1.6

2.2K 133 8
                                    

Korzystając z jeszcze wolnej chwili udali się razem do głównego Arboretum, znajdującego się na placu otoczonym zabudowaniami. Usiedli razem pod rozłożystym kasztanem birmijskim, którego rozłożyste liście osłaniały ich od słońca. 

-Mam do ciebie prośbę.- Zaczęła dziewczyna.

-Czegokolwiek pragniesz, księżniczko.-...

-Opowiadałam ci o takich zajęciach, że przenosimy się na jakieś otwarte tereny i tam zajmujemy się roślinami, prawda? I jest taka sprawa, że w następny weekend, ten w sensie za dwa tygodnie, będziemy mieli mały egzamin. Zostaniemy przeniesieni gdzieś i będziemy spędzać weekend w tamtym miejscu. W parach, gdyż jest mniejsza szansa, że ktoś ucierpi. Większość bierze osoby z rodziny, jest pełna dowolność, ale nie może ten ktoś mieć wykształcenia w kierunku roślin czy zwierząt. 

-I pytasz czy mam wolne? Z przyjemnością spędzę weekend pośród niczego. Gdziekolwiek, byle z tobą.- Zaśmiał się zgadzając, na co Corinne podskoczyła lekko z radości i dała mu szybkiego całusa.- Ja także mam pytanie.- Oznajmił, a dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco.- W ten weekend wypadają urodziny Serafiny, organizuje spory bal. Pójdziesz na niego ze mną?- Zapytał z nadzieją.

-Zaraz, zaraz. Jest czwartek, a ty zapraszasz mnie na bal w weekend?! Pójdę, ale muszę kupić sukienkę! Ugh. Idziesz ze mną, nie mam nawet kogo się poradzić w Nowym Jorku. 

-Wkrótce wrócisz do domu.- Pocieszył ją, samemu się zachmurzając.

-Niekoniecznie, moja praca ma wielki plus w postaci tego, że mogę mieszkać wszędzie.- Uśmiechnęła się do niego. Gdy zegar wybił godzinę 13.00 dziewczyna przyjęła ramię Gravesa, które ten jej zaoferował i razem ruszyli w stronę jadalni.- Czwartki są dniami, kiedy wszyscy zapraszają swoje rodziny, które w wielu przypadkach ograniczają się jedynie do partnerów. Studia tutaj i posiadanie małych dzieci lub co gorsza ciąża, nie są dobrym połączeniem, dlatego wielu uczestników nadal nie założyło rodzin.

-Osiem miesięcy to trochę mało, by zdobyć zawód, nie sądzisz?

-Poziom nauczania tutaj jest taki, że jeśli ominiesz jeden dzień zarwiesz weekend nadrabiając go. Jeśli ominiesz tydzień, możesz spokojnie zrezygnować. Poza tym... To nie jest typowa szkoła. Osoby, które tu są od lat zajmują się jakimiś dziedzinami Magibotaniki, ta akademia nie jest jedyną na świecie. Tylko, że ta jest prestiżowa, bo przetrwają tu tylko ci, którzy umieli wszystko przed przyjściem tu. Tempo jest wymęczające, ale to zrozumiałe. Osiem miesięcy to wystarczający czas. Obecnie zostało nas jedenaścioro i na pewno ktoś odpadnie po ćwiczeniach. Im ktoś jest starszy ma większą wiedzę, to fakt, ale dla osób po pięćdziesiątce tempo i presja są zabójcze. Uczysz się praktycznie sam, oni tylko wystawiają ci papierek, ale wtedy masz zapewnioną pracę wszędzie.- Opowiadała z entuzjazmem.- Zdarzały się roczniki, gdzie żaden ze studentów nie ukończył roku. Nigdy nie zdali wszyscy. 

-A ty jak sobie radzisz?- Zapytał, skanując jej radosną twarz.

-Względnie. Pomagasz mi się odstresować. Gdy się dostałam, obiecałam sobie, że ukończę to studium i tak się stanie, a ja utrę mojej mamuśce nosa.- Uśmiechnęła się wrednie.- Wybacz, zapędziłam się.- Zreflektowała się.

-Mów śmiało, chętnie posłucham.- Zachęcił ją. Lubił słuchać jej opowieści, nieważne o czym mówiła. Czy o swoich braciach, wspomnieniach ze szkoły czy ohydnych roślinach, zawsze skrzyły jej się oczy i żywo gestykulowała, a on cieszył się mogąc to obserwować. 

-Może innym razem, nie chcę psuć sobie humoru. Masz dzisiaj czas po pracy? 

-Tak, a co?

-Przypominam, że potrzebuję sukienki.- Dźgnęła go palcem w żebra.

Stay with me| GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz