27

281 59 9
                                        

POV Brook

Wiedziałem, że kiedyś w końcu dojdzie do tej rozmowy i cholernie się jej bałem, a kiedy już byłem na tyle przygotowany psychicznie i przyszedłem pod jego dom on bawił się w najlepsze w towarzystwie tego ćpuna Alexa. Skąd to wiem? Przez Jacka.
Myślałem, że Ja i Jack to jest to czego pragnąłem, lecz się myliłem.
Może i na początku było fajnie, zabierał mnie na randki, romatyczne spacery a to tylko po to by mi czegoś dodać i próbować przelecieć.. nie chce myślę co by było gdyby..

Wtedy się na nim poznałem, zaczął się ze mnie śmiać, wyzywać mówiąc że mój wielce wielki przyjaciel wcale nie jest lepszy, na początku mu nie wierzyłem póki sam nie zobaczyłem.
Byłem tak zły na Fowlera, że miałem ochotę zrobić mu w tej chwili krzywdę, ale nie byłem w stanie.. był moim przyjacielem..

Próbowałem złapać z nim jakiś lepszy kontakt ale ten mnie zbywał mówiąc, że ciągle jedzie do mamy, a gdy ja chciałem z nim to mówił że wraca. Dziwne prawda?
Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do tej samej kliniki podając się za syna, pytając się kiedy można ją  odwiedzić, od razu dostając odpowiedź, że najbliższa rodzina może w każdej  chwili i czy przekazać Pani Fowler że ma się spodziewać gościa.
Tak więc ubrałem jakąś  ładniejszą koszulę w mojej szafie i pożyczajac auto od mojej mamy pojechałem  jeszcze do marketu kupując kilkanaście rzeczy, które moim zdaniem się przydadzą oraz oczywiście kwiatki, ruszając prosto w stronę kliniki.
Będąc już na podjeździe zaniemówiłem. Ogromny nowczeny budynek z własnym parkiem naprawe robił  swoje.
W środku podpisałem jakieś durne oświadczenie  podpisując się samym nazwiskiem, które należało do Andiego, dostajac numer sali należącej do Pani Fowler.
Wtedy zobaczyłem, że jestem tu jako pierwszy.. ani razu u niej nie był..

Zapukałem dwa razy i wszedłem zostając kobiete, która spała. Wyglądała.... źle.
Najciszej jak potrafiłem na stoliczku postawiłem kwiatki do wielkiego kubka, który znalazłem  w pomieczeniu, przysiadając się na krzesełku obok.

Minęło sporo czasu nim kobieta wstała, a na dworze zaczęło się ściemiać lecz mimo to chciałem być przy niej kiedy już wstanie wiedząc, że jej syn ani razu jej nie odwiedził a to dlateg, że wolał chlać i ćpać..

-Dzień dobry Pani- odparłem cicho a w jej oczach stanęły łzy. Nie mogłem się powstrzymać  i przytuliłem kobietę, a z moich oczu również leciały łzy kiedy zaczęła pytać o syna..

- Andy? Musiał już pojechać a zamiast jego teraz ja u pani jestem - odparłem okłamując ją, czego naprawdę nie chciałem. Co miałem innego zrobić?
Powiedzieć prawdę? Że jej syn stał się tym czymś?

Od tamtej  pory byłem u niej dzień w dzień aż do momentu jej śmierci.
Już nie wspomnę, że kłamstwa Fowlera miały bardzo krótkie nogi i wiedziałem już chyba wyszystko co powinienem.
Ale w momencie kiedy przyszedł tyle czasu po jej śmierci zapytać gdy ją odwiedzimy nie wytrzymałem..
Nienadziwe go z całego serca ale obiecałem jego mamie, że się nim zajmę, mimo naszej poprzedniej kłótni i tej która miała miejsce teraz..
Został on zmanipulowany przez Alexa, ale było też w tym mojej winy ponieważ wystawiłem mu to jak na tacy,a to wszystko  przez Jacka.. gdybym tylko wiedział..

Mocno tuliłem do siebie Fowlera, który wypłakiwał się w moich ramionach kiedy nagle chłopak zaczął tracić grunt pod nogami.

-Cholera Andy!- krzyknąłem łapiąc z powrotem wątłe ciało blondyna stale do niego krzycząc.
Mimo iż chłopak nie był ciężki nie mogłem sobie poradzić, wtedy nagle podbiegł jakiś chłopak łapiąc Fovvsa jak pannę młodą kiwając głową bym otworzył drzwi od domu. To był ten sam koleś co Andy mu dawał numer kiedy wracaliśmy ze szkoły.
Otworzyłem mu je puszczając ich przodem, kiedy rzucił mi się napis na koszulce bez ramiączkach bruneta.
B E A U M O N T

BAD THINGS × RANDY ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz