2.1

1.8K 135 40
                                    

4,2 tys wyświetleń, jesteście niemożliwi, kocham was <3 

jeśli jeszcze ktoś nie widział, to zaktualizowałam rozdział ,,postacie" o parę cytatów

***

-Teraz znasz już całą historię, Tezeuszu. Nie wiem, po co ci to było, ale sam chciałeś.- Corinne wzruszyła ramionami, przyglądając się ze znudzeniem starszemu bratu, któremu dosłownie szczęka opadła do podłogi. 

-Jak dobrze, że ten idiota Grindelwald siedzi w więzieniu za oceanem i już nigdy go nie zobaczysz.- Wstał z fotela i spojrzał na nią w najbardziej surowy sposób w jaki był w stanie.- Jesteś niepoważna i w końcu powinnaś przestać błądzić z głową w chmurach. Grindelwald jest mordercą, skazanym prawomocnym wyrokiem. Zrozum, że on cię tylko wykorzystał. Lepiej dla ciebie będzie, jeśli o nim zapomnisz i ja tego dopilnuję.- Oznajmił, by chwilę później wyrzucić rodzeństwo ze swojego gabinetu. 

Corinne, gdy kazano jej ,,pocałować klamkę", wściekła się nie na żarty. Najpierw kopnęła z całej siły, choć nie miała jej zbyt wiele przez brak snu, w drzwi od jego gabinetu, by później krzyknąć z głosem pełnym furii:

-A niech cię diabli wezmą, Tezeuszu Scamander! Jeszcze się przekonamy, które z nas ma rację.- Po czym fuknęła rozeźlona i wściekle zapinając guziki płaszcza ruszyła do kominków sieci Fiuu!, skąd przeniosła się do swojego domu rodzinnego. Za nią, jak cień, udał się Newt, aż zaciekawiony tym, co jego siostra może jeszcze zrobić, będąc w tak nieprzewidywalnym stanie. Weszła do salonu, zostawiając go daleko w tyle, trzaskając z całej siły drzwiami. Ich rodzice, zasiadający na kanach spojrzeli na nią z naganą, posyłając wymowne spojrzenia. W trzecim fotelu zasiadał na oko dwudziestoparoletni mężczyzna, który uśmiechnął się do niej czarująco. 

-Corinne, poznaj pana Williama Sherinforta, twojego przyszłego męża.- Oznajmiła chłodno matka. Wspomniany mężczyzna wstał i chciał ucałować dłoń zszokowanej Cory, gdy ta po prostu mu ją wyrwała, ocierając z obrzydzeniem o płaszcz. Towarzyszył temu okrzyk oburzenia jej matki. 

-To jakiś żart, prawda? Głupi dowcip. Tak na prawdę wcale nie jesteście tak głupi, by po tym wszystkim przyprowadzić do domu jakiegoś losowego faceta i kazać mi wyjść za niego za mąż, prawda? - Była wściekła, lecz i to było mało powiedziane. Newt, który cichaczem wślizgnął się do salonu nie poznawał Cory. Była taka inna, pewna siebie i odważna. Zmieniła się, lecz on był z niej dumny. Postawiła się rodzicom, w końcu.  

-Waż słowa, moja panno!- Wykrzyknęła matka, podnosząc się z siedzenia.- Nie wolno ci obrażać naszego gościa. Pan Sherinfort jest synem moich dawnych znajomych. Uznaliśmy z ojcem, że po tak wielkim skandalu, trzeba jak najszybciej wydać cię za mąż. Zrobisz to co ci mówię, albo słono tego pożałujesz.- Newt nie poznawał także swojej matki. Nie widział jej niemalże rok, a w tym czasie bardzo się zmieniła. Kiedyś była łagodna i ugodowa, a teraz... Groziła Corze, że ją... Co? Wydziedziczy? Była także naiwna, jeśli myślała, że jej córka się wystraszy i potulnie spełni wolę matki, jak robiła zwykle. O nie, nowa Corinne nie zamierzała zrezygnować z tego, na czym jej na prawdę zależało. 

A zależało jej na Gellercie Grindelwaldzie, choć ten fakt zdawał się jeszcze nie docierać do Newta w pełni.

-O nie, to ty mnie posłuchaj, matko. Minął czas, gdy bałam się twoich gróźb. Nie poślubię go i lepiej się nie wysilaj, nie zmienię zdania. Mam już narzeczonego i nie zmienisz tego.- Warknęła, przyjmując pozycję ofensywną. O tak, ona dopiero się rozkręcała.- Mam dość tego, że wiecznie dyktujesz mi co mam robić, z kim się zadawać. Jestem wolną kobietą i zrobię to, co zechcę.

-W takim razie cię wydziedziczę.- Obawy Newta się potwierdziły. Jego matka, w stosunku do niego tak miła, opiekuńcza i pomocna, właśnie stała się największym wrogiem jego siostry, pokazując mu przy okazji, jak bardzo zawsze on i Tezeusz byli faworyzowani. Cora zawsze była gdzieś z tyłu. Teraz widział to jak na dłoni. Jemu i bratu matka dała wolną rękę w wyborze partnerki.

-Nie obchodzi mnie to. Już nie. Nie ważne czym mi zagrozisz, jestem już ponad tym. I nie pozwolę sobą pomiatać. Znam swoją wartość.- Uniosła głowę wyżej i zeskanowała matkę pogardliwym spojrzeniem, po czym uniosła jedną brew, jakby czekając na jej odpowiedź.

-On cię zmienił.- Zająknęła się kobieta, jakby nagle malejąc.

-Kto taki, co?- Prychnęła, a Newt spojrzał na nią, jakby wyrosła jej druga głowa. Bardzo, ale to bardzo jej nie poznawał. Cora nigdy się tak nie zachowywała i nie wiedział co ma o tym myśleć. 

-On.- Przełknęła głośno ślinę.- Grindelwald.- Pani Scamander jakby zbladła wymawiając to nazwisko, na co Cora lekko się uśmiechnęła. Oj tak, miała zamiar wykorzystać to, że wszyscy wiedzą o niej i Gellercie do własnych celów. Tak jak to On ją uczył. 

-Cóż... Masz trochę racji, mamusiu.- Uśmiechnęła się kpiąco, po czym podeszła do nieszczęsnego i lekko zagubionego Sherinforta, na którym jednak wspomnienie jej narzeczonego nie zrobiło najmniejszego wrażenia. Szybko domyśliła się, że jest on Aurorem, tylko u nich występuje taka buta. - A co do pana, panie Sherinfort, niech się pan lepiej dwa razy zastanowi, czy chce pan odebrać Gellertowi Grindelwaldowi narzeczoną.

-Pani narzeczony - prychnął prześmiewczo- siedzi w więzieniu i prędko, o ile nie wcale, z niego nie wyjdzie. Nie mam czym się martwić, natomiast niech będzie pani pewna, panno Scamader, że sobie nie odpuszczę. Miłej nocy, żegnam państwa.- Po czym posłał Corze bezczelny uśmieszek i wyszedł.

-Dupek.- Warknęła za nim, by po chwili odwrócić się do Newta i posłać mu śliczny i miły uśmiech. 

Już wiedział, że mimo wszystko to nadal pozostała ta sama Corinne.

***

Witam was w części drugiej! 

Nową, cudowną okładkę stworzyła @artivivendi 


pozdrawiam wszystkich, buziaczki xx


Stay with me| GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz