Hogwart, biuro dyrektora
Albus Dumbledore siedział przy swoim biurku ciesząc się filiżanką herbaty w towarzystwie Hestii Jones i Remusa Lupina, z którymi właśnie skończył omawiać popołudniowe środki bezpieczeństwa związane z przyjazdem Ekspresu Hogwart. Za nieco ponad dwie godziny przybędzie przeszło czterystu uczniów, a rodzice z całego kraju nalegali, by zapewnić dzieciom eskortę aurorów z Hogsmeade do szkoły.
Wszystkie plany były gotowe. Za mniej więcej półtorej godziny na stacji pojawi się dwudziestu aurorów i dziesięciu dodatkowych członków Zakonu, którzy będą mieli nad wszystkim pieczę.
Nagle nadeszła wiadomość przez Fiuu od Poppy Pomfrey.
- Panie dyrektorze, Ekspres przyjechał przed czasem. Nadają sygnał oznaczający pilną potrzebę pomocy medycznej. Na peronie nie ma żadnej eskorty!
- Poppy, zaalarmuj wszystkich nauczycieli. Niech się natychmiast zbiorą i udadzą na stację za pomocą świstoklików. Hestio, wróć niezwłocznie do Kwatery Głównej i przyprowadź na peron wszystkich których tam znajdziesz.
Dumbledore wyciągnął kawałek pergaminu i mruknął:
- Portus - a potem odwrócił się do Remusa. - Chodź Remus, pójdziemy pomóc.
Co się mogło stać? A wszystko tak dobrze się układało!
Stacja w Hogsmeade
Na stacji kolejowej panował totalny chaos. Większość uczniów nie miała pojęcia czemu przyjechali wcześniej i wysiadali bezładnie z pociągu. Prefekci nawoływali, by uczniowie ustawili się według starszeństwa i w panice rozglądali się za powozami, które powinny zawieźć ich do zamku. Nigdzie nie było śladu Hagrida, który powinien zabrać pierwszoroczniaków. Tonks, Ron, Neville, Luna, Hermiona i Ginny odmówili opuszczenia Harry'ego. W końcu Tonks wysłała Rona na poszukiwanie jakiegokolwiek nauczyciela. Neville'owi trzęsły się ręce. Utrzymywał skomplikowane zaklęcie, ale ewidentnie kończyły mu się siły.
Nagle nauczyciele zaczęli przybywać świstoklikami, a członkowie Zakonu teleportowali się na stację w takiej ilości, że brzmiało to jak smażenie popcornu. Ron zauważył Molly Weasley i pobiegł do niej.
- Mamo! To Harry! Jest poważnie ranny.
Molly zbladła jak ściana i pospieszyła do pociągu. Profesor McGonagall i Madam Pomfrey* następowały jej na pięty. Dumbledore wskazał na siebie różdżką, wzmacniając swój głos.
- Prefekci, odeskortujcie swoich kolegów i koleżanki do właściwych domów, powozy niedługo przybędą. Hagrid, zabierz pierwszoroczniaków do Wielkiej Sali. Wygląda na to, że w tym roku uczta powitalna zacznie się nieco wcześniej.
Dumbledore odwrócił się, zamierzając podążać za McGonagall, ale uniemożliwił mu to chaos panujący na stacji. Żaden z hogwardzkich skrzatów domowych jeszcze nie przybył, więc na peronie pojawiały się coraz większe stosy bagaży i chowańców. Musiał zostać na miejscu i wierzyć, że McGonagall i Poppy poradzą sobie z kryzysem w pociągu jeszcze przynajmniej kilka minut.
Madam Pomfrey weszła do przedziału, w którym leżał Harry. Rzuciła okiem na Neville'a i skinęła głową.
- Bardzo dobra reakcja, panie Longbottom! Wyślijmy go teraz świstoklikiem do skrzydła szpitalnego. Wytrzyma pan jeszcze kilka minut, panie Longbottom?
Neville pokiwał słabo głową. Madam Pomfrey stworzyła świstoklik, który położyła Harry'emu na piersi. Wszyscy chwycili świstoklik lub Harry'ego. Po chwili zniknęli. Molly załamała ręce i wybiegła z pociągu. Uczniowie wyroili się na peron, a powozy dopiero zaczęły przyjeżdżać. Molly zauważyła Remusa rozmawiającego z Tonks i podeszła do niego. Tonks skinęła Molly głową i deportowała się. W końcu była aurorem, a popełniono przestępstwo.
CZYTASZ
Armia Dumbledora
FanfictionOPOWIADANIE NIE JEST MOJE! JA JE TYLKO UDOSTĘPNIŁAM! Harry Potter przybywa na Privet Drive po śmierci Syriusza. Nie jest mu łatwo. Co stanie się z młodym czarodziejem? Czy odnajdzie miłość i szczęście? Co będzie z jego przyjaciółmi? Dowiecie się wła...