39.

180 15 10
                                    

Time skip ≈ tydzień później

Chris Pov's

Dzisiaj Zabdiel wychodzi ze szpitala. Ana jest bardzo szczęśliwa, że nic mu się nie stało...

Jednak nasza relacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza. Mówiliśmy sobie jedynie "Hej" lub "Cześć" i nic innego. Ja próbuję jej unikać, ale ona próbuje znaleźć ze mną jakiś kontakt.

- Chris? - zapytał Richard.

- Hmm? - odpowiedziałem.

- Dlaczego się nie odzywasz do Any? Przecież jeszcze niedawno tak ci zależało... - powiedział.

Miał rację, jednak gdyby wiedział co się dowiedziałem to też by zmienił zdanie.

- Może i zależało... - wzruszyłem ramionami.

- Ej, co Ci? Nie poznaje ciebie. - rzekł.

- Po prostu, w szpitalu, Zabdiel mi coś powiedział Okey? - odrzekłem.

Czy on zawsze wszystko musi wiedzieć.

- Dobra, nie było tematu. Właśnie, jakby co to jedziemy teraz po Zabdiela i później od razu na lotnisko. Spoko? - zapytał.

- Jasne. - wziąłem do ręki ciuchy, które sobie przygotowałem i poszedłem do łazienki. Przebrałem się, umyłem się i wyszedłem z niej. Richarda już nie było w pokoju, więc wziąłem walizkę i wyszedłem z niego. Uznałem, że pójdę schodami, ponieważ musiałbym czekać na windę, a mi się nie chciało. Na dole wszyscy już byli, więc przywitałem się.

Chris: Cześć.
Erick: Jesteś w końcu. Mamy smutną, a za razem dziwną wiadomość.
Chris: No?
Joel: Będziemy musieli zamówić taxi, jednak...
Richard: Zabraknie nam jednego miejsca i pomyśleliśmy, że ty i Ana...
Chris: Że ja i Ana?
Erick: Że ona usiądzie ci na kolanach.
Ana: Jeżeli chcesz, bo jak nie to pójdę pieszo... Dla mnie to obojętnie.

Kurwa... Nie wiem co robić. Nadal jestem wściekły na Anę, lecz nie pozwolę jej samej iść. Dobra zaryzykuje.

Chris: Niech będzie.

Udaliśmy się do taxi, którą Richard zamówił parę minut wcześniej. Ana niepewnie usiadła na moich kolanach, chwyciłem ją w pasie. Tym razem jechaliśmy inną drogą.

Trochę było mi dziwne, aż wyjechaliśmy w tunel. Nagle kierowca ostro zachamował, a ja niechcący wbiłem się w usta dziewczyny. Ona niepewnie oddała mój pocałunek. Po chwili się od siebie oderwaliśmy. 

- Przepraszam... - rzekła dziewczyna.

- Nie, to ja przepraszam... - powiedziałem jej na ucho, tak żeby chłopaki nie słyszeli.

Na szczęście chłopaki nic nie widzieli...
Dojechaliśmy do szpitala i ruszyliśmy w stronę sali chłopaka.

- Przepraszam, gdzie jest Zabdiel? - zapytała Ana, pielęgniarkę, kiedy spojrzała na pustą salę.

- Czeka przy recepcji na wypis. - powiedziała kobieta.

Wróciliśmy na dół i faktycznie Zabdiel już tam stał i czekał. Ana pobiegła do chłopaka i go przytuliła. Chłopak oczywiście odwzjajemnił uścisk. Znowui się dziwne zrobiło.

Razem ze chłopakami przywitaliśmy się z nim. Gdy Zabdiel dostał wypis wyszliśmy z szpitala. Przy parkingu stała Clara z naszym vanem.

- Hej, Clara, jesteś na nas zła prawda? - zapyta Joel.

- Trochę, ale rozumiem. Wsiadajcie, bo dziewczyny już się nie umieją doczekać. - rzekła.

Weszliśmy do vana i po chwili ruszyliśmy. Siedziałem obok Joela... Na chwilę udało mi się nie myśleć o Anastazji.

Życie jest do dupy ≈ CNCOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz