Ginny była bardzo zmartwiona. Tak jak reszta przyjaciół Harry'ego. Młody czarodziej spędzał większość swojego czasu trenując. Te kilka razy, kiedy udało im się z nim zobaczyć, wyglądał okropnie. W końcu Ginny poprosiła Rona, by załatwił jej pelerynę-niewidkę Harry'ego. Zamierzała mu przemówić do rozumu, czy mu się to spodoba czy nie!
Było już po północy, gdy bezszelestnie wśliznęła się do Pokoju Życzeń. Jednak Harry jakimś cudem musiał ją usłyszeć, bo odwrócił się na moment w jej stronę. Jednak ta chwila wystarczyła, by przeciwnik trafił go zaklęciem Cruciatus. Harry zwalił się z jękiem na ziemię, a jego przeciwnicy i tarcza zniknęli.
Ginny patrzyła bez słowa. Pragnęła do niego podbiec, ale nie zrobi tego, nie tym razem. Chciała, żeby zrozumiał. Zdjęła pelerynę i trzymała ją na rękach.
Harry powoli podniósł się na nogi. Zachwiał się lekko i spojrzał na nią pytająco.
- Harry, zmień proszę pokój w jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli pogadać – poprosiła cicho.
Harry przekształcił pomieszczenie w tą samą lokację, w której jedli kiedyś romantyczną kolację. Uśmiechnęła się przelotnie i czekała, aż zajmie miejsce na kanapie, po czym usadowiła się metr od niego. Zaskoczyło go to i lekko zraniło.
- Gin?
- Harry, kiedy nalegaliśmy na przerwę dla AD, chodziło nam też o przerwę dla ciebie – zaczęła Ginny, nie podnosząc głosu. – Zamiast tego podkręciłeś intensywność treningów i pozwalasz swoim przeciwnikom na używanie większej ilości niebezpiecznych zaklęć. Ron jest na ciebie wkurzony, a Hermiona przerażona, bo boi się, że się zabijesz. Neville i Luna też się martwią. Nawet Snape'owie widzą, że poddajesz się zbyt dużej presji – wzięła głęboki oddech i kontynuowała: - Niszczysz się, trenując w taki sposób i niszczysz mnie, gdy widzę co się z tobą dzieje. Słyszę, jak przychodzisz w nocy. Widzę, jak kuśtykasz, by dotrzeć do łóżka, wyczerpany czasem do tego stopnia, że nie masz nawet siły, by zasklepić rany. Popatrz na siebie! Siedzisz tu i trzęsiesz się cały od tego zaklęcia Cruciatus.! Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. Nie zamierzam stać bezczynnie i patrzeć, jak zaharowujesz się na śmierć.
Zesztywniał i posłał jej wściekłe spojrzenie.
- Nie rozumiesz. Muszę być na to gotowy. Nawet ty powinnaś to wiedzieć!
Wstała i podeszła do niego. Ujęła go pod brodę i uniosła jego twarz, by zmusić go do spojrzenia jej w oczy.
- Od miesięcy jesteś gotowy. Jeśli dalej będziesz pracował tak ciężko to się przetrenujesz.
Westchnęła ciężko, widząc powątpiewanie i niechęć w jego oczach.
- Harry, masz prosty wybór. Na kilka tygodni zawieszasz treningi, albo oddaję ci twój pierścionek i pozwalam żyć tak, jak ci się podoba. I mówię poważnie. Nie chcę cię stracić… Ani z powodu Voldemorta, ani twojej własnej głupoty. Jeśli chcesz dalej tak trenować, będziesz musiał poradzić sobie bez mojej pomocy i mojej obecności w twoim życiu. Nie chcę patrzeć, jak sam się zabijasz.
- Zostawiłabyś mnie?
- Jeśli nie pójdziesz po rozum do głowy to tak, zostawię cię. Harry, nie jesteś samolubny. Ale poprosiłeś, żebym za ciebie wyszła i mamy plany na nasze życie, gdy się to wszystko skończy. A jeśli się zabijesz, co stanie się ze mną, z naszymi planami? Nie rozumiesz? Tu już nie chodzi o ciebie. To chodzi o nas i naszą wspólną przyszłość.
Kiedy Ginny zaczęła mówić, do Harry'ego docierało tylko, że chce go zostawić. Jednak w miarę jak mówiła, zaczął rozumieć o co jej chodzi i opadł ciężko na kanapę. Miała rację we wszystkim co mówiła, teraz to widział. Zadrżał.
CZYTASZ
Armia Dumbledora
FanfictionOPOWIADANIE NIE JEST MOJE! JA JE TYLKO UDOSTĘPNIŁAM! Harry Potter przybywa na Privet Drive po śmierci Syriusza. Nie jest mu łatwo. Co stanie się z młodym czarodziejem? Czy odnajdzie miłość i szczęście? Co będzie z jego przyjaciółmi? Dowiecie się wła...