29.

187 17 2
                                    

Erick Pov's

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałem na ekran telefonu i mam 10  nieodebranych połączeń od Evy oraz 5 wiadomości, również od niej. Nie chciało mi się ich czytać, więc po prostu wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę drzwi frontowych. Otworzyłem je i w nich zobaczyłem Leona oraz Evę.

- No w końcu. Pisałam i dzwoniłam do ciebie. - rzekła wkurzona dziewczyna.

- Spałem. - powiedziałem i zabrałem chłopca od niej. - o której go odbierzesz?

- Powinnam być za jakieś 6 godzin. - odpowiedziała i pocałowała bobasa w czoło. - a i bym zapomniała, masz tu torbę, gdzie znajdują się potrzeby dla Leonka. - mówiąc to, podarowała mi dość dużą torbę.

Pożegnaliśmy się i zamknąłem drzwi. Razem z chłopcem poszedłem do kuchni. Na moje szczęście spał grzecznie w wózku, więc mogłem sobie zrobić śniadanie. Kiedy wyciągnąłem ogórki, zobaczyłem, że na blacie położona jest kartka. Wziąłem ją do ręki i przeczytałem na głos zawartość listu.

- Bro, nie chcieliśmy ciebie budzić, więc pojechaliśmy do sklepu sami. Wrócimy za jakąś godzinkę.
P. S. Przy okazji odbierzemy wyniki DNA.            
RICHARD.

Odstawiłem kartkę na blat i zacząłem zajadać kanapki. Zjadłem dość szybko i poszedłem się przebrać. Wyciągnąłem z szafy jakieś dresy. Umyłem się i wróciłem do kuchni. Leon nadal spał, a mój humor z każdą sekundą stawał się niezbyt przyjemny. Z podenerwowania - zasnąłem...

Obudziłem się po 11:00.

- No nasza śpiąca królewna się obudziła. - zaśmiał się Chris.

- Ach weź. Gdzie jest Leon? - zapytałem, kiedy zorientowałem się, że nie ma go w wózku.

- Spokojnie, zaniosłem go na górę do bardziej przyjemniejszych warunków. Wgl co to za wózek, który jest tak twardy jak nasz stół? - rzekł Richi, na co ja i Chris parsknęliśmy śmiechem.

- Nwm. - rzekliśmy równocześnie.

- A właśnie, Erick masz tu wyniki. - powiedział Zabdi i podał mi kopertę.

- Kuźwa boję się. - krzyknąłem. I podałem kopertę Joelowi, który stał najbliżej mnie. - ty to otwórz.

- Okey, no więc.... - i otworzył kopertę. Wyciągnął z niej kartkę z winikami. Najpierw przeczytał to w myślach, a potem krzyknął -... NIE JESTEŚ OJCEM DLA LEONA.

- Co, ale jak to? - woooow.

Już naprawdę myślałem, że jestem jego ojcem biologicznym. Joel dał mi kartkę.

- Zero podobieństwa. - krzyknąłem na cały dom.

Od razu pożałowałem, ponieważ obudziłem chłopca.

- Ja do niego pójdę. - rzekł Richi, a reszta chłopaków mnie przytuliła.

Naszą radochę przerwał głos mojego telefonu. Spojrzałem na ekran, wiadomość od Evy:

Eva: Po Leona przyjedzie mój tata.
Erick: Okey, możemy się jutro spotkać, albo jeszcze dzisiaj?
Eva: Możemy jeszcze dzisiaj. Pasuje mi około 17:00.
Erick: Okey, u mnie?
Eva: Spk. To w tedy odbiorę Leonka.

I wyłączyłem telefon.

- Wiesz, że musisz pogadać z tą laską Evili, czy jakoś tak? - zapytał Joel.

- Tak, przyjedzie po 17:00. - odpowiedziałem.

Po chwili Richard przyszedł z chłopczykiem i położył go wygodnie ma sofie. W sumie to fajnie by było mieć takiego brzdąca. Ale jeszcze lepiej gdyby jego matką była Matylda. Właśnie muszę jej o tym powiedzieć, może nie będzie na mnie zła. Napisałem do niej:

Erick: Muszę Ci coś ważnego powiedzieć. Spotkajmy się tam gdzie zwykle za 10 minut.

Odpowiedzi nie dostałem, ale uznałem, że i tak tam pójdę. Do parku dotarłem po niecałych 10 minutach. Usiadłem na ławce i z niecierpliwością czekałem czy dziewczyna się pojawi. Po 20 minutach w końcu przyszła.

- To co chciałeś mi powiedzieć? - rzekła.

- Zrobiłem badania DNA i wyszło, że nie jestem dla Leona biologicznym ojcem. I proszę cię wybacz mi.

- Co?! - i rzuciła mi się na szyję.

Kiedy się od siebie oderwaliśmy, pocałowałem dziewczynę. Oddała każdy mój pocałunek.

- Więc, wybaczysz mi? - ponownie zapytałem.

- Oczywiście, że tak. Ale muszę Ci coś wyznać. - przerwała, byłem zaciekawiony co ona chce mi powiedzieć. - jestem bezpłodna. I dlatego nie chciałam Ci wybaczyć, bo jak by się okazało, że jednak Leon jest twoim synem to byś mnie od razu zostawił. - wziąłem jej ręce do swoich i powiedziałem:

- Jesteś całym moim światem. Nie zostawił bym cie tylko dlatego, że jesteś bezpłodna. Kocham cie jak nikogo innego. Nigdy bym cie nie wymienił na inną.

- Też cię kocham. - i pocałowaliśmy się.

Może pocałunek nie był długi, ale był namiętny oraz pełen miłości.
Uznaliśmy, że pójdziemy do mnie. Szliśmy trzymając się za ręce. Weszliśmy do domu, a chłopacy z góry od razu przybiegli uśmiechnięci.

- Bro mamy coś dla ciebie. - rzekł szczęśliwy Chris.

- Hmm?

- No więc, mamy dla ciebie dwa bilety na Kubę, a to oznacza, że będziesz musiał przedstawić Matyldę twoim rodzicom. - oznajmił Zabdiel.

- Naprawdę, poznam twoich rodziców? - zapytała Macia.

- Na to wygląda. - i znowu się pocałowaliśmy.

Kiedy wybiła godzina 17:00, ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedłem je otworzyć.

- Hej, wejdź. - powiedziałem, a Eva weszła do środka. - no więc, teraz powiedz prawdę, Leon jest moim synem czy nie?

- Oczywiście, że jest. Co to wgl za pytanie? - zapytała.

- Coś mi tu nie pasowało, więc zrobiłem badanie DNA, które wskazało, że nie jestem biologicznym ojcem Leona. - rzekłem.

- Że coś ty zrobił? FUCK. - krzyknęła na cały głos.

- Ej, nie przeklinaj przy dziecku. - do rozmowy wtrącił się Richard.

- Po co to zrobiłaś? - zapytałam.

- Ojciec Leona siedzi w więzieniu, a mi nie starcza na jedzenie czy ubrania, więc wykorzystałam fakt, że się ze mną przespałeś. Jesteś bogaty i alimenty to dla ciebie pestka. - powiedziała, a mi się szkoda chłopca zrobiło.

- I dlatego to wszystko zrobiłaś? Dla pieniędzy? Przez ciebie prawie straciłem kobietę swojego życia! - i poszedłem do swojego pokoju.

Usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć. Nie trwało to jednak długo, bo do pokoju weszła Matylda.

- Poszła sobie. Nie przejmuj się tym. - powiedziała i usiadła obok mnie.

- I love you.

- Me too. - i pocałowała mnie.

Pozbyliśmy się naszych ubrać oraz bielizny i po raz drugi to zrobiliśmy...

CNCOwners 🤩🤩

Życie jest do dupy ≈ CNCOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz