Puknie do drzwi wyrwało Severusa z zamyślenia. Otrząsnął się ze wspomnień. Minerva McGonagall zajrzała do jego gabinetu.
- Mogę ci chwilę zająć?
- Oczywiście. Co mogę dziś zrobić dla czcigodnej opiekunki Domu Gryffindora?
Mam nadzieję, że nie przyszła się tu znowu przechwalać tym cholernym Pucharem Quidditcha!
- Panna Granger przyszła wczoraj do mnie z pewną obserwacją dotyczącą pana Pottera. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona, ale zgodziłam się, że warto sprawdzić jej obserwację. Na lekcji kazałam Harry'emu rzucić zaklęcie "Comburo Fonticulis". Wyjaśniłam mu, jakie jest jego działanie i poradził sobie z nim bez problemu.
- Chyba spędziłem ostatnio za dużo czasu przy eliksirach. Nie przypominam sobie zaklęcia "Comburo Fonticulis".
- Dlatego, że ono nie istnieje! To „płonąca fontanna" po łacinie. Wymyśliłyśmy sobie zaklęcie, opowiedziałyśmy o nim panu Potterowi, a on rzucił je bez problemów. Panna Granger uważa, że jeśli nikt mu nie powie, że coś jest niemożliwe, to on znajdzie sposób, by to zrobić.
Snape pomyślał o implikacjach i otworzył szerzej oczy.
- To… to niesamowite! – zmrużył oczy. – Ale to oznacza, że musimy bardzo uważać na to, co mu mówimy.
- Oczywiście, zgadzam się. W każdym razie ostrzegam o tym wszystkich jego nauczycieli. Uważam, że to coś o czym wszyscy powinniśmy pomyśleć.
Snape zamyślił się na chwilę.
- Dzisiaj pan Potter ma ze mną szlaban, o ile Poppy wypuści go do tego czasu. Zobaczę czy wymyślę jakiś test tych jego zdolności.
Minerva zmrużyła oczy.
- Szlaban? Poppy? Coś ty zrobił, Severusie?
- Tym razem nie ja. Chłopak celowo przegrał pojedynek ze znacznie słabszym rywalem, a w jego trakcie został ranny. Dałem mu szlaban, by dowiedzieć się, czemu to zrobił. Acha, odebrałem też punkty Gryffindorowi – uśmiechnął się do niej złośliwie i kontynuował: - Ja też mam ciekawą informację. Mam ją dzięki spotkaniu Sereny z Weasleyami. Niestety wygląda na to, że panna Weasley wymusiła przysięgę czarodziejki na Serenie i swojej matce, więc nie wiem co dokładnie im powiedziała. Ale Serena zapewniła mnie, że przejście Pottera na ciemną stronę jest absolutnie niemożliwe. Była co do tego zupełnie przekonana. Powiedziała, że to, cytuję „NIEMOŻLIWE". Potem dodała, że Potter ma wciąż problemy, które mogą mu sprawić wiele bólu, ale nigdy nie stanie się kolejnym Czarnym Panem.
McGonagall odetchnęła z ulgą.
- Dzięki Merlinowi!
Szlaban u Snape'a
Tego wieczoru Harry pojawił się w biurze Snape'a po kolacji. Snape siedział za biurkiem. Uniósł głowę, słysząc, że chłopak wchodzi.
- Panie Potter, czy byłby pan tak miły i wyjaśnił mi, czemu celowo przegrał pan pojedynek na dzisiejszej lekcji? Widziałem już jak walczy pan z innymi i pokonuje ich bez problemów. Teraz nagle pokonał pana jeden z najsłabszych uczniów w klasie?
Harry wbił spojrzenie w podłogę i wymamrotał coś, czego nie dało się zrozumieć. Snape miał dość. Starał się trzymać w ryzach swój gniew na chłopaka, ale wydarzenia tego dnia przywołały z głębin jego duszy pewne bardzo mroczne emocje.
- Czekam na odpowiedź, panie Potter! – warknął nieprzyjemnie.
Harry spojrzał na Snape'a, czując jak gwałtownie wzbiera w nim gniew. Przez pięć lat ten mężczyzna znęcał się nad nim. Nagle jego oczy zapłonęły jaskrawą zielenią, a odrobina wściekłości, zaledwie drobinka, wyrwała się spod kontroli. Pokój zadrżał, a książki pospadały z półek.
- DOBRZE! CHCE PAN WIEDZIEĆ, TO PANU POWIEM! – ryknął Harry. – GDYBYM UŻYŁ TEGO ZAKLĘCIA TŁUKĄCEGO RANO NA NIGELU, WYSYŁAŁBY PAN KONDOLENCJE JEGO RODZICOM, A JA WYLĄDOWAŁBYM W AZKABANIE!
Kilka biurek zostało obalonych, a model szkieletu smoka rozbłysnął i zmienił się w drobny biały pył. Harry gwałtownie odwrócił się od Snape'a i skoncentrował się na swoim wnętrzu, próbując odzyskać kontrolę. Po pewnym czasie udało mu się w pełni opanować. Nie otwierając oczu powiedział cicho:
- Bałem się, że go zabiję.
Snape był wstrząśnięty. Przez kilka chwil trawił słowa Harry'ego.
- Har… panie Potter, zaklęcie tłukące, nawet tak silne jak to, którego dziś używaliśmy, może złamać co najwyżej kilka kości.
Harry opuścił ramiona i westchnął.
- Chyba najlepiej będzie, jeśli panu pokażę. Czy mógłby pan stworzyć naprawdę mocny cel z kamienia? Jak najtrudniejszy do zniszczenia.
Snape wyczarował kamień w kształcie człowieka na drugim końcu kręgu pojedynkowego, a Harry wymamrotał:
- To się zaczęło zaledwie kilka dni temu.
Harry obrócił się w stronę celu i bardzo cicho wypowiedział inkantację zaklęcia tłukącego, używanego tego dnia na lekcji. Zaklęcie uderzyło w cel z donośnym trzaskiem, a kamień rozpadł się na małe kawałki. Zdumiony Snape szarpnął się do tyłu i spojrzał szeroko otwartymi oczami na Harry'ego. Otrząsnął się i wskazał na krzesło.
- Niech pan siądzie, panie Potter.
Snape usiadł na swoim krześle i nachylił się, zastanawiając się jednocześnie jak podejść do tego problemu.
- Har… ee… panie Potter, widziałem już wcześniej coś takiego. Wszystko sprowadza się do mocy. To bardzo rzadkie, ale dla pana oznacza to, że musi się pan nauczyć kontrolować moc, którą przelewa pan w zaklęcia. Dla większości z nas nie ma to znaczenia, bo mamy pewien określony zasób mocy, z którego możemy czerpać. Moje zaklęcie tłukące nie jest specjalnie silniejsze ani słabsze niż zaklęcie, powiedzmy, Alastora Moody'ego. Jednak od czasu do czasu pojawiają się ludzie pobłogosławieni dostępem do większej mocy, niż potrzeba na normalne zaklęcia. Uważam, że ma pan rację, mógł pan zabić swojego dzisiejszego przeciwnika. Na razie zostanie pan zwolniony z pojedynków w klasie. Nalegam jednak, by pozwolił pan, bym nauczył pana w jaki sposób świadomie kontrolować ilość mocy przelewanej w zaklęcie – jego głos stał się nagle delikatniejszy. – Proszę to potraktować jako zadośćuczynienie za przeszłość.
Przez moment Harry patrzył podejrzliwie na Snape'a, ale uznał, że warto spróbować. W końcu nie mógł walczyć przeciwko całemu światu, a jeśli miał się nauczać wybaczania, to profesor Snape był idealnym obiektem na pierwsze podejście. Harry skinął głową swojemu najbardziej znienawidzonemu nauczycielowi. Ciekawe co to zmieni w ogólnym rozrachunku? Usta profesora Snape'a drgnęły. Harry przyjrzał mu się uważnie. Czyżby to miał być uśmiech? Niemożliwe, w końcu świat dalej istniał, a piekło nie zamarzło.
- W porządku, panie Potter. Oczekuję pana przynajmniej przez jeden wieczór w tygodniu w moich prywatnych apartamentach. Znajdę w bibliotece jakieś teksty, które się panu przydadzą. Są też pewne ćwiczenia, których może się pan nauczyć z tych książek, bo nikt w szkole nie będzie ich w stanie panu pokazać. Co do reszty dzisiejszego szlabanu – kontynuował, wyciągając stertę papierów z biurka – proszę to wziąć i ocenić. To zadania domowe z Obrony napisane przez pierwszo i drugoroczniaków. Powinien pan znać ten materiał wystarczająco dobrze.
CZYTASZ
Armia Dumbledora
FanficOPOWIADANIE NIE JEST MOJE! JA JE TYLKO UDOSTĘPNIŁAM! Harry Potter przybywa na Privet Drive po śmierci Syriusza. Nie jest mu łatwo. Co stanie się z młodym czarodziejem? Czy odnajdzie miłość i szczęście? Co będzie z jego przyjaciółmi? Dowiecie się wła...