież nie zostawię otwartego domu na całą noc żeby pójść na tą  głupią imprezę by porozmawiać z Fowlerem.. albo..

40+25= next

BAD THINGS × RANDY ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz