***kilka miesięcy później, listopad***
Corinne była bardziej niż szczęśliwa. Wszystko układało się świetnie, a nawet lepiej. Dwa tygodnie temu ukończyła studium z najwyższym możliwym wynikiem, zdobywając tym samym tytuł Magibotanika, o czym zawsze tak bardzo marzyła, a następnie spędzili z Percivalem cały tydzień na Karaibach, tylko we dwoje. Czy mogło być lepiej? Mieszkali razem, a dziewczyna nadal pracowała na popołudniowe zmiany jako jego asystentka, w wolnym czasie dbając o przydomowy ogród. Czas mijał jej na przyjemnej rutynie. Wstawała rano, robiła Percy'emu kawę, całowała go na do widzenia, po czym wracała jeszcze na chwilę do łóżka. Później jadła śniadanie, ubierała się, szła na targ i szykowała obiad, który na wpół gotowy czekał, aż wrócą z pracy. Potem szła do ogrodu, a później do pracy. Jednak tym razem coś się zmieniło. Dzisiaj rano znalazła w szafce nocnej małe, czerwone pudełeczko z przepięknym srebrnym pierścionkiem w środku i kilka pokreślonych wersji oświadczyn, lecz schowała wszystko pieczołowicie na miejsce i czekała, by móc udać zaskoczoną. W dodatku jeszcze Newt zapowiedział, że wkrótce wybiera się do Ameryki, więc nie mogła sobie zażyczyć czegokolwiek więcej.
Jak codziennie udała się do biura Percivala, skąd ten już wychodził, by udać się na specjalne spotkanie w sprawie kolejnych wyczynów Grindelwalda. Wzięła swój podręczny terminarz i ruszyła za nim z szerokim uśmiechem. Zasiadła na swoim miejscu i skrzętnie notowała najważniejsze informacje, gdy drzwi się otworzyły i wparowała do środka pewna aurorka, która wyleciała z pracy już dłuższy czas temu za atak na niemagiczną, przywódczynię ruchu Drugich Salemian. Jednak nie jej nieuprawnione wtargnięcie spowodowało zdziwienie Corinne, lecz osoba, która nieśmiało wyglądała zza jej ramienia, Newt Scamander. Bezczelna kobieta, ciągnąca za ramię jej brata, speszyła się lekko, widząc w jak ważnym spotkaniu przeszkodziła, jednak szybko odzyskała rezon.
-Dzień dobry, pani prezydent. Ten oto czarodziej ma ze sobą walizkę pełną nielegalnych rzeczy, magicznych zwierząt.- Madame Picquery westchnęła głęboko, po czym kazała jej okazać dowód. Brunetka wyszarpała Magizoologowi walizkę i otworzyła jej zawartość. Corinne wstrzymała oddech, doskonale wiedziała, jak wyglądała przenośna hodowla jej brata i lepiej dla Newta, aby nikt nie pożądany nie ujrzał jej wnętrza. Wypuściła powietrze ze świstem, gdy okazało się, że wewnątrz znajdują się... pączki. Pączki i inne słodkie wypieki, na które dziewczyna szczerze mówiąc nabrała ochoty. Pani prezydent zachowując fason, starała się nie parsknąć śmiechem, po czym powiedziała:
-Jeśli to wszystko, to żegnam.- Wskazała drzwi.
-Odprowadzę państwa.- Zaproponowała Corinne, po czym spojrzała krótko na Gravesa, który jedynie kiwnął jej lekko głową. Wstała i w akompaniamencie swoich wysokich obcasów opuściła salę. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, rzuciła się w ramiona swojego brata, który okręcił ją lekko wokół własnej osi, mimo zdezorientowania Cory.- Miło cię w końcu widzieć, braciszku.- Przytuliła go mocno.
-Też się cieszę, Corinne. Wieki cię nie widziałem. Millie za tobą tęskni.- Oznajmił jej. Millie była jej nieśmiałkiem, którego zostawiła pod opiekę Newta, jadąc do Nowego Yorku.- Czemu nie wróciłaś jeszcze do domu?
-Zbyt mi się tu spodobało. Mam chwilowo dobrą pracę i... poznałam kogoś.- Rzekła enigmatycznie.- Goldstein, powiedz mi proszę, co tutaj robisz? Nie sądzę, abyś przyszła poczęstować nas ciastkami.- Zaśmiała się, idąc w stronę wind.
-Zobaczyłam jak czarodziej wypuszcza magiczne zwierzę na wolność i nie usunął pamięci niemagowi, więc postanowiłam...
-To zgłosić. Nie jesteś już Aurorem, pamiętasz?- Po czym zakończyła temat, łapiąc brata pod ramię.- A ty, gdzie masz swoją walizkę?
-Ten niemag... Musiał ją zabrać. Znajdę go, odbiorę ją i wyczyszczę mu pamięć, proste.- Oznajmił jej kawałek od głównego wejścia.- Czym się zajmujesz, tak w ogóle, że siedziałaś wśród takich szych?- Zapytał.
-Jestem asystentką Percivala Gravesa.- Uśmiechnęła się do niego, zatrzymując się. Newt dostrzegł błysk w jej oku, więc zaczął się domyślać, że wdała się w biurowy romans, mimo że nie pasowało mu to do grzecznej i ułożonej Corinne. Siostra objęła go.
-Mam nadzieję, że jesteś z nim szczęśliwa.- Szepnął.
-Wreszcie czuję, że żyję.- Odpowiedziała, po czym odsunęła się kawałek.- Panno Goldstein, liczę, że dla pani dobra już się nie zobaczymy.- Po czym odwróciła się ponownie do brata.- Mam nadzieję, że zdążymy jeszcze się spotkać, zanim opuścisz USA.- Odwróciła się i odeszła w swoją stronę, kierując się znowu do sali konferencyjnej, by tkwić u boku Percy'ego.
***
-Twój brat wygląda na lekko zagubionego w czasoprzestrzeni.- Zauważył Graves, gdy jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem, wrócili do domu. Zawsze był nieśmiały i dużo lepiej czuł się w towarzystwie zwierząt. Nic dziwnego, zawsze był bardzo wrażliwy. Tezeusz to jednak zupełnie inna historia. Pewny siebie szef biura aurorów, bohater wojenny.
-A Newt był na wojnie? - Drążył temat.
-Tak, zajmował się Spiżobrzuchami Ukraińskimi na froncie wschodnim, raz uratował całe miasteczko, gdy jakiś nieudacznik spuścił jednego samca ze smyczy. Moim zdaniem dużo bardziej zasługuje na miano bohatera, ale... Nasza historia nie lubi nieśmiałych.- Opowiadała, nakładając obiad na talerz i stawiając go przed Percy'm.
-A ty nie jesz?- Spojrzał na nią zmartwiony.
-Nie jestem głodna, poza tym... Muszę się gdzieś jeszcze wybrać. Smacznego. Nie czekaj na mnie, wrócę późno!- Oznajmiła, biorąc w pośpiechu płaszcz i wychodząc.
Chciała poszukać Newta. Nie wiedziała, gdzie jest, ale kobieca intuicja podpowiadała jej, że zaraz się dowie. Spacerowała sobie niewinnie 34. ulicą, gdy zobaczyła coś wybitnie znajomego, buszującego po chodniku. Podeszła i przyjrzała się niewidzialnemu zwierzęciu, które mimo wszystko była w stanie dojrzeć, dzięki plamom wody w kształcie łapek. Zaśmiała się krótko, czym pewnie zwróciła na siebie jego uwagę, po czym biorąc się pod boki zakrzyknęła:
-Dougal, ładnie to tak uciekać?- Wybuchła śmiechem, gdy Demimoz rzucił się na nią, wracając do widzialności i objął ją ciasno łapkami, przytulając ją. Bardzo go lubiła, był jednym z tych zwierząt Newta, które od razu się kochało. Zastanawiała się, czy wszystkie Demimozy są tak kochane, czy tylko ten jeden jest wyjątkowy. Podobną zagwozdkę miała w stosunku do wielu innych gatunków, lecz w przypadku niektórych nie miałaby już niestety możliwości się przekonać.- Gdzie Newt?- Zapytała, a zwierzak pokręcił głową.- O nie, nie wciskaj mi kitu. Demimozy są świetne w tropieniu, więc raz dwa, szukaj go, mój drogi. Musi się o ciebie zamartwiać, a wierz mi, nie ma co tu zwiedzać. - Zwierzak zeskoczył po czym po długim westchnieniu z szerokim uśmiechem, wywołanym zobaczeniem znajomej mu osoby, zaczął kierować się za śladem magicznym Scamandera, doprowadzając ich pod pewną kamienicę. Corinne wzięła go na ręce i wyciszając swoje kroki, ruszyła do wnętrza budynku.
***
Witam!
Nie powiem, kiedy będzie kolejny rozdział, bo nie chcę was okłamywać. Nie wiem, kiedy coś się pojawi, ale NA PEWNO się pojawi.
Całuski xox
![](https://img.wattpad.com/cover/177674575-288-k874508.jpg)
CZYTASZ
Stay with me| Grindelwald
Fanfic,,-Czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że miałaś romans z Grindelwaldem?!- Tezeusz Scamander zdenerwował się na swoją młodszą siostrę, która siedziała skulona na fotelu w jego gabinecie. Obok niej znajdował się Newt i razem tłumaczyli się najsta...