2.6

1.6K 122 29
                                    

Przez następne tygodnie Corinne dopadła melancholia. Całymi dniami snuła się sennie po korytarzach magicznie powiększonego do ogromnych rozmiarów, domu Newta, z towarzyszącą jej Millie, siedzącą na jej ramieniu i trzymającą się za kosmyk włosów, by nie spaść. Cora przestała się w końcu zamartwiać, lecz jej serce zżerała tęsknota. Zwykle widywała się z Percym... szlag by to, z Gellertem, codziennie. A teraz minęły już ponad dwa miesiące od sytuacji w metrze. Po długim czasie, który Corinne spędziła przesiadując przy kelpii, do domu wpadła Leta. Narzeczona jej brata często do niej pisała, lecz jeszcze nigdy od pamiętnej kłótni nie zdecydowała się na spotkanie. Weszła z szerokim uśmiechem na twarzy, by zobaczyć ją w naprawdę okropnym humorze. Nie zraziła się jednak, a tylko objęła Corę ramionami i zaciągnęła do salonu. Skrzat domowy zrobił im herbatę, którą popijały podczas swojej rozmowy.

- Miło mi cię widzieć, ale nie przyszłam tu na głupie pogaduchy.- Machnęła ręką.- Mam coś dla ciebie.- Po czym podała Corze cienką teczkę, którą przy sobie miała.

- Co to?- Spojrzała na starszą niepewnie. Po Lecie Lestrange można się spodziewać dosłownie wszystkiego.

- Zobacz, to się dowiesz.- Ponagliła ją. Corinne nieprzekonana otworzyła teczkę i wyjęła jej zawartość, skanując ją wzrokiem. 

Zrobiła to parę razy, bo nie była w stanie uwierzyć w to, co widzi. Dokument nosił nagłówek ,,Umowa zatrudnienia na stanowisku zastępczego nauczyciela zielarstwa na okres trzech miesięcy". Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie czekając, aż Leta powie, że to głupi żart, ale to nie nastąpiło. 

- Stara ropucha od zielarstwa została ugryziona przez jakąś roślinę i już nie wróci do pracy. A przynajmniej tak mi to wytłumaczył profesor Dumbledore, którego spotkałam w Ministerstwie. Od razu pomyślałam o tobie.  Wiem, że z twoim obecnym wykształceniem Hogwart to nie szczyt marzeń, ale może to będzie dobry początek? Żebyś nie spędzała całego wolnego dnia w domu...- Leta spojrzała na Corinne, w której oczach zebrały się łzy i trochę spanikowała.- Oczywiście to tylko propozycja, nie musisz się zgadzać, jeśli nie chcesz.- Już wyciągnęła dłoń, by zabrać kartki, gdy Cora położyła na niej rękę i spojrzała czarnoskórej w oczy.

- Leta, to jest cudowny pomysł, oczywiście, że się zgodzę. Jeśli zostanę tu dłużej chyba zwariuję.- Pokręciła głową, po czym rzuciła się na starszą z nich z uściskami. 

***

Trzydziestego marca o godzinie 10.00 Corinne stawiła się w gabinecie dyrektora Hogwartu. Bazyl Fronsac przywitał ją ciepłym uśmiechem i uściskiem dłoni. Gdy wszystkie sprawy dotyczące zatrudnienia Cory zostały rozwiązane, dziewczyna była tak podekscytowana, że cudem powstrzymywała się przed podskakiwaniem i klaskaniem z radości. Czuła, jakby w końcu odżyła. 

-Po ukończeniu Hogwartu ukończyłam zaocznie dwuletnie studia Magibotaniczne w Londynie, w tym czasie również odbywałam praktyki jako podopieczna profesor Shopkins. Niedawno zakończyłam studium Magibotaniki profesora Arnolda w Nowym Jorku, z najwyższym możliwym wynikiem.- Podawała dyrektorowi kolejne świadectwa i dyplomy, chwaląc się swoimi osiągnięciami.

- Z tego co pamiętam była pani najlepszą uczennicą w karierze profesor Shopkins, bo jedyną, którą kiedykolwiek pochwaliła, zatem nie będzie miała pani najmniejszych problemów z prowadzeniem lekcji.- Przekazał jej pęk kluczy do wszystkich szkolnych szklarni, po czym kontynuował.- Pani kwartery znajdują się na siódmym piętrze, profesor Dumbledore cię zaprowadzi, prawda Albusie?- Zwrócił się do mężczyzny stojącego przy drzwiach, o którego obecności Cora ledwie zapomniała. Było to o tyle trudne, że czarodziej przypatrywał się jej i z nieodgadnioną miną śledził każdy jej ruch. Na pytanie dyrektora jedynie potaknął. - To chyba wszystko, panno Scamander. Witamy w kadrze pedagogicznej, od poniedziałku zaczyna pani zajęcia.- Po czym uśmiechnął się do niej ponownie i kulturalnie wyprosił z gabinetu. 

- Mam nadzieję, że teraz, gdy zielarstwa będzie uczyć ktoś młodszy, z lepszym podejściem, większa ilość uczniów zainteresuje się tym przedmiotem.- Dumbledore rozpoczął rozmowę jeszcze na schodach gabinetu.- W tę stronę.- Skręcił za róg, prowadząc ją do odpowiedniego miejsca. 

- Zielarstwo nigdy nie przyciągało. Najwięcej osób ekscytuje się Obroną Przed Czarną Magią, Eliksirami czy Transmutacją. Nie sądzę, by udało mi się to zmienić.- Wzruszyła ramionami, podziwiając znajome korytarze. - Jednakże dziękuję za daną mi szansę. 

- Gdy panna Lestrange zaproponowała mi panią na to stanowisko, powiem szczerze, nie byłem przekonany. Nadal nie wiem, czy trzymanie w Hogwarcie partnerki Grindelwalda jest mądre bądź bezpieczne. Liczę jednak, że pani filozofia nie wpłynie w jakikolwiek sposób na naszą młodzież.- Powiedział to wszystko dziwnym, stalowym tonem z jakąś inną, nieprzyjemną nutką w środku. 

- Zapewniam pana, panie Dumbledore, że mimo mojej znajomości z panem Grindelwaldem nie popieram całkowicie jego idei, a na pewno nie zamierzam nijak indoktrynować uczniów.- Odpowiedziała, używając podobnego tonu. Niby rozmawiała z jednym z kolegów po fachu, lecz większą uwagę poświęcała oglądaniu mijanych portretów i witaniu się z niektórymi z nich. Od razu poczuła się bardziej jak w domu, gdy zdała sobie sprawę, że przyjdzie jej rezydować w pobliżu wieży Krukonów, jej dawnej siedziby. Była ciekawa, jak teraz wygląda Pokój Wspólny, czy uczniowie nadal są absolutnymi prymusami, kto teraz jest prefektem, wszystkiego. Miała dwadzieścia dwa lata, w szkole wciąż jest wiele osób, z którymi kiedyś do niej uczęszczała. 

- Wie pani, że Melinda Kahan byłaby teraz w siódmej klasie?- Zapytał ni stąd, ni zowąd Dumbledore.

- Tak, niedawno o tym myślałam, profesorze Dumbledore. To smutne, jak straszny los spotkał tak młodą osobę.- Wysiliła się na możliwie najnaturalniejszy smutny uśmiech, po czym przywitała się z kolejnym obrazem. Albus już więcej nie zaczynał nowych tematów, a resztę drogi do jej kwater pokonali w ciszy. 

***

Witam wszystkich! Mam nadzieję, że jeszcze nie śpicie. Jest godzina 23.28, więc zdążyłam, xd. 

Przepraszam, że tak krótko, ale chyba lepsze to niż nic, nie? 

Tak jak możecie zauważyć, trochę postarzyłam Corinne (wcześniej na początku książki miała 17 lat), gdyż uznałam, że trochę nie pasuje do niej ten wiek. 

Tak samo dodałam studia i praktyki, by brzmiało realniej. Nie róbmy z Cory takiej znowu Marry Sue ( dzięki @AlCoSu ) 

mam nadzieję, że resztka wakacji mija wam miło

xx 

Stay with me| GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz