1.7

2K 123 17
                                    

Odwróciła się, czując bolesny uścisk na ramieniu i ujrzała Victora patrzącego na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Wyszarpała swoje ramię, pocierając je. Nie na wiele się to zdało, gdyż chwilę później złapał z całej siły jej ręce i przytrzymał je nad jej głową.

-Co on ma, czego ja nie? Pieniądze? Jesteś z nim dla kasy, tak? Jak ostatnia dziwka. Gdybym był bogaty zostałabyś przy mnie? Będzie nam dobrze razem.- Mówił, z dziwnym błyskiem w oku, a przerażenie wywołało w umyśle Cory stan alarmowy.- Przyznaj Corinne, podobam ci się.- Pocałował jej szyję, a ona się wzdrygnęła i zaczęła się szarpać.

-Nie, Victor! Nie podobasz mi się, kocham tylko Percivala, więc zostaw mnie w spokoju, albo tego pożałujesz.

-On jest z tobą tylko dla twojego ciała. Gdy już nie będzie tak czyste będziesz na mnie skazana.- Próbowała go kopnąć, lecz jej noga nie była w stanie go dosięgnąć, gdyż został bezceremonialnie powieszony na żyrandolu przez wkurzonego do granic wytrzymałości Gravesa, zakneblowany i sparaliżowany do kompletu. Mężczyzna podszedł do swojej ukochanej i wyjął z jej kieszeni klucz do pokoju, otwierając drzwi i wprowadzając dziewczynę.

-To nie moja wina.- Wytłumaczył naprędce wściekłej roślinie szczerzącej już sobie na niego zęby. Mimbletonia zamknęła paszczę, ale dalej przypatrywała się swojej właścicielce. Graves posadził Corinne na łóżku i złapał ją za dłonie, klękając przy niej, by mieć oczy na jej wysokości. - Zrobił ci coś?- Spytał z łagodnością, o którą nawet sam by siebie nie posądził, przysięgając sobie samemu, że zabije tego gnoja przy pierwszej okazji. 

-Nie...- Urwała, przecierając dłońmi twarz.- Ale nie wiem, czy będę czuła się tu bezpiecznie z nim niedaleko.

-Tym się nie martw, zajmę się tym, a zawsze możesz zamieszkać u mnie.- Położył jej dłoń na policzku, całując delikatnie jej czoło. Nie wiedział, czy ta sytuacja wywarła na niej takie wrażenie, że jej mózg postanowił wyprzeć to zdarzenie, czy jeszcze nie dotarło do niej, że gdyby nie wrócił się po cholerny płaszcz, którego zapomniał z jej pokoju, zostałaby najpewniej zgwałcona, ale nie przeszkadzało mu to. W takim stanie przynajmniej da radę iść na zajęcia, co wiedział że zrobi. Te studia były jej życiem.

-Dziękuję.- Uśmiechnęła się słabo, po czym złączyła lekko ich usta. Pewnie pogłębiłaby pocałunek, ale rozbrzmiał zegar informując, że następne zajęcia właśnie się zaczynają.- Przepraszam, ale muszę biec na lekcje.

-Leć.- Zaśmiał się, po czym zaklęciem z duplikował jej klucze, jedną parę biorąc dla siebie,a dziewczyna chwyciła torbę i wybiegła. Graves odetchnął głęboko, po czym wstał, biorąc swój zapomniany płaszcz i opuścił pomieszczenie, zamykając je na klucz. Z mściwym uśmiechem ściągnął tamtego gnojka z twarzą jakby przejechał się nią po żwirze na ziemię i dalej sparaliżowanego zaprowadził ze sobą do biura profesora Arnolda. Był to stary znajomy Gravesa, więc całkiem ucieszył się na jego widok. Dopiero, gdy dowiedział się o zaistniałej sytuacji jego uśmiech zmalał. 

-Tego się właśnie obawiałem przyjmując pannę Scamander. Jest moją najlepszą uczennicą, rzekłbym nawet, że jest w tym wszystkim lepsza od naszych nauczycieli i ode mnie, ale...

-Jest młodziutka i piękna.- Dokończył Auror, a profesor pokiwał głową. Był to niesamowicie miły i pogodny staruszek o łysej głowie i siwej brodzie, w którą wplótł kwiaty stokrotek.

-Tak. Przewidywałem, że tak będzie, ale czeka ją tak wielka kariera...- Westchnął ciężko.- A co do pana Schreibera, zapewniam cię, że zostanie wydalony i wymazany z księgi studentów. Wiesz, niewiele zasad tu obowiązuje, w końcu to wszystko dorośli ludzie, ale reguła, której szczególnie przestrzegam, to zakaz kontaktów na tle romantycznym czy erotycznym studentów. A gdzie jest obecnie panna Scamander?

Stay with me| GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz