POV Andy
Dni przelatywały mi między palcami a ja straciłem poczucie czasu.
Trwałem w takim dziwnym stanie, coś między wyimaginowanym światem a rzeczywistością.. niestety nie była ona taka kolorowa jak to co działo się w mojej głowie..
Tak właściwie nie było to nic to nie dało by się osiągnąć. Z jednym wyjątkiem.. Tam po prostu byłem szczęśliwy..
W takim razie czy teraz nie byłem? Mając tak naprawdę wszystko co dotychczas chciałem czułem się nie szczęśliwy..Nie mając się do kogo odezwać.
Jak zwykle w ciszy zwlokłem się z łóżka bo wiem, że inaczej przeleżałbym w nim cały dzień.Po zejściu na dół i zjedzeniu jakiegoś jogurtu postawiłem sprawdź mój telefon co było błędem bo gdy tylko go włączyłem przypomniałem sobie dlaczego był wyłączony..
Milion powiadomień oraz dźwięk połączenia rozległ się zaledwie po sekundzie po jego uruchomieniu.
Skąd tak właściwie ci ludzie mieli do cholery mój numer?!Nie mając nic lepszego do roboty na nogi zaciągnąłem jakieś krótkie spodenki zapinając na nich pasek by chociaż trochę trzymały mi się na tyłku i nie zakładając na siebie żadnej koszulki wyszedłem. Miałem to gdzieś co se inni pomyślą, najchętniej to bym wyszedł w samej bieliźnie przez gorąco jakie panuje na zewnątrz, ale spacer dobrze mi zrobi.
W przedpokój założyłem moje ulubione buty i zgarniając jeszcze inhalator z szafki i wyszedłem, uprzednio zamykając drzwi na klucz.Przechadzałem się osiedlem, które było totalnie puste. Z resztą co się dziwić pewnie wszyscy są nad wodą lub na basenie.
Szedłem zamyślony, wzrok utkwiony mijając w szarym betonowym chodniku kiedy nagle wpadło na mnie dwóch małych chłopców.- Jak łazicie!- krzyknąłem kiedy poczułem, że zostałem oblany wodą przez nasze zderzenie.
-J-ja przepraszam p-p-pana- zająkał się jeden patrząc na mnie ze łzami w oczach w trakcie kiedy ten drugi próbował się podnieść z ziemi.
Wtedy spojrzałem, że to bliznancy i jeden z nich zbiera mięty, które najprawdopodobniej trzymał w dłoni.
Schyliłem się by pomóc mu je pozbierać a po policzkach chłopca zaczęły lecieć łzy..
Przypomniał mi kogoś.. nawet za bardzo..-Nie chciałem krzyczeć.. przepraszam.. - złagodniałem wpatrując się w czekoladowe oczy młodszego, nie wiedząc o co chodzi.
Czy to mój mózg robi sobie ze mnie żarty?Pozbierałem razem z dwójką wszystkie pieniążki proponując, że postawię im po lodzie za to, że tak na nich nakrzyczałem, co było nie potrzebne, ponieważ po mokrych spodenkach nie pozostał nawet ślad.
-Myślisz, że mozemy z nim iść? Mieliśmy iść kupić kwiatka na urodziny .. pamiętasz?- odezwał się brat do brata na co tamten zaczął myśleć
-Racja Shaun..
-jeśli nie chcecie to nie zmuszam, chciałem być miły- oboje popatrzyli na mnie, po czym odwrócili się i zaczęli coś szeptać po to by za chwilę odwrócić się w moja stronę mówiąc- zgadzamy się- zaczynając kierować nas w stronę pobliskiej kwiaciarni, koło której znajdowała się budka z lodami.
-Dziękujemy Panu i bardzo przepraszamy- powiedzieli chórem kiedy dojadali końcówki swoich wafelków po lodzie
- Jaki Pan.. jestem Andy- mruknąłem w dalszym ciągu przypatrując się im.
Nie mogłem uwierzyć jak bardzo przypominają mi Ryana, a może to naprawę wymyśl mojej głowy?-Dziękujemy Andy !-szybko się poprawili po czym uciekli w stronę, z której szli wcześniej, w rękach trzymając po jednym kwiatku dla swojej mamy..
A może ja bym się wybrał do swojej?
W sumie to nie taki zły pomysł, dawno się nie widzieliśmy.. jakoś nie było czasu.
Tylko jak ja się tam dostanę?Głowiłem się przez chwile kiedy nagle przypomniałem sobie, że obiecałem Brookowi, że jak będę do niej jechał to zabiorę to ze sobą. Jednym problemem było to, że byliśmy poklóceni.. Więc to chyba dobry moment na to by się pogodzić!
Nie czekając dłużej szybkim krokiem ruszyłem w stronę domu blondyna, do którego miałem dosłownie kawałek.

CZYTASZ
BAD THINGS × RANDY ×
FanfictionNastolatek jak każdy inny lubiący grać w piłkę, oglądając seriale, pograć na konsoli czy po prostu nic nie robić w czasie wolnym od nauki. Niestety nie każdy ma tak dobrze, a bynajmniej nie Andy Fowler, który po ogromnej tragedi opiekuje się swoją m...