1.14

1.7K 113 22
                                    

-Jak to, do cholery, Goldstein i ten niemag uciekli?!- Percival był autentycznie wściekły. Merlinowi ducha winny Auror, nie dość że przerwał mu całkiem przyjemne zajęcie, jakiemu zamierzał się oddać ze swoją ukochaną, ale także śmiał zniszczyć dzień jego zaręczyn, przynosząc wybitnie nienajlepsze wieści. 

-Pomógł im Scamander i jej siostra, Queenie Goldstein.- Zameldował barczysty mężczyzna, a w Gravesie wzmógł się jeszcze większy gniew.

-Scamander?!- Wstał gniewnie ze fotela, który przed chwilą zajmował, by posłać wściekłe spojrzenie w stronę Corinne i zacząć wydawać polecenia.- Rozwiesić wszędzie listy gończe za całą czwórką. Przeszukać całe miasto, musicie ich znaleźć.- Cora była zaskoczona tym, w jakim stopniu zdenerwował się ucieczką w sumie niezbyt winnych ludzi, którzy nie zrobili nic złego. Dopiero wtedy, gdy jej brat teoretycznie był już bezpieczny, zdała sobie sprawę, jak okropnie postąpiła całkowicie ignorując wyrok śmierci, który spadł na Porpentynę. Jeszcze bardziej przeraził ją jednak fakt, że nadal w sumie los byłej już Aurorki by obojętny. Dostrzegła zmianę w swoim charakterze, lecz postanowiła się nad nią zastanowić kiedy indziej, przy bardziej sprzyjających temu okolicznościach. 

Percyval natomiast niemalże wcale nie przejął się ucieczką jakiejś tam nic nieznaczącej kobiety, lecz bardziej zmartwił go fakt, że pomógł jej Scamander. Co więcej, jego wyrok był całkowicie niezgodny z prawem, więc gdyby to wyszło na jaw, miał by spore problemy. Jakby jego zmartwień było mało, był pewien, że przez ułamek sekundy, podczas zawierania umowy małżeńskiej z bratem Cory, która była rytuałem wymagającym sporego nakładu magii, jego oczy straciły ciemny kolor, który posiadały i ukazały Newtowi jego prawdziwe oblicze. Nie zdejmował z siebie zaklęcia transmutującego go w Gravesa od dawna, w sumie od kiedy Corinne u niego zamieszkała, więc nawet dla tak potężnego czarodzieja jakim był, stanowiło to duże obciążenie. 

Ugh, gdyby Scamander przyjął darowane mu życie i odszedł w spokoju, przekonany że to wszystko jedynie mu się przywidziało, nie musiałby się niczym martwić. Skoro jednak Newt nie zamierzał się wycofać, będzie musiał załatwić tę sprawę bardziej w swoim dawnym stylu. 

Mniej niż Percival Graves, bardziej jak Gellert Grindelwald. 

-Corinne, idź do domu, nie jesteś już tu potrzebna.- Nakazał jej, patrząc na nią jedynie kątem oka.

-Ale...- Chciała oponować, lecz Graves ukrócił wszelkie jej próby.

-Powiedziałem: idź do domu.- Zwrócił się do niej niespotykanie ostro, na co dziewczyna, gdy już otrząsnęła się z szoku, fuknęła, niczym obrażona i robiąc urażoną minę opuściła jego gabinet. 

Tu w głowie Gravesa pojawił się kolejny problem. Gdy postanawiał przejąć to ciało nie przypuszczał, że może się tak bardzo zaangażować w jakąkolwiek relację. Teraz natomiast, gdy posiadł narzeczoną, nie miał bladego pojęcia jak i kiedy powiedzieć jej prawdę. Kiełkowała w nim także obawa, że go odrzuci, gdy zrozumie, kim jest. A w jej oczach zapewne był potworem. 

Deportował się do jednej z zakurzonych, brudnych uliczek, których pełno było w Nowym Jorku, gdzie oczekiwał na Credence'a Barebone'a, który miał przynieść mu informacje o zamieszkującym to miasto Obscurodzicielu. Był to prosty chłopak mieszkający w sierocińcu, bity przez przybraną matkę, któremu w zamian za informacje, Graves obiecał informacje o jego rodzinie. Młoda sierota nawet sobie nie wyobraża, jak bardzo się zdziwi. Czekając bawił się swoim wisiorem z przywieszką symbolizującą to, na czym najbardziej mu zależało, Insygnia Śmierci. Tak wielu ludzi uważa, że są one co najwyżej miłą baśnią, w której niewiele jest prawdy. On natomiast w przeciwieństwie do tych głupców wiedział, że prawdziwa potęga, którą tak namiętnie pragnie posiąść skrywana jest właśnie w tej z pozoru głupiej bajeczce. 

Gdy wspomniany wcześniej chłopak przyszedł, udali się do domu jednej z jego licznych sióstr, pragnąc odnaleźć poszukiwanego Obscurusa, lecz Graves nawet nie przypuszczał, jak bardzo sprawy wymkną mu się spod kontroli. Jedno źle dobrane słowo i już! Po Nowym Jorku latał nieobliczalny, nieprzewidywalny i potężny Obscurus, który wyhodowany został na Barebone'ie, podopiecznym założycielki Drugich Salemian.

Gravesowi zaczął się palić grunt pod stopami, lecz Grindelwald się nadal uśmiechał. Zawsze uważał, że prawdziwa zabawa zaczyna się wtedy, gdy wszystko zaczyna się komplikować. 

***

-Chyba sobie żartuje, jeśli myśli, że choć przez chwilę go posłucham.- Warknęła do samej siebie Corinne, gdy tylko opuściła Ministerstwo głównymi drzwiami. Ani jej się śniło udać się teraz do domu i siedzieć na tyłku, gdy zapowiadała się niezła jatka. Nigdy nie widziała Percy'ego tak rozeźlonego, jednak to druga strona jego osobowości, ta niebezpieczna i władcza, aż wstyd się przyznać! niezmiernie jej się podobała. Mimo tego, nie zamierzała mu ulec.- Niech sobie nie myśli, że teraz kiedy nie mam już nawet możliwości odejścia od niego, nie żebym chciała oczywiście, może mi rozkazywać. O nie! Jeśli chciał potulnej żonki, która będzie wykonywała jego polecenia to się grubo przeliczył! Jeszcze mu pokażę!- W swoim przejęciu zaczęła iść przed siebie, w kierunku bocznej uliczki, skąd deportowała się na dach jednego z wyższych budynków w okolicy.- Co niby, że się o mnie martwi? Nie potrzebnie, ukończyłam Hogwart, najlepszą szkołę magii na świecie z bardzo dobrym wynikiem, umiem o siebie zadbać. Mam dwadzieścia jeden lat i sama przeprowadziłam się na drugi brzeg oceanu, świetnie sobie radzę.- Kręciła się w kółko, zaciskając palce na różdżce i wyżywając się słownie na swoim narzeczonym.- Och! Niech tylko sytuacja się uspokoi! Ja mu jeszcze pokaże! Jestem dorosłą kobietą i nie potrzebuję faceta, żeby się o mnie troszczył i bronił mnie przed moim własnym cieniem!- Wykrzyknęła, wyrzucając dłonie wysoko w powietrze i patrząc na pogrążone w swoich mizernych sprawach miasto. Nie minęło naście minut, gdy już się uspokoiła, a na jej widoku pojawiła się wielka, czarna skumulowana energia, która była tak charakterystyczna dla Obcurusów. Pisnęła wystraszona. Co innego widzieć go zamkniętego w magicznej bańce w walizce Newta, mając pewność, że jeśli coś by się stało, on zareaguje, a spotkać go na ulicy, stojąc całkiem samotnie na dachu budynku, będącego na trasie jego niszczycielskiego rajdu. Nie minęły sekundy, a ona deportowała się na sąsiedni budynek, by wkrótce dojrzeć towarzyszy swojego brata i schować się przy nich. Nie obchodziły ją już wielkie deklaracje, jakie chwilę temu składała samej sobie. 

Teraz liczyła się tylko jej chęć przeżycia. 

Jednak obok niej pojawiła się żądza mordu, gdyż właśnie dostrzegła idącego w stronę metra Percivala i już była pewna, że miał coś wspólnego z wypuszczeniem Obscurusa niszczącego miasto. 

Jeśli nic mu się nie stanie, zbierze od niej porządny ochran.

***

No witam, witam! Dawno mnie nie było i z bólem stwierdzam, że na jeszcze trochę zniknę. 

Mam nadzieję, że się podobało

komentujcie i gwiazdkujcie, bo daje mi to wielką motywację do pisania, a ta książka wkrótce dobije do 3tys wyświetleń

do tego, pragnę was zaprosić na inną książkę, love story z Draco Malfoy'em, które na wasze życzenie jest już na moim profilu 

do tego, pragnę was zaprosić na inną książkę, love story z Draco Malfoy'em, które na wasze życzenie jest już na moim profilu 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję, że się spodoba 

buziaczki xx

Stay with me| GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz