- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. -Westchnęła głęboko pani Scamander. - Gdy nie wróciłaś na święta na czwartym roku zaczęłam się już martwić. Tak, wpadłaś w sidła tych przeklętych Gauntów. Zawsze byłaś podatna na wpływy. - Zaczęła. - Ale gdy na piątym roku zostałaś wmieszana w tyn cały nielegalny biznes, przestałam cię poznawać. Ta sprawa z tamtymi pobiciami... A jeszcze to nieszczęsne dziewczę, któremu ktoś usunął pamięć...- Zaczęła wyliczać.
- Nie wiem o czym ty mówisz. - Brnęła dalej w zaparte, tracąc jednak trochę na pewności siebie.
- Corinne, nie rób ze mnie idiotki. Jestem stara, ale nie głupia. Wiem, że za tym wszystkim stali Gauntowie. - Po raz kolejny w rozmowie wspomniała dawnych przyjaciół Cory, na których wspomnienie jej serce boleśnie się skurczyło. Biedna Meropa nie żyła, umierając przy porodzie, a Cora nawet nie wiedziała pod jakim nazwiskiem szukać jej potomka. Morfin natomiast był pierwszym zauroczeniem panny Scamander. Z resztą nic dziwnego. Był wysoki, barczysty i bardzo przystojny. Dopiero po jakimś czasie Cora zdała sobie sprawę, jak głupi był. Mimo wszystko był wdzięczna temu rodzeństwu, bo pokazali jej inny świat, do którego nie miała wstępu. Teraz, gdy zaczęła rozważać to wszystko zrozumiała, dlaczego ciągnęło ją do Gellerta. Lubiła być niegrzeczna, tak po prostu. - Jednak oni byli zbyt głupi do niektórych rzeczy. Nie usunęli by jej pamięci w taki sposób. Sprawiliby, aby oszalała, a ona wciąż jest przy zdrowych zmysłach. To musiał zrobić ktoś zdolny. Ty, Corinne.
- Daruj sobie te bajki, mamo.- Westchnęła, nie widząc jednak już dalszego sensu w zaprzeczaniu.
- Podejrzewam, że było tak: byłaś przy tym, jak ta biedna dziewczyna była torturowana, tak samo jak parę innych dzieciaków wcześniej, ale tym razem coś wam nie wyszło, widziała was lub rozpoznała. A ty usunęłaś jej pamięć.
- Inaczej musieliby ją zabić.- Stwierdziła, krzyżując ramiona na piersi. Nie było już sensu kłamać. Robiła to zdecydowanie zbyt długo.- W pewnym sensie uratowałam jej życie.- Wzruszyła ramionami.
- Dziecko, czy ty siebie słyszysz?!- Cynthię Scamander zamurował obojętny ton, jakim zostały wypowiedziane to słowa.
- Każdy kiedyś umrze, mamo.- Prychnęła.- Rozumiem, wszystko rozumiem. Że zaczęłaś mnie kontrolować, że chciałaś zabronić mi się z nimi spotykać. Ale czemu traktujesz mnie tak oschle?
- Może jestem sfrustrowana tym, że nie potrafię cię kontrolować?- Jej głos był dość słaby. Wreszcie do niej dochodziło, że przez to w jaki sposób próbowała chronić córkę, wyrządzała jej większą krzywdę. Złość, która opanowała ją w stosunku do córki, gdy przez nią musiała zrezygnować z jednej z nielicznych rzeczy, które sprawiały jej przyjemność, czyli hodowli hipogryfów, sprawiła, że nie potrafiła okazać jej wsparcia. Dlatego Cora poszukała go sobie gdzie indziej. A to, że wpadła właśnie w złe kręgi? Zwyczajny pech. Ramiona kobiety opadły w geście poddania.- Wiem, że to też jest moja wina. Nie wspierałam cię, miałam jedynie oczekiwania. Ale zaklinam cię, na Merlina, nie wychodź za mąż za Grindelwalda. Nie po tym wszystkim...- Jej oczy się załzawiły.
- Mamo, nie martw się. Kocham go, a on mnie. Tylko przy nim mogę być naprawdę wolna.- Zatopiła usta w gorącej czekoladzie.- Tylko Gellert jest w stanie zaakceptować całą moją osobowość. Masz rację, Gauntowie mnie zmienili, pokazali mi inną stronę mojego charakteru, którą przy was zawsze ukrywałam. Nie zamierzam robić tego dłużej. Bycie Jego żoną oznacza dla mnie wolność.
- Z Sherinfortem także możesz być wolna.- Oponowała kobieta.
- Nie mamo, to nie to samo. Nie zrozumiesz, bo ja nie jestem w stanie tego wyjaśnić. To tak, jakby On był tym jednym, stworzonym tylko dla mnie i z nikim innym nie będę szczęśliwa.- Położyła dłoń na ramieniu matki, robiąc to po raz pierwszy od dawna.- Nie proszę, abyś to poparła, a jedynie zaakceptowała.
- Nie zaakceptuję tego. Po Jego stronie jest zbyt wielu ludzi, na których kiedyś mi zależało. Wyprał im mózgi, a oni za nim podążają. Nie chcę, byś była jedną z nich.
- Nie będę, bo nie idę za nim dla ideologii, a dla niego, mamo.- Uśmiechnęła się lekko, a Cynthia znów nie mogła uwierzyć, że ten cherubinek chwilę temu przyznał się udziału w torturowaniu młodszych uczniów w szkole. Oj tak, choć pani Scamander nie chciała tego przyznać, Corinne była niczym stworzona dla Grindelwada. Oboje potrafili chwycić za serce, a ona doskonale o tym wiedziała.
***
- Jeśli by cię interesowało co z tą biedną dziewczyną...- Madame Picquery spojrzała na Grindelwalda z politowaniem. Czarnoksiężnik był przykuty do krzesła potężnymi kajdanami, objęty był także magicznym polem siłowym, które miało go zabić, gdyby tylko próbował je opuścić. Mimo wszystko twarz Gellerta Grindelwalda zdobił szeroki i kpiący uśmiech. Wręcz szyderczy. Gdy wspomniała pannę Scamander, czarodziej nie okazał tego po sobie, jednak coś w nim drgnęło. Minął miesiąc od kiedy widział ją po raz ostatni i szczerze mówiąc, brakowało mu jej. Tego wesołego trajkotania, szczerego uśmiechu, jej pocałunków i słodkich słówek. A także długich cieni, które pokrywały jej twarz o zmroku.
Gellert siedział sam, w pustym pokoju, w absolutnej ciszy. Dlatego rozkoszował się każdą chwilą, gdy przychodzili do niego kolejni urzędnicy, z którymi jeszcze nie tak dawno współpracował. Bali się go, a jednocześnie udawali, że nim gardzą. Taaak... Karmił się ich strachem, wyczuwając go niczym wilk. Uprzykrzał tym ludziom życie, balansując na linii, której teoretycznie nie powinien przekraczać.
- Panna Scamander została już odeskortowana przez swojego brata do Anglii z zakazem opuszczania kraju, tak samo jak młodszy pan Scamander. Z tego co wyciągnęłam z rozmowy z panem Tezeuszem Scamanderem, zamierza on zadbać o to, by jego siostra już nigdy się z panem nie spotkała, panie Grindelwald.- Jej słowa zabolały go, lecz zdawał sobie sprawę, że Cora nie da sobie w kaszę dmuchać i nie pozwoli wejść sobie na głowę starszemu bratu.
Ale oczywiście wszystko do czasu. Musi jak najszybciej uciec z tego okropnego więzienia, wrócić do niej i zabrać ją ze sobą. Tak, chce mieć ją już obok siebie.
Wiedzieć, że jest bezpieczna i szczęśliwa.
Tak, z nią u boku będzie mógł zdobywać świat. Zamierzał zabrać ją na wakacje a potem zaplanować wspólnie ślub.
Miał ochotę spojrzeć teraz w oczy postaci ze swojej młodości i zaśmiać się jej w twarz, przypominając sobie, jak ta oznajmiła mu, że ,,Nigdy nikt nie pokocha cię tak, jak ja, Gellercie. Jesteś potworem i tylko ja jestem w stanie dać ci to, czego każdy mężczyzna pragnie. Dom i rodzinę."
Ale on nie chciał tylko domu i rodziny. On chciał Cory, z jej błękitnymi oczami i cieniami ukrytymi w jej duszy.
***
Witam was!
Ten rozdział miał pokazać się jutro, ale jestem dobrą autorką i wstawiam go dzisiaj.
Jeśli czytasz to rano, dzień dobry. <3
Jeśli o 24.00, to dobranoc. <3
Piszcie, co sądzicie. Oczywiście postaram się dostosować do waszych uwag.
Buziaczki xxx

CZYTASZ
Stay with me| Grindelwald
Fanfic,,-Czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że miałaś romans z Grindelwaldem?!- Tezeusz Scamander zdenerwował się na swoją młodszą siostrę, która siedziała skulona na fotelu w jego gabinecie. Obok niej znajdował się Newt i razem tłumaczyli się najsta...