Rozdział 1

3.1K 127 10
                                    

     Słońce zaczęło nieśmiało wpadać przez okno, oświetlając twarz siedemnastolatki. Przeciągnęła się leniwie na łóżku i spojrzała w stronę szafki nocnej, na której znajdował się zegarek.

- Cholera jasna! - krzyknęła i zerwała się na równe nogi - Tego tylko brakuje żebym spóźniła się na eliksiry u Snape'a!

Czym prędzej zgarnęła mundurek i pobiegła do łazienki. Szybko wykonała poranną toaletę i przebrała się w zabrany ze sobą strój. Nie malowała się, jak większość dziewczyn w jej wieku, co na co dzień skracało przygotowania, lecz teraz robiła wszystko w tak ekspresowym tempie, że nie wiedziała czy poprawnie wszystko wykonała. Nie mając czasu na rozmyślenia nad tym, w biegu złapała torbę i pobiegła w stronę lochów. - Mam jeszcze minutę. Na pewno nie zdążę! - pomyślała.

     Niestety droga zajęła jej pięć minut. Wbiegając do sali spowodowała, że cała uwaga zebranych w klasie uczniów skupiła się na niej. Na nieszczęście dziewczyny profesor Snape również się odwrócił, lecz z miną godną wściekłego byka. Próbowała usiąść w ławce, łapczywie łapiąc oddech i nie zwracając uwagi na morderczy wzrok nauczyciela, gdy usłyszała:

- No proszę! Kto się zjawił na moich zajęciach. Jeżeli raczyłaś już tu przyjść, powinnaś powiedzieć chociaż "przepraszam", nie żeby to coś miało zmienić.

- Przepraszam profesorze. Budzik mnie nie obudził i stąd te spóźnienie - tłumaczyła się dziewczyna, wciąż mając problem ze złapaniem oddechu.

- Nie interesują mnie powody. Spóźniłaś się i koniec. Nie trać czasu na wymówki - wysyczał Snape.

- Ja na prawdę.... - ciągnęła.

- Nie przerywaj mi, gdy mówię! - warknął - Nie skończyłem jeszcze. Możesz mi powiedzieć, co masz na sobie? - zapytał, wpatrując się intensywnie w dziewczynę.

     Brązowowłosa spojrzała na siebie, a następnie na swojego nauczyciela. Nie wiedziała, o co mu chodzi. Fakt, przerobiła trochę mundurek pod własne gusta, ale nie zrobiła z nim nic, co byłoby zakazane w regulaminie szkoły. 

- Mundurek? - odezwała się po chwili wzdychając.

- To Pani nazywa mundurkiem? Spódnica jest za krótka, koszula nie ma standardowego kroju, a krawat? Co to ma znaczyć?! - zdenerwował się Snape.

- Przerobiłam go, profesorze. Ale zapoznałam się z regulaminem i nie zrobiłam nic, czego by zabraniał - odpowiedziała, na co Severus uniósł brew i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 

     Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego. Modliła się w duchu żeby nie był zbyt srogi, choć czego mogła się spodziewać po postrachu Hogwartu? Wiedziała, że Severus Snape jest wymagający i to bardzo, ale nie spodziewała się, że to aż tak przykuje jego uwagę. Rozmyślała nad tym, gdy nagle usłyszała drwiący głos nauczyciela:

- Doprawdy, Panno Ferus? Więc dobrze. Omówimy to dziś na szlabanie - powiedział z nutą zadowolenia w głosie.

- Ale profesorze, dziś jest piątek! Nie możemy przełożyć go na poniedziałek?

- Powinna Pani raczej zapytać o godzinę, a nie targować się o dzień. Przyjdzie Pani w nagrodę też i jutro. - mówił, z ogromną satysfakcją. Widząc, że dziewczyna znów chce coś wtrącić, zatrzymał ją ręką i ciągnął dalej - Koniec dyskusji. Jeszcze jedno słowo, a w niedzielę też się zobaczymy. Jak wspomniałem, dziś i jutro odbędzie się Pani szlaban. Godzina 18:00 w moim gabinecie. Proszę tym razem się nie spóźnić. A teraz, pozwoli Pani, że będę kontynuował lekcję. - skończył i powrócił do dzisiejszego tematu. Popatrzył jeszcze na uczennicę, która ze złości aż kipiała. Cieszył go ten widok. Uwielbiał niezadowolone miny swoich uczniów. Choć tym razem miał dylemat co zrobić. Na ogół jest bardziej pobłażliwy dla swojego domu, lecz przed zajęciami wybryk kilku uczniów wyprowadził go z równowagi, że oberwało się ślizgonce. Wyjaśnił im, co dziś będą ważyć na lekcji i zasiadł za swoim biurkiem, ostatni raz spoglądając na dziewczynę.

     Eleonora siedziała na swoim miejscu i zastanawiała się jak przeżyje ten weekend. Niby Severus Snape jest opiekunem jej domu, ale szlabany u niego nie należą do przyjemnych. Ba! One są najgorsze ze wszystkich, nawet jeżeli jest się z domu węża. Zajęła się ważeniem eliksiru, co chwila jednak zerkając na nauczyciela z mordem w oczach. Dlaczego musiała dostać szlaban akurat w ten weekend.

- Ellie, otrząśnij się, to tylko dwa dni - zagadała przyjaciółka, która widziała te wrogie spojrzenia rzucane w stronę nauczyciela.

- Alice, ale jak mogę się ogarnąć? Przecież dzisiaj miałyśmy zrobić sobie babski wieczór. Długo na to czekałyśmy. Miało być tak pięknie. Po prostu świetny początek roku. - rozpaczała dziewczyna.

- Faktycznie, to już dzisiaj. Trochę szkoda, ale niedzielę masz wolną, więc możemy przełożyć to na sobotę jak wrócisz ze szlabanu. Zobaczysz, szybko zleci i będziemy mogły zaszaleć. - odpowiedziała radośnie blondynka.

- Masz rację. Nie ma co się zamartwiać jakimś głupim szlabanem - uśmiechnęła się do przyjaciółki - Musimy tylko załatwić jakieś procenty.

- Coś się wymyśli, ale teraz skupmy się na lekcji żeby bardziej nie prowokować Snape'a.

     Reszta lekcji mięła jej szybko. W końcu eliksiry uwielbiała i była najlepsza z ostatniego rocznika. No właśnie - ostatni rok. Czas tak szybko zleciał. Tyle się wydarzyło, mnóstwo wspomnień, które zapamięta do końca życia. Zawarte przyjaźnie, które ma nadzieje, przetrwają lata. Zwłaszcza ta jedna, najważniejsza - przyjaźń z Alice. Popatrzyła na nią i pomyślała, że dobrze, że ją ma.

     Jako, że w piątki lekcje trwały tylko do obiadu, mogła spokojnie zaplanować sobotni wieczór. Właśnie wchodziła z Alice do Wielkiej Salo, gdy nagle wpadła na kogoś. Ów osobnik okazał się jej opiekunem. Stała wpatrując się w profesora, który podtrzymywał ją przed upadkiem. Nie na co dzień można się z naleźć w takiej sytuacji.

- Panno Ferus, skończyła Pani mnie już podziwiać? Czyżby nie mogła się Pani doczekać swojego szlabanu? - zakpił i obserwował różne emocje przepływające przez twarz dziewczyny.

- Ależ Pan dowcipny. Nie mam co robić tylko specjalnie na Pana wpadać. Też profesor wymyślił - odgryzła się.

- W waszych nastoletnich główkach różne pomysły się tworzą. Ale ten sarkazm był zbędny. - przybliżył się lekko do dziewczyny - Pamiętaj, że niedziela jest jeszcze wolna. - uśmiechnął się nieznacznie widząc strach w jej oczach - Tak myślałem. teraz ruszcie się na obiad. A i Panno Ferus - punkt 18:00.

     Snape wyminął zszokowane uczennice i z łoskotem swoich nieśmiertelnych, czarnych szat zniknął za rogiem.

- Co to było?! - zapytała Alice.

- Nie mam pojęcia, ale muszę się pilnować. Mało brakowało, a nasz babski wieczór by nie wypalił.

Sordidum Cogitatus (Severus Snape x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz